Pandemia spowodowała, że wiele firm zastanawia się nad transformacją cyfrową. Automatyzacja i robotyzacja mają być sztandarowymi projektami w każdej innowacyjnej firmie. Ale chęć szczera to jeszcze nie wszystko

Pandemia postawiła polski biznes w sytuacji, którą jeszcze kilka miesięcy temu trudno byłoby sobie nawet wyobrazić.

– Nie jest tajemnicą, że duże firmy tworzą strategie i modele działania dostosowane do różnych okoliczności, by w razie gwałtownej zmiany na rynku móc na nią szybciej zareagować – mówi Ewa Wernerowicz, wiceprezydent Pracodawców RP i prezes Vivus Finance. – Jednak nikt nie przewidział tego, co się teraz dzieje. Wszystkie prognozy pokazują, że czeka nas kryzys na niespotykaną skalę, a nasza gospodarka skurczy się po raz pierwszy od 30 lat. Rząd podejmuje oczywiście działania mające ochronić przedsiębiorców i miejsca pracy, ale w opinii ekonomistów to jedynie kropla w morzu potrzeb.

Z drugiej strony mamy do czynienia z wielkim rozwojem usług cyfrowych. Polacy masowo zamawiają przez internet jedzenie, przedmioty codziennego, książki, dokonują w sieci płatności. Czy to oznacza boom na rynku i wielkie wpływy dla firm? Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej przeprowadziło dla Pracodawców RP badanie na temat kondycji biznesu w dobie koronawirusa. Jedynie 5,5 proc. ankietowanych firm uznało, że obecna sytuacja wpłynęła na ich biznes korzystnie.

Z dnia na dzień nasze stanowiska pracy znalazły się w scyfryzowanej rzeczywistości, która miała nadejść dopiero za kilka lat

– Widać ogromny wzrost zainteresowania bramkami płatniczymi i usługami związanymi z obsługą transakcji finansowych online. Jednak na zwiększeniu liczby transakcji w sieci korzystają największe podmioty; ruch w odniesieniu do mniejszych pozostaje bez zmian. W efekcie każdego kryzysu tej wielkości konsumpcja spada; teraz prognozy mówią o spadku o ok. 30 proc. Spadek ten będzie nierównomierny i bardziej uderzy w punkty offline, ale na pewno nie możemy mówić o zwielokrotnieniu zysków rynku cyfrowego; w najlepszym razie dochody utrzymają się tu na niezmienionym poziomie. Ale moim zdaniem to zbyt optymistyczny scenariusz – zauważa Wernerowicz.

Stare już nie wróci

Tymczasem firmy IT prześcigają się w tworzeniu oprogramowania, aplikacji, chatbotów. Zmienia się też radykalnie sposób funkcjonowania przedsiębiorstw. Pracownicy pracują zdalnie z domów, część firm decyduje się na wdrożenia w obszarze RPA (robotic process automation).

– Koronawirus zmusił polskie przedsiębiorstwa do masowego przejścia na pracę zdalną. Z dnia na dzień nasze stanowiska pracy znalazły się w scyfryzowanej rzeczywistości, która miała nadejść dopiero za kilka lat. Dlatego większość firm nie była do tego przygotowana, a wszystkie technologiczne niedociągnięcia wychodzą w czasie rzeczywistym. Dwa główne problemy, które obserwujemy, to za dużo papierowych dokumentów w obiegu oraz za dużo nieuporządkowanych danych w różnych niekompatybilnych systemach – zauważa Piotr Balwierz, wiceprezes Abile Consulting.

Wydaje się, że biznes, jaki znamy, może już nie wrócić. Czy czeka nas zatem rewolucja chatbotów i robotów? Z pewnością, ale nie od razu. Aż 68 proc. przedsiębiorców twierdzi, że ich firma nie jest gotowa na automatyzację lub/i robotyzację. Tylko co czwarty pracodawca uważa, że jego firma jest na to przygotowana. Takie wnioski płyną z pierwszej edycji „Barometru Polskiego Rynku Pracy”, raportu przygotowanego przez firmę Personnel Service.

To nieprzygotowanie nie wzięło się znikąd. Raport wskazuje, że przed pandemią robotyzacją/automatyzacją interesowało się niewiele polskich firm – jeszcze w lutym aż 74 proc. z nich w ogóle nie zamierzało wdrażać związanych z tym technologii. 17 proc. ani nie planowało tego, ani nie wykluczało takiej możliwości w przyszłości.

„Na początku roku tylko co dziesiąte przedsiębiorstwo było w trakcie wdrażania rozwiązań związanych z automatyzacją lub/i robotyzacją” – czytamy w raporcie.

– Epidemia koronawirusa spowodowała, że wiele firm zaczęło zastanawiać się nad możliwością cyfrowej transformacji. Okazało się, że szybsza digitalizacja to najlepsza tarcza antykryzysowa. Zautomatyzowany biznes łatwiej wróci do stanu sprzed epidemii, ponieważ te rozwiązania pomagają oszczędzić czas i zasoby, a jednocześnie poprawiają produktywność – wyjaśnia Krzysztof Inglot, prezes zarządu Personnel Service.

Pracownik na celowniku

Raport wskazuje również na kwestie zatrudnienia w dobie rewolucji technologicznej. Skutki epidemii dla wielu firm będą impulsem do myślenia o nowoczesnych rozwiązaniach, które pomogą podnieść produktywność przy jednoczesnym niezwiększaniu zatrudnienia. W przypadku firm produkcyjnych automatyzacja może oznaczać redukcję etatów.

Aż 68 proc. przedsiębiorców twierdzi, że ich firma nie jest gotowa na automatyzację lub/i robotyzację

– Przewidujemy, że po epidemii firmy będą chętnie inwestować w rozwój elektronicznego obiegu dokumentów (systemy BPM) oraz integrację baz danych i systemów komputerowych. Do tego celu idealnie nadaje się RPA, czyli robotyzacja prac biurowych. To oparty na algorytmach program, który może zautomatyzować proste i powtarzalne czynności, np. przenoszenie danych z programu pocztowego do arkusza kalkulacyjnego lub systemu transakcyjnego. Rozwój biurowej robotyzacji nie spowoduje więc całkowitej likwidacji poszczególnych stanowisk, lecz odciąży pracowników, np. back office’u, od uciążliwych procesów, które zajmowały im często 2-3 godziny dziennie. Zaoszczędzony czas będą mogli przeznaczyć na zadania istotne biznesowo, choć będzie to wymagało podniesienia kompetencji tych ludzi, np. poprzez dodatkowe szkolenia – mówi Piotr Balwierz.

To, co dla ekspertów i pracowników jest źródłem obaw, nie smuci przedsiębiorców. Raport Personnel Service wskazuje bowiem, że w ocenie aż 61 proc. firm automatyzacja lub/i robotyzacja nie przyczyni się do zmniejszenia zatrudnienia. Trudno jednak oczekiwać, że te zmiany nie wpłyną na rynek pracy. Potwierdzają to dane dotyczące dużych firm: aż połowa z nich liczy się ze zmniejszeniem liczby etatów.

– Na lęk o pracę na rynku cyfrowym jest za wcześnie, wszystko zależy od tego, kiedy sytuacja zacznie wracać do normy. Wygląda jednak na to, że nieprędko, a każdy kolejny dzień zamknięcia kosztuje nas miliardy złotych. To oznacza setki milionów złotych mniej wydanych przez Polaków na konsumpcję – podkreśla Ewa Wernerowicz.

Podobnego zdania jest Piotr Balwierz: – Sytuacja pracowników sektora cyfrowego jest teraz dość dobra, zdecydowana większość z nich może pracować zdalnie. Stabilność pracy w tym sektorze zależy głównie od tego, na rzecz jakich branż pracodawca wykonuje usługi i kto jest ich bezpośrednim odbiorcą.

Na razie firmy nie zwalniają masowo pracowników. Oszczędności szukały w ograniczeniu inwestycji, następne kroki to m.in. renegocjacje umów z pracownikami zatrudnionymi na B2B (bo obejmuje ich pomoc w ramach Tarczy Antykryzysowej) oraz obniżanie pensji zatrudnionym na umowy o pracę. Likwidacja etatów jest dopiero na końcu.

Raport Personnel Service wskazuje, iż czynnikiem wstrzymującym firmy mogą być koszty automatyzacji – choć w perspektywie długoterminowej powinny się one zwrócić. Dziś w Polsce robotyzację wdraża się głównie po to, by ograniczyć potrzebę tworzenia nowych etatów, a nie by zwalniać ludzi z pracy. Otwarte pozostaje jednak pytanie, czy odpowiedzialnym za redukcje etatów w firmach będzie wyłącznie koronawirus, czy może pandemia stanie się wygodnym pretekstem do zastępowania ludzi przez maszyny tam, gdzie to tylko możliwe.


*Jak informuje Personnel Service badanie pracodawców zostało przeprowadzone metodą wspomaganych komputerowo wywiadów telefonicznych w ramach badania CATI Ad Hoc. Próbę pracodawców w liczbie 300 firm dobrano w kwotach dla wielkości zatrudnienia, po 100 wywiadów dla firm małych (10-49 pracowników), średnich (50-249 pracowników) oraz dużych (250+ pracowników), z uwzględnieniem województwa – miejsca prowadzenia działalności oraz branży firmy. Maksymalny błąd pomiaru dla całej próby N=300 to +/- 4,2proc., a dla klas wielkości zatrudnienia N=100 +/- 10,2 proc. Wywiady z pracodawcami zrealizowano w okresie 4-17 lutego 2020 roku.