Interesuje się sztuczną inteligencją, elektroniką, robotyką, kognitywistyką i futurologią. Lista jego osiągnięć wydaje się w pierwszej chwili nieprawdopodobna, zważywszy że ma 25 lat i nie skończył jeszcze studiów

Petros Psyllos wita nas w małym mieszkanku w bloku, w którym mieści się Hotel Asystenta Politechniki Białostockiej (gdzie studiuje na Wydziale Informatyki). Ma tutaj swoją pracownię. Wszędzie walają się dziwne urządzenia i bliżej niezidentyfikowane części komputerowe.

Na stole stoi Polobot – robot stworzony na obraz i podobieństwo Piotra, ubrany nawet w jego koszulę, choć zdecydowanie brzydszy od oryginału.

– Nie zrażajcie się jego wyglądem – śmieje się Piotr. – Dopiero uczę się budować fizyczne fantomy, to nie jest moja specjalność. Najpierw powstał mój wirtualny awatar w komputerze, ale awatar ludziom nie wystarcza, ludzie chcą czegoś namacalnego. Skonstruowałem więc tego robota, który jest emanacją programu chatbota i imitatora głosu.

Stworzyłem go na swoje podobieństwo, aby testować algorytmy sztucznej inteligencji. Inspirowałem się powieściami Stanisława Lema. Twarz powstała z sylikonu na podstawie gipsowego odlewu mojej twarzy. Nasadziłem ją na plastikową czaszkę. Wewnątrz jest 18 małych serwomechanizmów, które odpowiadają za ruch oczu, policzków, ust czy nosa. Może się uśmiechać i ruszać ramionami.

Przyznaję, że z bliska jest dość obrzydliwy. Przy okazji sprawdzam hipotezę doliny niesamowitości! Faktycznie – im to „coś” wygląda bardziej jak człowiek, tym większą czujemy sympatię, ale oczywiście do pewnego momentu. Jeśli robot wygląda prawie identycznie jak my, ale jednocześnie zachowuje się inaczej, to takich stworów się boimy. Ale w miarę doskonalenia naśladowania człowieka przez robota sytuacja się zmienia i sympatia znów wzrasta.

Robot przynajmniej budzi większe emocje niż wirtualne postaci. Cały czas badam, w jaki sposób ludzie reagują na takie roboty społeczne, które używane będą powszechnie w wielu miejscach i dziedzinach: w galeriach handlowych, muzeach, szpitalach, podczas eventów czy do opieki nad osobami starszymi. To jest nowy rodzaj interfejsu człowiek – maszyna.

Chciałbym stworzyć kiedyś robota podobnego do Stanisława Lema, mojego ulubionego pisarza, który mówiłby jego głosem i w jego stylu. Albo elektroniczno-informatyczno-mechatroniczną kopię Raya Manzarka, współzałożyciela grupy The Doors, pochodzącego z Białegostoku

Petros włącza robota i siada obok. Polobot ożywa, porusza głową, ramionami i – jakby był na konferencji naukowej – zaczyna wykład o sztucznej inteligencji.

– Mówi moim głosem – wyjaśnia Piotr. – Nauczył się go na podstawie nagrania mojego godzinnego wystąpienia. Wystarczy, że posłucha kogoś przez kilkadziesiąt minut, i potrafi imitować dany głos. Ma też kamerę, która pozwala mu rozpoznawać przedmioty i ludzi. Można z nim porozmawiać po polsku, uczył się języka z polskich filmów i seriali. Może kiedyś zostanie prezenterem lub będzie mógł na przykład poprowadzić sesję terapeutyczną. Chciałbym też stworzyć kiedyś robota podobnego do Lema, mojego ulubionego pisarza, który mówiłby jego głosem i w jego stylu. Albo elektroniczno-informatyczno-mechatroniczną kopię Raya Manzarka, współzałożyciela grupy The Doors, pochodzącego z Białegostoku. Dużo jeszcze przede mną, jeśli chodzi o kwestie mechaniczne – uśmiecha się. Mogę to zrobić wirtualnie, już dziś mam taką techniczną możliwość, aby za pomocą sztucznej inteligencji „wskrzesić” Marilyn Monroe lub dowolną inną postać na ekranie mojego komputera. Im więcej danych ta osoba po sobie zostawiła, tym lepiej.

– A tak w ogóle to bardzo ciekawa sprawa: czy tworząc robota Stanisława Lema, nie złamię prawa? Czy jego głos nie jest chroniony? Gdyby mój robot wymyślił i zaśpiewał piosenkę głosem Czesława Niemena i w jego stylistyce, to do kogo należałyby tantiemy? Do rodziny Niemena czy może do mnie?

Adres filmu na Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=nFUu09PKTcg&feature=youtu.be

Wynalazca i jego dzieło – Polobot – prezentują się naszym czytelnikom

Innowator w puszczy

Piotr Psyllos interesuje się sztuczną inteligencją, elektroniką, robotyką, kognitywistyką i futurologią. Lista jego osiągnięć wydaje się w pierwszej chwili nieprawdopodobna, zważywszy że ma 25 lat i nie skończył jeszcze studiów – przed nim ostatni semestr Wydziału Informatyki Politechniki Białostockiej.

Mimo to został już uznany przez amerykańskiego „Forbesa” za jednego z 30 najlepszych europejskich innowatorów przed „30” oraz przez Massachusetts Institute of Technology Review za jednego z 10 najzdolniejszych młodych wynalazców w Polsce. Jest laureatem New Europe 100 – listy liderów innowacji w Europie Środkowo-Wschodniej według „Res Publiki”, Funduszu Wyszehradzkiego, Google’a i „Financial Timesa”. Został nagrodzony przez World Invention Intellectual Property Associations in International Federation of Inventors’ Associations za „wybitne osiągnięcia w dziedzinie wynalazczości”.

Na swoim koncie ma ponad 17 nagród w dziedzinie wynalazczości o zasięgu krajowym i międzynarodowym. Laureat krajowego i finalista centralnego etapu Imagine Cup w Seattle – reprezentował Polskę w największym konkursie technologicznym, organizowanym przez Microsoft. Laureat konkursu „Najlepsi z najlepszych” Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Zdobywca głównych nagród od Chińskiego Stowarzyszenia Innowacji, francuskiego Ministerstwa Zdrowia i Spraw Społecznych oraz belgijskiego Ministra Budżetu i Funkcji Publicznej. Laureat Podlaskiej Marki Roku 2016 w kategorii Odkrycie.

Piotr Psyllos (w środku) na rozdaniu nagród w konkursie „Innovators Under 35 Poland” organizowanym przez prestiżowy MIT Technology Review. 2016, Warsaw Spire

– Nie chciałeś studiować za granicą? – dziwię się.

– Jeszcze nie, zresztą nie lubię podróżować! – śmieje się Piotr. – Polska jest dobrym miejscem na budowanie start-upu, a to jest moim obecnym celem. Jest dużo wsparcia z funduszy europejskich. Zresztą byłem już w wielu krajach – we Francji, w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, ale jakoś najlepiej czuję się w Polsce.

Rektor politechniki w Białymstoku zaproponował mi indywidualny tok studiów już od pierwszego roku, mieszkanie, własne laboratorium, stypendium stowarzyszenia Odkrywcy Diamentów na bardzo dobrym poziomie i pieniądze na wyjazdy naukowe. Nikt nie zapewniłby mi lepszych warunków na polskiej uczelni, a na studiowanie w USA przyjdzie czas.

Poza tym nie cierpię dużych miast – w Warszawie wytrzymuję góra trzy dni. Nawet Białystok jest dla mnie za duży. Najchętniej mieszkałbym gdzieś w Puszczy Knyszyńskiej, w Krynkach albo Supraślu. Internet sprawia przecież, że można mieszkać na wsi i mieć kontakt z całym światem. Kiedyś ludzie będą płacić duże pieniądze, żeby móc mieszkać w takim Supraślu…

Od Homera do oka dla niewidomych

Piotr alias Petros niemal całe życie mieszka w Białymstoku, ale urodził się w Grecji na wyspie Chios. Jego matka jest Polką, z wykształcenia ekonomistką, a ojciec Grekiem – kucharzem na Chios, skąd podobno pochodził Homer.

– Rodzice tam się poznali, tam się urodziłem. Jeżdżę do taty, znałem grecki, ale niestety rzadko używam. Ostatnio telewizja grecka nagrywała o mnie reportaż i musiałem mówić w innym języku niż grecki, bo nie potrafiłem się dobrze wysłowić. Na pewno gdybyśmy tam zostali, byłbym dzisiaj innym człowiekiem. Chios to skansen, nie ma tam zbyt dużo innowacji, raczej króluje tradycja. Może gdyby nie mój dziadek elektryk, tobym się w ogóle nie zainteresował elektroniką?

Jego przygoda z technologią zaczęła się, kiedy miał sześć lat, w warsztacie dziadka w Białymstoku.

– To on nauczył mnie podstaw elektryki. Bardzo lubiłem siedzieć z nim i majstrować. Pod jego okiem budowałem swoje pierwsze kosiarki i odkurzacze.

SI jest i w najbliższym czasie będzie jedynie narzędziem. Może mieć dużo złych i dużo dobrych zastosowań. Wszystko zależy od tego, kto i do czego będzie jej używał. Jedno jest pewne. Musimy się nią zajmować, bo inaczej zostaniemy daleko w tyle za światem

Kiedy miałem około dziewięciu lat, horyzonty mi się poszerzyły, bo mama zaprenumerowała dwa miesięczniki: „Elektronika dla wszystkich” i „Młody Technik”. Tam drukowane były schematy różnych urządzeń. Patrząc na nie, budowałem własne układy elektroniczne: tablice z diodami, wyświetlacze zegarków, mrugające choinki.

Kiedyś, pamiętam, skonstruowałem nadajnik radiowy, wstroiłem się w częstotliwość stacji radiowej, której słuchali nasi sąsiedzi, i zagłuszałem ją. Innym razem odkryłem, że ze starych słuchawek telefonicznych mogę wyjąć mikrofony węglowe. Porozkładałem je po domu, podłączyłem do głośnika i zasilania i podsłuchiwałem dorosłych.

W gimnazjum trafił do koła informatycznego, gdzie zaczął pisać pierwsze programy.

– Chciałem połączyć elektronikę z informatyką – dziedziną, którą dopiero poznałem. Postanowiłam programować mikrokontrolery. Zacząłem budować samochody zdalnie sterowane, piloty. Zainteresowałem się sztuczną inteligencją.

Pierwsze poważniejsze urządzenie zbudował w 2012 roku. Był wtedy w pierwszej klasie technikum.

– Skonstruowałem opaskę na głowę, która była prostym elektroencefalografem. Elektrody wykonałem ze styków antenowych. Z pomocą fal mózgowych – przez świadome kontrolowanie stanu umysłu – można było sterować pracą urządzeń elektrycznych, włączać i wyłączać radio czy telewizor.

Kolejnym urządzeniem była „gadająca” rękawica. Zasada jej działania jest banalna. Każdy palec odpowiada za inną grupę liter; wybieramy ją kciukiem. Za pomocą palców „piszemy” więc tekst, który wyświetla się na wyświetlaczu i jest też wypowiadany przez syntetyzator mowy. Potem zrobiłem jeszcze cyfrowy naparstek, który jest taką wirtualną kredą. Tu też sztuczna inteligencja analizuje nasze gesty. Jest trochę toporny, tak jak i rękawica, wtedy jeszcze nie wiedziałem, że liczy się design…

W 2013 roku zgłosił rękawicę na konkurs Innowacji Technologicznej. Zdobył pierwsze miejsce.

Projekt Matia. Urządzenie, które umie rozpoznawać obiekty w otoczeniu osoby niewidomej i informować ją o nich za pomocą audiodeskrypcji

– To właśnie wtedy zetknąłem się z problemami osób niepełnosprawnych. Okazało się, że moje urządzenia mogłyby się przydać osobom sparaliżowanym czy głuchoniemym. Mój opiekun naukowy, dr inż. Jerzy Sienkiewicz, wpadł na pomysł, żeby rękawicę testować w domu opieki społecznej w Białymstoku.

Zgłosił się także do mnie pan Tomasz Strzymiński z Fundacji Audiodeskrypcja, który opowiedział mi o problemach osób niewidomych. Tak się składało, że właśnie pracowałem nad algorytmami przetwarzającymi obrazy. Postanowiłem skonstruować oko dla niewidomych, które umiałoby rozpoznawać obiekty w otoczeniu osoby niewidomej i informować ją o nich za pomocą audiodeskrypcji.

Prototyp zrobiłem w 2016 roku, nazwałem go „Matia”. W tej chwili aplikacja Matia 2 jest wdrażana w muzeach i pomaga niewidomym „zobaczyć” dzieła sztuki. To przy Oku nauczyłem się tworzyć sztuczną inteligencję, która widzi i słyszy, co mi się bardzo przydało przy pracy nad robotem.

W 2016 roku Psyllos podczas międzynarodowego konkursu Imagine Cup został zaproszony na rozmowę w głównej siedzibie Microsoftu w Redmond. Okazało się, że nad podobnym rozwiązaniem dla niewidomych pracuje w Microsofcie ponadstuosobowy zespół. Zaproponowali mu pracę. – Pojechałem, ale w tamtym momencie nie byłem zainteresowany pracą u nich i tę sprawę odroczyłem – mówi Piotr.

– Nie lubię pracy w dużych korporacjach, bo jest się tam nic nieznaczącym trybikiem w dużej maszynerii. To mi nie odpowiada, bo zawsze chciałem być solistą, a nie chórzystą. Wolę pracować nad własnymi projektami i budować własny start-up. Rok później Microsoft wypuścił system dla niewidomych, szybszy i dokładniejszy od mojego. Bo Matia sprawdza się w muzeum, ale na zewnątrz, kiedy potrzebna jest natychmiastowa informacja na temat na przykład nadjeżdżającego samochodu, jest trochę zbyt wolna; potrzebuje paru sekund, zanim zareaguje na przeszkodę. Poza tym ich system jest darmowy. Taki gigant może sobie na to pozwolić; w moim wykonaniu musiałoby to kosztować z 9 tysięcy. Nie mam szans, żeby konkurować z takimi firmami, które mają znacznie większą ilość danych do trenowania sztucznych sieci neuronowych. Do tylu danych i potężnych mocy obliczeniowych nigdy nie będę miał dostępu.

W 2016 r.w Seattle Piotr Psyllos reprezentował Polskę w finale największego konkursu technologicznego organizowanego przez Microsoft – Imagine Cup. Obok niego stoją jego opiekun naukowy dr Jerzy Sienkiewicz i Krzysztof Bujnarowski – członek drużyny PSYLLOSOFT

Ten rynek bardzo szybko się zmienia. To, co jest innowacją wiosną, jesienią już nie jest. Dlatego na razie działam sobie na luzie, charytatywnie, w wolnym czasie. Testuję sobie różne algorytmy. Na wszystko będzie czas. Najpierw muszę skończyć studia. Na razie nie muszę się martwić o pieniądze, mam stypendium i pracuję zdalnie, głównie nad algorytmami sztucznej inteligencji. Z koleżanką niedawno dostaliśmy dotację z UE na stworzenie specjalnych urządzeń terapeutycznych, a z dr. Jerzym Sienkiewiczem prowadzę prace nad systemem wyposażonym w zaawansowaną sztuczną inteligencję i boty m.in. do redukcji poziomu stresu.

To nie sztuka napisać sztukę

Petros oprócz nauki interesuje się także filmem i teatrem. Popularyzuje wiedzę: robi kursy wideo z informatyki, prowadzi programy telewizyjne o innowacjach – na przykład „Młodzi wynalazcy” lub „Gen innowacyjności” w TVP1. – Lubię opowiadać o informatyce – uśmiecha się. – Uważam, że popularyzacja nauki jest bardzo ważna. Żyjemy w dynamicznie zmieniającym się świecie ¬– jeśli nie nadążymy za przemianami technologicznymi, będziemy niczym Aborygeni, którzy strzelają z łuków w lecące drony, myśląc, że to diabły. Mój wujek jest aktorem, kiedyś słuchał mojej prezentacji i – podobnie jak mój opiekun naukowy – poradził mi, żebym się zapisał do teatru i poćwiczył dykcję. Bardzo się w to wciągnąłem. Zagrałem nawet w „Śnie nocy letniej” Szekspira. Mój komputer też zajmuje się sztuką – pisze sztuki teatralne. „Nakarmiłem” go dziełami Mickiewicza i Szekspira i proszę posłuchać!

Czyta fragment tekstu:
„Adam: Precz! A idźże sobie!
Kajusz: Dziecię! Twoje córki ochroniłem przed śmiercią! Na honor, pan musisz mi wierzyć!”.

– Ta sztuka nie ma sensu, ale na krótką metę można się nabrać, bo dobrze imituje stylistykę. Bawiłem się też w generowanie obrazów malarskich na podstawie malarstwa Beksińskiego. Dla laika to było niezwykle trudne do odróżnienia od prawdziwego Beksińskiego. Z kolei na podstawie muzyki Pink Floyd mój komputer wygenerował swoją muzykę, brzmi trochę psychodelicznie, muszę przyznać.

SI jest i w najbliższym czasie będzie jedynie narzędziem. Może mieć dużo złych i dużo dobrych zastosowań. Wszystko zależy od tego, kto i do czego będzie jej używał. To jest największe zagrożenie, a nie SI sama w sobie. Jedno jest pewne. Musimy się nią zajmować, bo inaczej zostaniemy daleko w tyle za światem.