Gdzie będą się przenosić uchodźcy klimatyczni z terenów, które zaleje podnoszący się ocean? W Stanach Zjednoczonych przewiduje to sztuczna inteligencja
Spalając węgiel, ropę i gaz bezustannie wysyłamy do atmosfery setki tysięcy ton dwutlenku węgla, który zatrzymuje ciepło słońca przy powierzchni ziemi. Według prognoz naukowców do końca tego stulecia średnia temperatur naszej planety podniesie się przynajmniej o 1,5 stopnia. Cieplejsza woda zajmuje większą objętość, więc poziom oceanów podniósłby się nawet wtedy, gdyby rosnąca temperatura nie topiła lodowców (niestety, topi). Licząc oba zjawiska, poziom światowego oceanu podniesie się w prognozowanym czasie o co najmniej metr. To bardzo ostrożne szacunki.
Do końca tego wieku te zmiany zmuszą nawet setki milionów ludzi do poszukiwania nowych domów. W samych Stanach Zjednoczonych na terenach zagrożonych zalaniem mieszka kilkanaście milionów osób. Zagrożone zatopieniem są obszary Karoliny Północnej i Wirginii, gęsto zaludniona południowa Floryda oraz duży obszar dwóch miast – Bostonu i Nowego Orleanu. Naukowcy postanowili zbadać, gdzie będą się przenosić klimatyczni uchodźcy.
Gdy migracja przebiega naturalnie, jest doskonałym silnikiem aktywności ekonomicznej i rozwoju. Ale gdy jest narzucona przez czynniki zewnętrzne, spada produktywność, a wskutek rozpadu społeczności kapitał ludzki i społeczny maleją
Moreno Cruz, ekonomista i współautor badania
W badaniu wykorzystali sztuczną inteligencję. Wprowadzili do algorytmu dane obrazujące migracje po przejściu huraganów Katrina i Rita oraz wskazujące, które obszary zostaną zabrane przez ocean i ile osób na nich mieszka. To pierwszy raz, gdy do takiej symulacji wykorzystano algorytmy uczenia maszynowego. Wyniki opublikowano w „PLOS One”.
Z predykcji wynika, że mieszkańcy nadbrzeżnych obszarów USA będą przenosić się głównie do Atlanty i Dallas oraz podmiejskich i pozamiejskich terenów na środkowym zachodzie USA. Model przewiduje też, że część z nich przeniesie się do Houston.
To ostatnie nie jest najrozsądniejszym pomysłem, zważywszy na to, że Houston leży nad brzegiem Zatoki Meksykańskiej. W sierpniu 2005 do tego sześciomilionowego miasta przybyło 150 tysięcy mieszkańców Nowego Orleanu, którzy uciekli przed huraganem Katrina. Miesiąc później zaś trzeba było ewakuować z miasta 2,5 miliona osób, gdy nadciągnął huragan Rita.
Ale, jak wynika z pracy badaczy, wzrost poziomu mórz wpłynie też na decyzje o migracji osób zamieszkujących nie tylko bezpośrednio zalewane tereny. Na przykład do hrabstw otaczających Los Angeles mogą przybyć dziesiątki tysięcy osób, które zamierzały osiąść na wybrzeżu, lecz wskutek wzrostu poziomu mórz będą szukać innych miejsc.
Takie symulacje pozwalają oszacować lokalnym władzom i urbanistom, gdzie należy rozbudowywać infrastrukturę – od dróg po szkoły i przychodnie
Badacze piszą, że migracje spowodowane zmianami klimatu dotkną nie tylko mieszkańców terenów położonych nad samym oceanem – migracja będzie miała bezpośredni wpływ na rynek pracy czy ceny nieruchomości w miastach, do których uda się kilkanaście milionów klimatycznych uciekinierów. „Nasze wyniki wskazują, że każdy powinien przejmować się wzrostem poziomu morza, czy mieszka na wybrzeżu, czy nie”, komentuje Bistra Dilkina, profesor informatyki University of Southern California, główna autorka pracy.
Takie symulacje pozwalają oszacować lokalnym władzom i urbanistom, gdzie należy rozbudowywać infrastrukturę – od dróg po szkoły i przychodnie.
„Gdy migracja przebiega naturalnie, jest doskonałym silnikiem aktywności ekonomicznej i rozwoju. Ale gdy jest narzucona przez czynniki zewnętrzne, spada produktywność, a wskutek rozpadu społeczności kapitał ludzki i społeczny maleją. Zrozumienie takich decyzji o migracji pomaga gospodarce i decydentom przygotować się na nadciągającą przyszłość i sprawić, że migracja stanie się zjawiskiem o korzystnych skutkach”, dodaje Moreno Cruz, ekonomista i współautor badania.
W skali całego globu do końca tego stulecia nowego miejsca zamieszkania poszukać będzie musiało (wedle ostrożnych szacunków) od kilkudziesięciu do (wedle mniej optymistycznych) kilkuset milionów ludzi zagrożonych podnoszeniem się poziomu oceanów. Obszary położone nie wyżej niż 10 metrów nad poziomem morza zajmuje ponad 600 milionów mieszkańców Ziemi.
Jak zaleje Polskę?
Według ostrożnego scenariusza IPCC (Międzyrządowego Panelu do spraw Zmian Klimatu) poziom morza podniesie się do końca tego stulecia o metr. Inne, mniej ostrożne wyliczenia naukowych modeli wskazują, że będzie to około dwóch metrów. Na stronie stworzonej przez NASA można zobaczyć, jak będzie wyglądał każdy zakątek świata, gdy poziom mórz się podniesie.
W Polsce wzrost poziomu wód najbardziej zagraża Żuławom i Nizinie Szczecińskiej. Zalane mogą zostać tereny od Gdańska (gdzie starówka leży jedynie 80 cm nad obecnym poziomem morza) na zachodzie po Elbląg na wschodzie oraz Tczew i Malbork na południu. Zagrożone są też Świnoujście i Szczecin, a dolina Odry aż po Cedynię. Półwysep Helski i Mierzeja Wiślana staną się archipelagiem wysp, które podczas sztormów będą znikać pod wodą. Ponadto zagrożone są tereny między jeziorem Żarnowieckim a Władysławowem, spora część wybrzeża między Darłowem a Koszalinem oraz między Kołobrzegiem a Kamieniem Pomorskim. W sumie potop może zająć około 2 tys. km kw. powierzchni Polski (dla porównania stolica ma powierzchnię czterokrotnie mniejszą, nieco ponad 500 km kw.). Oczywiście to wszystko w przypadku braku jakichkolwiek działań ze strony człowieka.
Prof. Jacek Piskozub z Instytutu Oceanografii PAN w wypowiedzi dla „Dziennika Bałtyckiego” ostrzegał, że ochrona wybrzeży nie będzie łatwa. Oprócz kosztów finansowych pociągnie za sobą problemy społeczne, takie jak wysiedlenia, zniszczenie pól uprawnych czy zasolenie wody pitnej (na przykład zbiornika w Parku Reagana, skąd czerpana jest jedna trzecia słodkiej wody potrzebnej mieszkańcom Gdańska).