Na razie tylko w szkołach i na uczelniach. Czy uda się to w kraju, w którym inwigilacja jest już tak powszechna?
Szacuje się, że w Chinach jest już około 200 milionów kamer. To prawda, w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii przypada więcej kamer na jednego mieszkańca – ale są instalowane przez osoby prywatne lub wspólnoty mieszkaniowe, a nie rząd. W Państwie Środka monitoring prowadzony jest na ulicach wszystkich miast (zgodnie z rządowymi danymi pięć lat temu obejmował 660 z 676).
Chiński rząd dysponuje też zaawansowanymi technologiami rozpoznawania twarzy. W kwietniu ubiegłego roku media obiegła wiadomość o ujęciu przestępcy w sześćdziesięciotysięcznym tłumie na koncercie. Technologię wprowadza też w Hongkongu, gdzie jednak napotkał opór.
W tym kontekście zaskakuje wiadomość, że Léi Cháozī, szef wydziału nauki i technologii chińskiego Ministerstwa Edukacji, w wywiadzie dla szanghajskiego portalu informacyjnego The Paper powiedział, że rząd planuje „ukrócenie i regulację” rozpoznawania twarzy w szkołach i na uczelniach wyższych.
Studenci na widelcu
Co sprawiło, że chiński rząd, który do tej pory nie miał nic przeciwko tej technologii, zamierza ją ograniczać? Wygląda na to, że przesadził Uniwersytet Farmakologiczny w Nankinie. Minister cytuje przedstawiciela tej uczelni, który przyznał, że zainstalowano na jej terenie urządzenia do rozpoznawania twarzy kontrolujące dostęp do bram uczelni czy drzwi akademików. Kamery zamontowano także w bibliotece i salach wykładowych, gdzie za ich pomocą monitorowano obecność studentów na zajęciach.
Jednak można się domyślać, że szalę przeważyło to, iż w dwóch salach wykładowych kamery i algorytmy wykorzystywano także do monitorowania ich skupienia, analizując mimikę i ruchy ciała. Wiadomość o tym obiegła chińskie media i wzburzyła opinię publiczną. Studenci podnosili wątpliwość, czy uczelnie są instytucjami, którym można zaufać w kwestii zbierania i przetwarzania tak szczegółowych danych.
W 30 chińskich miastach prowadzony jest projekt Xue Liang, czyli „bystre oczy”. Obraz z zainstalowanych kamer jest dostępny nie tylko dla policji i służb miejskich, ale transmitowany na żywo w internecie dla wszystkich chętnych
Nie jest to jednak pierwszy przypadek, gdy w chińskich szkołach instalowane są kamery. W 2017 roku debata wybuchła wokół szkoły podstawowej w prowincji Jiangsu, która zainstalowała monitoring w klasach, udostępniając transmisję na żywo rodzicom. W ubiegłym roku w szkole średniej w Hangzhou również zainstalowano kamery i system komputerowy, który analizował aktywność uczniów i udostępniał nauczycielom dane o tym, czy uczniowie są skoncentrowani.
Léi Cháozī stwierdził, że ministerstwo zwróciło uwagę na kwestię monitoringu i rozpoznawania twarzy i powoła ekspertów, którzy zbadają, jak technologię wykorzystywać w sposób odpowiedzialny. „Musimy być bardzo ostrożni, jeśli chodzi o zbieranie informacji osobistych o studentach. Nie zbierajmy ich, jeśli nie jest to niezbędne, i zbierajmy jak najmniej, jeśli już musimy”.
Bystre oczy Wielkiego Brata
Nie należy jednak specjalnie liczyć na to, że jest to przejaw większej zmiany. Odkąd w 2012 roku stanowisko sekretarza generalnego partii objął Xi Jinping, technologia jest używana coraz powszechniej jako narzędzie kontroli społeczeństwa. Wprowadzono i rozwinięto system punktów za właściwe zachowanie, a rozpoznawanie twarzy wykorzystywane jest, by w sposób graniczący z szykanami kontrolować mniejszości etniczne.
Od ubiegłego roku w 30 chińskich miastach prowadzony jest projekt Xue Liang, czyli „bystre oczy”, co jest nawiązaniem do maoistowskiego sloganu. Obraz z zainstalowanych w miastach kamer jest dostępny nie tylko dla policji i służb miejskich, ale transmitowany na żywo w internecie dla wszystkich chętnych.
Zaś jeśli chodzi o szkoły, już w ubiegłym roku kilkanaście placówek w prowincji Kuejczou i regionie autonomicznym Kuangsi Czuang wprowadziło „inteligentne mundurki szkolne”. Wszyte w nie czujniki rejestrują, o której uczeń przekroczył bramy szkoły i czy nie udaje się na wagary.