• W całej Polsce wchodzą w życie uchwały krajobrazowe, których celem jest m.in. walka z chaosem reklamowym
  • Walka z plagą reklam to dla miast duże wyzwanie logistyczne
  • Samorządom mogą pomóc inteligentne systemy, które zautomatyzują dużą część pracy

Jeśli chodzi o doznania zmysłowe, każdy, kto porusza się ulicami polskich miast, poza dziurami w drogach może odczuć jeszcze jeden łączący te przejazdy element, który rzuca się w oczy – wszechobecne reklamy. Nie są to jednak niestety wyjęte żywcem z PRL (to jego jaśniejsze oblicze) neony rozświetlające ulice. Nie mówimy również o klasycznych i nawiązujących do minionych epok szyldów nad warsztatami na warszawskiej Pradze czy w gdańskim Wrzeszczu.

Problematyczne reklamy w Polsce to wizualny śmietnik – tysiące niespójnych ze sobą, obdrapanych billboardów ciągnących się od rogatek miast po same centra. Stojących często jeden przy drugim, zasłaniających budynki i przestrzeń miejską. Do tego dochodzi niezliczona liczba niewielkich reklam naklejonych na budynkach, parkanach czy drzewach, rok w rok zarastających ulice polskich miast. Często nielegalnie.

Wnętrze auta dokonującego inwentaryzacji pasa drogowego

Samorządy od lat nie panowały nad tym bałaganem. W 2015 roku przyjęto ustawę, która miała raz na zawsze zlikwidować problem bezpańskich reklam, dając miastom narzędzie do egzekwowania prawa wobec firm umieszczających tego typu materiały. Samorządy miały w ciągu następnych lat przyjąć uchwały dotyczące reklam w mieście zgodnie z obowiązującą ustawą. Uchwały te wskazywały dziesiątki rodzajów reklam, a następnie miejsca, w jakich taka reklama może funkcjonować, a w jakich nie. Wprowadzono też okresy przejściowe, które powoli się kończą. Czy to oznacza „żniwa” dla urzędników? I tak, i nie.

Armia (urzędników) na ulicach

Firmom lub administratorom nieruchomości, na których zakazane reklamy nie zostaną usunięte, grożą poważne kary finansowe.

To 40-krotność maksymalnej opłaty za legalną reklamę (składającej się ze stawki na nośnik – góra 2,59 zł – i stawki za metraż – nie więcej niż 0,23 zł za 1 mkw.). Za każdy dzień.
Przykładowo: nielegalna reklama o powierzchni 10 mkw. kosztowałaby właściciela za każdy dzień nieusunięcia ok. 196 zł (2,59 x40 + 0,23x40x10).

W ten sposób tylko w Gdańsku naliczono w 2019 roku ponad 100 tys. zł kar. A były to kary za reklamy nowe, a od kwietnia 2020 roku, kiedy przestanie obowiązywać okres przejściowy, miasto weźmie pod uwagę także i stare reklamy.

Jednocześnie, aby skutecznie egzekwować to prawo, trzeba by wysłać na ulice armię urzędników, aby na podstawie posiadanych dokumentów, np. numerów działek, zewidencjonowali każdą reklamę na wskazanej nieruchomości. Jest to prawie niewykonalne i pociągałoby za sobą ogromne koszty.

W Polsce pojawiły się wyspecjalizowane firmy, które oferują inwentaryzację pasa drogowego. Jednak jeżeli chodzi o inwentaryzację reklam, poza warszawską Smart Factor żadna firma nie wyszła na rynek z taką usługą. Część miast próbowała pozyskiwać informacje o reklamach ze zdjęć ukośnych. Umożliwiają one wizyjną analizę fasad i ścian budynków widocznych z każdej strony, analizę m.in. zagospodarowania działek czy pasa drogowego. Jednak – po pierwsze – był to proces ręczny, a po do drugie – nie dawał możliwości identyfikacji wymiarów z dokładnością, która pozwalałaby później skutecznie argumentować urzędnikom decyzje podejmowane na mocy uchwał krajobrazowych. Kilka miesięcy temu całkiem inną ofertę dla samorządów z wykorzystaniem metod sztucznej inteligencji zaproponowała firma ze stolicy.

Od parkingów do parkanów

O Smart Factor zrobiło się głośno, gdy firma zaczęła odpowiadać w Warszawie za technologię e-kontroli pojazdów stojących w strefie płatnego parkowania niestrzeżonego (pisaliśmy o tym projekcie w styczniu).

Na system składają się na razie dwa elektryczne samochody wyposażone w kamery i czujniki umieszczone na dachu pojazdu. Kamery skanują numery rejestracyjne pojazdów zaparkowanych w strefie, natomiast Zarząd Dróg Miejskich weryfikuje wniesienie opłaty. Efekt? Od 7 do 31 stycznia samochody skontrolowały ponad 100 tysięcy pojazdów, a w porównaniu do stycznia 2019 roku wpływy z opłat za postój wzrosły o 12 procent.

Efekt przejazdu w poszukiwaniu nielegalnych reklam w formie mapy

O ile spółkom zajmującym się parkowaniem sen z powiek spędzają kierowcy niepłacący za parking lub parkujący w miejscach niedozwolonych, o tyle wydziały architektury zastanawiały się, jak zrobić ewidencję reklam w mieście.

Rozwiązanie stworzone przez Smart Factor dzięki wykorzystaniu mobilnego systemu pomiarowego, sztucznej inteligencji oraz integracji danych miejskich pozwala na identyfikację i pomiar reklam w 3D, ale również na weryfikację ich legalności.

– Chcieliśmy zaoferować samorządom rozwiązanie, które wesprze je w obowiązku związanym z wprowadzeniem uchwał krajobrazowych. Naszą intencją było to, aby znaleźć obszar, który wymaga wsparcia technologicznego, a jednocześnie wiedzy po stronie samorządów, tam, gdzie moglibyśmy użyć tej technologii, którą już mamy, a nie zaczynać od początku – mówi nam Tomasz Turczynowicz, prezes Smart Factor.

– Możemy policzyć reklamy, a także pomierzyć ich powierzchnię, wskazując konkretne numery nieruchomości bez wychodzenia z urzędu. W normalnych warunkach to geodeta musiałby wyjść i pomierzyć całość, urzędnik musiałby dokonać weryfikacji. Dla takich dużych miast jak Warszawa jest to prawie niemożliwe – przekonuje.

Jak działa system

– Korzystamy między innymi z semantycznej segmentacji zdjęć i chmur punktów oraz neuronowych sieci konwolucyjnych dla samych zdjęć w celu anonimizacji danych źródłowych, detekcji oznakowania drogowego, analizy stanu nawierzchni jezdni oraz wstępnego rozpoznawania innych elementów – wylicza różne rozwiązania Rafał Marczuk ze Smart Factor.

Na samochodach firma umieszcza kamery i skanery laserowe pozwalające na mapowanie miasta. W aucie działa system służący do fotorejestracji, czyli robienia zdjęć poklatkowych pasa drogowego oraz budowania tzw. chmury punktów. Kierowca jedzie po drodze wyznaczonej na mapie, a system dokonuje odpowiednich pomiarów. Powinien pokonywać trasę z odpowiednią prędkością – maksymalnie do 60 km/godz.

Na dachu auta są umieszczone dodatkowo dwa wysokiej klasy urządzenia GPS z systemem inercyjnym, które pozwalają na bardzo dokładną lokalizację pojazdu. Przy budowaniu chmury punktów ważne jest, aby była ciągła – przy każdym przechyleniu samochodu musi być zachowana sztywność z jednostką inercyjną. Z tyłu auta znajdują się dwa lidary, każdy z nich buduje chmurę punktów. Jest na tyle gęsta, że pozwala na detekcję nawet linii energetycznych bądź telekomunikacyjnych, mających średnicę kilkunastu milimetrów.

– Największym wyzwaniem jest fuzja sensoryczna kamer z lidarami, aby się to nie rozjeżdżało w czasie. Mamy autorskie narzędzia do prezentacji chmury punktów, potrafimy odczytywać ją i klasyfikować automatycznie – zaznacza Marczuk.

Narzędzie dla urzędników pozwalające analizować dane z systemu

Jeżeli narzędzia automatyczne wymagają korekty lub są nieczytelne, wszelkie zmiany można nanieść ręcznie. W rezultacie urzędnik za pomocą systemu od Smart Factor może otrzymać zarówno tabelkę z ewidencją reklam w mieście oraz ich powierzchnią, jak również narzędzie z interfejsem pozwalającym na potwierdzenie, czy dana reklama jest zgodna z prawem, czy powinna zostać usunięta (a przejazd kontrolny po jakimś czasie może wykryć, czy tak się stało).

Łowca reklam w terenie

Pierwsze testy systemu Smart Factor do analizy reklam zostały już przeprowadzone w Kielcach. Kolejnego objazdu dokonano w pomorskiej Rumi.

– Dzięki rozwiązaniu, jakie wybraliśmy, otrzymujemy system informacji przestrzennej, gdzie na mapie będą zaznaczane wszystkie reklamy oraz ich wielkość. Co więcej, jeżeli coś się zmieni w mieście, to można nanieść te zmiany – informuje nas Karina Wiśniewska, naczelnik Wydziału Urbanistyki i Architektury miasta Rumi. – Nie wyobrażam sobie uchwały krajobrazowej bez inwentaryzacji reklam, a inwentaryzacji przeprowadzonej bez systemu. Nie da się przeprowadzić takiego procesu za pomocą urzędników, choćby ze względu na bardzo długi czas i ewentualne błędy wynikające z analizy ręcznej i poważne koszty z tym związane – tłumaczy.

Tamtejsi urzędnicy w ciągu najbliższych trzech tygodni dostaną raport dotyczący ewidencji reklam w mieście.

W przypadku Kielc wiemy już więcej. Test na zaledwie 700 metrach kilometrowej trasy w centrum miasta wskazał, że ponad 50 procent reklam w mieście było ustawionych nielegalnie.

– W zeszłym roku wykonaliśmy pilotażowy projekt obejmujący skanowanie wybranych pasów drogowych w mieście w zakresie inwentaryzacji i analizy zajęć pasa drogowego z wykorzystaniem mobilnego skaningu laserowego – tłumaczy Anna Dwurnik, główny specjalista w Biurze ds. Inteligentnego Zarządzania Zrównoważonym Rozwojem – Smart City w Kielcach.

– Chcieliśmy sprawdzić, czy to przyniesie wymierne efekty. Wybraliśmy ok. 5 km pasów drogowych w różnych miejscach miasta. Z przeprowadzonej przez Smart Factor analizy, po porównaniu z wydanymi przez Miejski Zarząd Dróg zezwoleniami, wynikało, że na tych odcinkach zlokalizowano w pasach drogowych i poza nimi ok. 700 reklam, z czego 379 było nielegalnych. Oczywiście najwięcej nielegalnych reklam znajdowało się w ścisłym centrum (ponad 150), w reprezentacyjnej części miasta – opisuje pilotaż urzędniczka.

– Zostały także przeanalizowane skanowane odcinki pasów drogowych pod kątem ich zajętości przez infrastrukturę sieciową [związaną np. z przesyłem gazu, prądy, wody, ciepła -red.], za którą nie są pobierane należne gminie opłaty. Z analizy wynikało, że takie opłaty pobierane są zaledwie w kilkudziesięciu procentach. Oczywiście wyegzekwowanie ich nie będzie prostym zadaniem, ale zwłaszcza w obecnych uwarunkowaniach i sytuacji samorządów na pewno wartym podjęcia – mówi urzędniczka.

– Takie działania ewidentnie niosą za sobą korzyści. Po pierwsze, w kwestii inwentaryzacji reklam i uporządkowania chaosu z nimi związanego, a po drugie – w egzekwowaniu opłat za nielegalne zajecie pasów drogowych. To wszystko dodatkowo może przynieść realny dochód dla miasta – podsumowuje Dwurnik. I dodaje: – Miasto Kielce planuje w tym roku wykonanie inwentaryzacji wszystkich reklam w całości ścisłego centrum.

System Smart Factor nie jest certyfikowany, jest tylko wsparciem dla samorządów. Więc za każdą decyzją urzędnika podjętą na jego podstawie musi iść dokumentacja w postaci protokołów, dołączenia zdjęcia i innych procesów. Jednak dzięki inwentaryzacji reklam samorządy mogą przede wszystkim poznać skalę problemu i jak na dłoni otrzymują informację, gdzie stoją niedozwolone reklamy, na której działce, kto jest właścicielem nieruchomości itd. Urzędnikowi pozostaje przygotować pismo z wezwaniem do usunięcia nielegalnego banera.