Byliśmy w pierwszym bezobsługowym sklepie Take&GO w Poznaniu. Na razie rządzą w nim znaczniki RFID. W przyszłości pojawią się jednak rozwiązania z obszaru uczenia maszynowego, specjalne sensory i analiza obrazu w celu usprawnienia zakupów
Bezkasowy, czynny 24/7. Na ulicy Półwiejskiej w Poznaniu ponad trzy miesiące temu otwarto innowacyjny sklep typu convenience store (co oznacza niewielką placówkę położoną w dogodnym i często odwiedzanym punkcie w mieście, handlującą głównie towarami codziennego użytku). Za projektem stoi poznańska firma Surge Cloud, która specjalizuje się w procesach cyfrowej transformacji dla punktów sprzedażowych.
Postanowiliśmy odwiedzić sklep i sprawdzić, jakie technologie w nim wykorzystano.
„Zabierz i wyjdź” – jak to działa
Zakupy są niezwykle proste, szczególnie dla tych, którzy korzystają na co dzień z aplikacji typu Uber czy Lime.
Aby korzystać ze sklepu, potrzebujemy aplikacji pobranej z Google Play lub App Store (jak udało nam się dowiedzieć, Surge Cloud pracuje już nad wdrożeniem płatności Google Pay i Apple Pay). Podczas konfiguracji apki podajemy niezbędne dane oraz podpinamy do niej kartę płatniczą. Po weryfikacji adresu e-mail w apce pojawi się wygenerowany kod QR.
To za jego pomocą wchodzimy do sklepu, przykładając telefon do czytnika przy drzwiach. Wewnątrz czeka na klientów kolejna bramka z czytnikiem kodów. Po jej przejściu można pobrać za darmo papierową torbę lub skorzystać z własnej i zapakować do niej produkty.
To przede wszystkim artykuły spożywcze, w tym gotowe dania obiadowe. Jest również nieco chemii i artykułów higienicznych.
– W naszym sklepie koncentrujemy się na sprzedaży produktów spożywczych, w tym świeżych potraw przygotowywanych przez poznańskich dostawców. Na razie nie planujemy rozbudowania asortymentu o inne produkty czy choćby odbiór paczek. Podobnie jest ze sprzedażą alkoholu czy papierosów – nie jesteśmy w stanie zweryfikować, czy dany klient jest pełnoletni, czy tylko spisał dane karty płatniczej osoby dorosłej lub pożyczył od niej telefon – informuje Przemysław Duszczak z biura prasowego more concept, zajmującego się obsługą medialną sklepu Surge Cloud.
Cel na przyszłość? Stworzyć system, który będzie się uczył sam, generując zamówienia do sklepu dostosowane do osób odwiedzających dany punkt
W sklepie powieszone są także dwa ekrany LCD wyświetlające aktualne promocje.
– W przyszłości mogą pojawić się na tych ekranach również oferty spersonalizowane. Mamy tę przewagę nad tradycyjnymi sklepami, że nasza wiedza o kliencie i jego zachowaniach zakupowych jest dużo większa – informuje Wojciech Wichrowski, CTO Surge Cloud.
W aplikacji bowiem nasze kolejne zakupy pozostawiają po sobie ślady.
– Dodatkowo każda promocja w postaci ceny na „cenówce” (element wyświetlający wartość towaru na półce) lub już przy płatności może być dedykowana specjalnie dla klienta. Nasz sklep wykryje to, kiedy klient zidentyfikuje się na strefie kasowej. Może to być promocja pod konkretną osobę lub grupę osób – dodaje.
Na razie nie ma planów, aby w aplikacji pojawiały się pushe dla klientów znajdujących się w pobliżu obiektu.
– Nie chcemy być sklepem, który nachalnie spamuje klientów – zaznacza Wichrowski.
RFID to podstawa
Każdy produkt w sklepie oznaczony jest specjalnym tagiem RFID (ang. radio-frequency identification). To technologia, która wykorzystuje fale radiowe do przesyłania danych oraz zasilania elektronicznego układu – tagu – przez czytnik w celu identyfikacji obiektu. Na tych tagach opiera się zarówno cały proces zakupowy, jak i logistyka Take&GO.
Tagi pozwalają na skanowanie zakupionych produktów i ewentualne zmiany cen na półkach. Żaden pracownik nie musi pojawiać się na miejscu, aby nakleić nową cenę, dzieje się to automatycznie. Sklep dowiaduje się też dzięki tagom o dokonanych zakupach i brakach na półkach. W ten sam sposób pobierane są informacje o stanie magazynu i potrzebach konkretnych zamówień.
– Tagi RFID pomagają w dokładnej ocenie, czego nie ma na sklepie, na półce, ale również co przyjechało do sklepu i znajduje się na magazynie. Dzięki takiej technologii dostawcy sami mogą do sklepu dostarczyć towary i wprowadzić je do sklepu poprzez sczytanie tagów albo pozostawić w magazynie – zauważa Wichrowski. – W przeciwieństwie do sklepów tradycyjnych, gdzie inwentaryzacja przeprowadzana jest raz dziennie, nasze dane są zbierane non stop. Jeśli w ciągu dnia okaże się, że na zewnątrz jest upał i zimne napoje szybciej schodzą, to zauważymy to natychmiast. Jesteśmy wtedy w stanie, korzystając z lokalnych dostawców, w ciągu dnia zatowarować ten brak, co jest niemożliwe w przypadku tradycyjnego modelu – opisuje.
Wyjątkiem są niehandlowe niedziele, kiedy w sklepie nie może być już żadnej osoby. W momencie kiedy odwiedzaliśmy sklep, wewnątrz było dwóch pracowników zajmujących się promocją, natomiast na co dzień poza niedzielami mogą się w nim pojawiać osoby wykładające towar na półki.
System nie jest jeszcze doskonały, skoro Przemysław Duszczak „ujawnia”, że pierwszego dnia zabrakło w sklepie… papieru toaletowego.
Do płacenia jak po sznurku
Sklep ma wielkość placówek znanych nam z popularnej w Polsce sieci Żabka. Jeśli jednak w którymś momencie kupujący straci orientację, wystarczy spojrzeć na podłogę, a narysowana tam linia wraz z podpowiedziami doprowadzi go do strefy kasującej.
Aby zapłacić, należy tam umieścić torbę z zakupami lub poszczególnie produkty. Na wyświetlaczu pojawia się lista naszych zakupów oraz suma do zapłacenia. Akceptacja jest równoznaczna z pobraniem odpowiedniej kwoty z karty płatniczej. Jeśli zrezygnujemy z zakupów, możemy swobodnie wyjść ze sklepu. Wszystko odbywa się poprzez manipulację na wyświetlaczu (jeśli chodzi o obsługę głosową – Surge Cloud prowadzi analizy i rozważa jej wprowadzenie w ciągu najbliższego kwartału).
Sklep, który się uczy… klienta
Kamery zainstalowane w sklepie na razie odpowiadają wyłącznie za kwestie bezpieczeństwa, nad którym czuwa zewnętrzna firma ochroniarska. Algorytmy wykorzystywane do analizy obrazu reagują na wszelkie nienaturalne zachowania w sklepie, jak choćby nietypowy ruch. Mogą zatem informować operatora – ulokowanego na razie w niedalekim sąsiedztwie placówki – o nagłym wtargnięciu, próbie kradzieży czy wandalizmu, ale również omdleniu czy upadku klienta, wypadku na terenie sklepu lub innej nagłej sytuacji.
W przyszłości system ten zostanie wzmocniony specjalnymi sensorami przy bramkach oraz na terenie sklepu. Analiza wideo ma posłużyć również do rozpoznawania produktów, co wspomoże technologię RFID.
– Pierwszym krokiem jest to, aby z kilku działających sklepów i na przestrzeni dłuższego czasu stworzyć system, który będzie się uczył w przyszłości sam, generując zamówienia do sklepu. Będzie też pozwalał na generowanie profili takich sklepów, dostosowując ofertę do osób odwiedzających dany punkt – twierdzi Wojciech Wichrowski. – Do trenowania takich modeli potrzeba dużo danych. Na razie nadal mamy za mało danych, aby wprowadzić rozwiązania z obszaru machine learningu – dodaje.
Sklep na ulicy Półwiejskiej jest więc raczej poletkiem doświadczalnym. Jednak planowany drugi obiekt przy ulicy Katowickiej na osiedlu Polanka w Poznaniu może mieć już nieco inny asortyment i metraż.
Rekord w niedzielę niehandlową
Od momentu uruchomienia sklepu pojawia się w nim średnio około 50 osób dziennie. Na razie brak statystyk dotyczących konkretnych zakupów oraz ich średniej wartości. Jak twierdzi Przemysław Duszczak, osoby, które po raz pierwszy dokonują zakupów, można w systemie łatwo wykryć. Ich „łupem” padają m.in. batony lub napoje.
– Jest to swego rodzaju testowanie sklepu i płatności. Osoby, które częściej korzystają z Take&GO, dokonują bardziej rozbudowanych zakupów. Nie mogę zdradzić, co sprzedaje się obecnie najlepiej z podziałem na konkretne produkty, ale w TOP 10 dominują nasze dania gotowe. Ponadto zauważamy zwiększoną liczbę osób w niedziele niehandlowe. W jedną z nich zanotowaliśmy aż 90 klientów – informuje Duszczak.
Klienci zdają się doceniać fakt sprawnych zakupów w sklepie. – Uważam, że takie sklepy są potrzebne. Od kiedy sklep został otwarty, robię tu zakupy codziennie rano. Najbardziej komfortowe jest to, że się wchodzi, robi zakupy i wychodzi. Jeśli chodzi o dania główne, bo po to w zasadzie tu przychodzę, to jest megadobra jakość, smak i fajny wybór – ocenia pan Maciej, 25-latek z firmy znajdującej się nieopodal Take&GO. W podobnym tonie wypowiadały się kolejne trzy osoby zagadnięte przez nas pod sklepem w Poznaniu. Nie da się ukryć, że na razie sklep odwiedzają głównie osoby młode, w okolicach trzydziestki, i chyba w ten target celują właściciele sklepu.
Wkrótce mają się pojawić kolejne sklepy stworzone przez firmę, w tym jeden na wspomnianym osiedlu mieszkaniowym, gdzie mieszkają głównie młodzi ludzie z dziećmi. Firma rozważa też wprowadzenie oferty franczyzowej.