• Jedno zdjęcie twarzy wrzucone do komputera pozwala szybko ustalić tożsamość osoby
  • Firma Clearview zapewnia, że system jest dostępny tylko dla organów ścigania i wybranych specjalistów ds. bezpieczeństwa
  • Są obawy o złe wykorzystanie, zhakowanie lub skopiowanie aplikacji

Aplikacja do rozpoznawania twarzy Clearview AI, opracowana przez 31-letniego Australijczyka Hoana Ton-Thata oraz dwa razy starszego Richarda Schwartza, jest stosowana od ubiegłego roku przez 600 klientów start-upu.

Jako pierwszy istnienie i sposób działania systemu w styczniu br. opisał po dziennikarskim śledztwie „New York Times”.

Clearview rozwinął się, gdy w 2017 roku otrzymał wsparcie w wysokości 200 tysięcy dolarów od Petera Thiela, współzałożyciela PayPala, zasiadającego obecnie m.in. w zarządzie Facebooka. Wysokość kolejnych wpłat, wydeptanych przez posiadającego kontakty Schwartza (był m.in. współpracownikiem burmistrza Nowego Jorku Rudy’ego Giulianiego), nie jest oficjalna, ale sięga kilku milionów dolarów.

Schwartz zajął się dystrybucją, Ton-That, znany wcześniej jako model oraz twórca aplikacji doklejającej złotą grzywę Donalda Trumpa do dowolnego zdjęcia twarzy – budową systemu. Wraz z kilkoma inżynierami stworzyli bardzo skuteczną i dokładną sieć neuronową do konwersji wszystkich obrazów na wzory matematyczne lub wektory oparte na geometrii twarzy.

Po fotce do kłębka

Rozwiązanie łączy istniejące technologie w narzędzie do rozpoznawania twarzy o ogromnych możliwościach. Identyfikowana ze zdjęcia osoba nie musi być wcześniej zarejestrowana w policyjnej bazie. Wystarczy, że kiedykolwiek umieściła swój wizerunek w sieci. Zdjęcie zrobione nieznajomemu i przesłane do aplikacji służy do rozpoznania w mgnieniu oka tożsamości osoby.

Niby nic nowego, jednak oprogramowanie zawierające w bazie trzy miliardy zdjęć, m.in. z portali społecznościowych, platform wymagających rejestracji, a nawet usług płatniczych, udostępnia również linki do stron, z których pochodzą obrazy. Daje to możliwość uzyskania dodatkowych informacji o osobie ze zdjęcia, takich jak miejsce zamieszkania, zawód, ukończone szkoły, sieć znajomych, odwiedzane miejsca itp.

W służbie służb

Firma chwali się, że do tej pory „technologia Clearview pomogła organom ścigania w tropieniu setek przestępców, w tym pedofilów, terrorystów i handlarzy pornografią. Służy również do uwolnienia niewinnych i identyfikacji ofiar przestępstw, w tym wykorzystywania seksualnego dzieci i oszustw finansowych”.

Zalety aplikacji zachwala na witrynie firmy jeden z detektywów z wydziału ds. przestępstw na tle seksualnym kanadyjskiej policji: „Clearview jest najlepszą rzeczą, jaka przydarzyła się identyfikacji ofiar w ciągu ostatnich dziesięciu lat. W ciągu półtora tygodnia korzystania z Clearview dokonaliśmy ośmiu identyfikacji ofiar lub przestępców”.

Udostępnienie aplikacji do ogólnego użytku oznaczałoby, że wyszukiwanie kogoś za pomocą jego zdjęcia stałoby się tak łatwe, jak użycie wyszukiwarki Google

Firma udzielała do tej pory licencji na swoje usługi tylko agencjom rządowym – policji i FBI. Po miesiącu próbnym za korzystanie z aplikacji płaciły 2 tysiące dolarów rocznie. Od niedawna możliwość używania Clearview mają też prywatne firmy ochroniarskie w USA i Kanadzie – dostęp roczny ma kosztować 10 tysięcy dolarów. Cena będzie rosła, bo jest zainteresowanie.

Niepokój polityków

I tu pojawia się pytanie: jak szeroko narzędzie będzie dystrybuowane? A co, jeśli dostęp uzyskają hakerzy? Senator Demokratów Edward Markey z Massachusetts poprosił firmę w otwartym liście o listę wszystkich podmiotów korzystających z tej technologii, którą nazwał „mrożącą krew w żyłach”.

„Chociaż wiele osób doradzało nam, że wersja publiczna byłaby bardziej opłacalna, odrzuciliśmy ten pomysł” – oświadczył 27 stycznia start-up.
„Clearview istnieje, aby pomóc organom ścigania w rozwiązywaniu najtrudniejszych spraw, a nasza technologia zawiera surowe wytyczne i zabezpieczenia zapewniające, że śledczy używają jej wyłącznie zgodnie z jej przeznaczeniem”. Firma podkreśla, że wyszukiwarka Clearview AI jest dostępna tylko dla organów ścigania i wybranych specjalistów ds. bezpieczeństwa jako narzędzie dochodzeniowe, a jej wyniki zawierają wyłącznie publicznie dostępne informacje.

„Niemniej zdajemy sobie sprawę, że potężne narzędzia zawsze mogą być negatywnie wykorzystywane, niezależnie od tego, kto ich używa, i bardzo poważnie podchodzimy do tego zagrożenia. W związku z tym aplikacja Clearview AI ma wbudowane zabezpieczenia, aby zapewnić, że przeszkoleni specjaliści używają jej tylko zgodnie z jej przeznaczeniem” – brzmi stanowisko firmy, która do udostępnianych licencji dołącza specjalny kodeks postępowania.

Klient pod nadzorem

Użytkownicy są zobowiązani do uzyskania zgody przełożonego w swoich organizacjach przed utworzeniem konta Clearview i mogą korzystać z aplikacji wyłącznie w celach przez szefów autoryzowanych. Firma twierdzi, że zawiesza lub usuwa użytkowników, którzy naruszają zasady kodeksu postępowania firmy.

W trakcie rejestracji użytkownik musi podać osiem pozycji do późniejszego zweryfikowania, zanim utworzone zostanie konto: służbowy mail i telefon (prywatne nie są akceptowane), stopień służbowy, imię i nazwisko, agencję lub departament policji, z którym jest związany, stan, w którym mieszka, i informację, jak dowiedział się o Clearview AI (wielu mogło się tu powołać na publikację „NYT”.

Rozpoznawanie twarzy pod lupą

Ale sam fakt, że szeroka opinia publiczna dowiedziała się, na jakich zasadach działa Clearview, nie jest pocieszający. Przestępcy mogą przecież pokusić się o stworzenie podobnego narzędzia.

Firma twierdzi, że zawiesza lub usuwa z systemu użytkowników, którzy naruszają zasady kodeksu postępowania Clearview

Cytowany w „NYT” profesor prawa i informatyki Woodrow Hartzog widzi Clearview AI jako najnowszy dowód na to, że rozpoznawanie twarzy powinno być w Stanach Zjednoczonych zakazane.

Niewykluczone zresztą, że to właśnie afera z Clearview uruchomiła w Komisji Europejskiej pomysł – o którym napisał portal EURACTIV – aby w białej księdze SI, która zostanie upubliczniona 19 lutego, całkowicie zakazać stosowania w Europie technologii rozpoznawania twarzy (choć późniejsze przecieki z KE dementowały doniesienia o szykowaniu zakazu).

Okulary dla wszystkowidzów

Innym niepokojącym amerykańskich polityków wątkiem podnoszonym też w szerokiej medialnej debacie na temat Clearview AI jest sugestia „New York Timesa”, że firma opracowała już specjalne okulary rozszerzonej rzeczywistości, które dają możliwość użytkownikom nieograniczonej identyfikacji ludzi. (O podobnym rozwiązaniu od innego dostawcy, które ma stosować rosyjska policja, pisaliśmy w połowie zeszłego roku). Ton-That potwierdził w „NYT”, że „zaprojektował prototyp do użytku z okularami o rozszerzonej rzeczywistości, ale powiedział, że firma nie planuje ich produkcji”.

Oprócz medialnej burzy aplikacja wywołała zainteresowanie organów bezpieczeństwa na całym świecie. Firma planuje szybką ekspansję. Wiadomo też, że chce rozszerzyć zasięg na 22 kolejne kraje. Ton-That kilka dni temu zaprzeczał, że technologię sprzedał już do Chin, Rosji i Iranu.

Narcyzm kosztuje

Przeciek aplikacji do ogólnego użytku oznaczałby, że wyszukiwanie kogoś za pomocą jego zdjęcia stałoby się tak łatwe, jak użycie wyszukiwarki Google. To byłby koniec publicznej anonimowości, nowe możliwości dla przestępców itp.

Z drugiej strony niektórzy zwracają uwagę na to, że to ludzi należy winić za eksponowanie każdej minuty ich życia prywatnego poprzez Facebook i inne aplikacje społecznościowe. Jak napisała jedna z czytelniczek „NYT” w komentarzu pod artykułem o Clearview: „Narcyzm ma przecież swoją cenę”.