Krajowe aplikacje śledzące kontakty w czasie pandemii będą działać również w obrębie Unii. Mają szanować naszą prywatność, a instalowanie ich jest dobrowolne

Państwa Unii uzgodniły właśnie wspólne wymogi dla smartfonowych aplikacji śledzących koronawirusa. Mają one gwarantować bezpieczną wymianę informacji. Główną promotorką tego pomysłu była wiceprzewodnicząca wykonawcza Komisji Europejskiej ds. cyfrowej Europy Margrethe Vestager. Tak jak zapowiadała w maju, wchodzi on w życie w momencie gdy państwa członkowskie stopniowo znoszą ograniczenia w podróżowaniu po Europie.

Informacja o tym, że niedaleko znajduje się inny użytkownik aplikacji śledzącej koronawirusa, będzie wymieniana między smartfonami drogą szyfrowaną

„Niedługo rozpocznie się sezon urlopowy, Europejczycy muszą więc mieć możliwość korzystania ze swoich krajowych aplikacji podczas podróży po Unii” – stwierdził w komunikacie komisarz ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton.

Każdy kraj z własną aplikacją

Aplikacje do ustalania prawdopodobnych kontaktów z osobami zarażonymi koronawirusem działają albo zaczną działać wkrótce niemal każdym unijnym państwie. W Polsce to ProteGO Safe. Aplikacja jest bezpłatna i od dziś dostępna, oprócz sklepu Google Play, także w Apple Store. Na razie zainstalowało ją 150 tysięcy Polaków.

Po długim debatowaniu Komisja Europejska wybrała model zdecentralizowany: każdy kraj będzie miał własną aplikację spełniającą takie wymogi techniczne, by mogła współpracować z zagranicznymi odpowiednikami. Jeśli wybierzesz się poza Polskę i zainstalujesz sobie polską aplikację, będzie się ona automatycznie łączyć z aplikacjami w państwach, do których trafisz. Losowe identyfikatory użytkowników, których aplikacja wykryje w pobliżu ciebie, będą zapisywane na telefonie i tam porównywane z identyfikatorami użytkowników, których zgłoszono jako zakażonych.

Nasze dane geolokalizacyjne nie będą w żaden sposób wykorzystywane

Informacja o tym, że niedaleko znajduje się inny użytkownik aplikacji śledzącej koronawirusa, będzie wymieniana między smartfonami drogą szyfrowaną, co uniemożliwi zidentyfikowanie poszczególnych osób. Nasze dane geolokalizacyjne też nie będą w żaden sposób wykorzystywane. Aby jeszcze bardziej usprawnić system, KE utworzy interfejs odbierający i przekazujący dalej dane z krajowych aplikacji do ustalania kontaktów zakaźnych. Ograniczy to do minimum ilość wymienianych danych.

Zainteresowane kraje, o ile są do tego gotowe, mogą teraz zaktualizować swoje aplikacje, by umożliwić wymianę informacji. Co ważne, instalowanie krajowych aplikacji jest w całej Unii dobrowolne.

Brytania pójdzie własną ścieżką

Jednak sprawa wykorzystania danych przez rządy nie od dziś budzi pytania na temat ochrony prywatności i nadzoru. 1 czerwca, w trakcie konferencji Instytutu Alana Turinga w Wielkiej Brytanii zorganizowanej online, dyskutowali o tym eksperci od bezpieczeństwa i rozwiązań cyfrowych. Wśród panelistów znaleźli się m.in. Lord Jonathan Evans, przewodniczący Komitetu ds. Standardów Życia Publicznego i szef brytyjskiej służby bezpieczeństwa w latach 2007-2013, dr Mariarosaria Taddeo, naukowiec z Oxford Internet Institute oraz współpracownica Instytutu Alana Turinga, i Jonathan Crowcroft, profesor z Cambridge.

Adres filmu na Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=Ud-XDpxmaJc

Konferencja: Dane, prywatność i zdrowie publiczne: Przeciwdziałanie COVID-19 z technologią i zaufaniem
Źródło: Alan Turing Institute / YouTube

Jakie może być stanowisko rządu Wielkiej Brytanii w sprawie łączenia się ze sobą aplikacji? Zapytany przez nas o to Lord Evans stwierdził, że „nieprzychylne”.

– Po pierwsze, zaskakujące jest to, że UE proponuje to rozwiązanie, bo przecież kwestie ochrony danych są przez Parlament Europejski bardzo poważnie traktowane. A więc fakt istnienia międzynarodowego systemu śledzenia jest w pewnym sensie zaskakujący. Przypuszczam jednak, że chodzi o przeciwwagę dla sytuacji, w której zamknięte obecnie granice również naruszają tę bardzo ważną dla UE zasadę. To równowaga wad. Jeśli zjednoczona Europa zamierza coś takiego zrobić, potrzebuje jakichś ram regulacyjnych do przyjęcia dla wszystkich krajów – a to tendencja do ponownego sugerowania scentralizowanego prawa. Nie sądzę, by Wielka Brytania chciała podążać tą ścieżką.