Drony wykorzystujące uczenie maszynowe i wyposażone w kamery termowizyjne będą wspierać ratowników wodnych na bałtyckich plażach
Maszyny mają specjalny mechanizm, który podaje boję ratunkową i pozwala odholować tonącego do brzegu. A już wkrótce drony będą miały kamery termowizyjne.
Sposób na fałszywe alarmy
Według statystyk SAR – Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa – w 2019 roku przeprowadzono 327 akcji ratowniczych, w tym 134 to były akcje ratowania życia ludzkiego na morzu.
Z kolei ze 105 akcji wyjaśniających ponad 50 procent to były fałszywe alarmy. Tylko statystyki jednego, sopockiego WOPR-u odnotowują ponad 300 akcji w minionym roku, w tym ponad 150 dotyczyło ratowania życia. Można więc szacować, że w 2019 roku ratownicze służby morskie podległe zarówno poszczególnym WOPR-om, jak i SAR przeprowadziły na wszystkich podległych akwenach kilka tysięcy akcji. Ile wśród nich było fałszywymi alarmami? Trudno stwierdzić, ale problem z pewnością jest znaczący.
Ratownik musi sprawdzić każdy alarm, także te fałszywe. A gdyby tak mógł zdalnie potwierdzić, czy alarm nie jest fałszywy? Do tego mogą służyć drony gdyńskiej spółki Pelixar.
Kamera termowizyjna pozwoli łatwiej wykryć rozbitka
Obecnie drony są wyposażone w kamery RGB, które są stosowane standardowo w dronach ratowniczych (pokazują one obrazy rzeczywiste). Ale w przyszłości maszyny będą doposażone w kamery termowizyjne, a uzyskane dzięki nim dane będą analizowane w czasie rzeczywistym na pokładzie drona. To pozwoli urządzeniu automatycznie reagować na zagrożenia – tłumaczy Sebastian Nowicki, COO i współwłaściciel Pelixar.
Rozwiązania stosowane na świecie wykorzystują kamery RGB wspierane przez algorytmy uczenia maszynowego. Jednak użyta w nich sztuczna inteligencja potrzebuje takiej mocy obliczeniowej, że na dronie nie da się tego pomieścić. Zazwyczaj potrzebny jest jakiś samochód dowodzenia z komputerami.
Pelixar postawił na kamery termowizyjne, ponieważ woda ma dość równomierną ekspozycję termiczną, co łatwiej pozwala wykrywać zmiany temperatury.
Sztuczna inteligencja na pokładzie
Dzięki kamerze termowizyjnej dron wykrywa różnice termiczne i wysyła alert do operatora. Po czym następuje przełączenie na kamerę RGB, a operator może wyzumować obraz i sprawdzić obiekt. Jeśli okaże się, że to na przykład kłoda drewna nagrzana promieniami słonecznymi, dron wznawia misję, automatycznie przełączając się na termowizję. Gdyby zaś okazało się, że w wodzie znajduje się człowiek potrzebujący pomocy, dron jest w stanie podać mu do rąk bojkę ratowniczą.
Dron Pelixar dzięki wykorzystaniu specjalnej technologii połączonej z kamerami podaje boję bezpośrednio do rąk człowieka. Tym różni się od dronów stosowanych w Niemczech, USA czy Australii, które rzucają bojkę w pobliżu rozbitka.
Autonomia w sferze marzeń
– Jeśli nie jest to daleko od brzegu, to nasz dron jako jedyny na świecie ma możliwość holowania rozbitka do brzegu lub innego bezpiecznego miejsca lub podholowania go, zanim podpłyną inne służby ratownicze. System działa w trybie półautomatycznym. Operator tylko zaciąga drążek do siebie, a sam dron reguluje prędkość holowania, kąt przechyłu i obciążenie – wyjaśnia Nowicki.
Dodaje, że unika słowa „autonomia”, bo na razie jest ona w sferze marzeń. – Operator musi nacisnąć joystick, dać komendę „holuj”, ale automatyka poszukiwawcza to jest coś, nad czym pracujemy – zapewnia.
Dron ratownik drogi
Dron wraz z osprzętem dla operatora kosztuje ok. 60 tysięcy złotych. Polskie plaże patroluje pięć takich maszyn. Dla porównania w Niemczech już w 2018 roku drony patrolowały 17 plaż. Rozwój drona dofinansuje Unia Europejska z programu Szybka Ścieżka w ramach RPO WP 2014-2020. Wkrótce dron z kamerą termowizyjną będzie testowany na wodach Bałtyku przy sopockiej plaży.
Podstawowe parametry drona
Zasięg – 2-3 km nadawania obrazu w full HD
Czas lotu – 20 min (nie patroluje 24h, tylko jest rzucany do analizy pewnego obszaru poszukiwawczego)
Prędkość – do 80 km/godz.
Dron może holować osoby o wadze nawet do 120 kg, bojkę holowniczą spuszcza na linie