Mówisz, że nie wsiądziesz do autonomicznego samochodu? A boisz się jeździć windą? Z dr. Szymonem Wiercińskim z Katedry Strategii Akademii Leona Koźmińskiego rozmawia Tomasz Jurczak

Tomasz Jurczak: Kolejne wypadki Tesli i raporty instytutów motoryzacyjnych raczej nie pozostawiają złudzeń: nie zanosi się na to, że będzie bezpiecznie. Według Insurance Institute for Highway Safety 90 proc. wypadków drogowych wynika z błędów ludzkich, lecz jedynie jedną trzecią z nich uda się wyeliminować dzięki autonomicznym samochodom.

Szymon Wierciński*: Postęp z ostatnich 10-12 lat w zakresie rozwoju autonomicznych samochodów jest niesamowity. To nie tylko postęp naznaczony innowacją czy rozwojem technologii, ale od razu przygotowanie tej technologii i planowanie jej wykorzystania wraz konkretnym modelem biznesowym. Samochód autonomiczny w przyszłości nie będzie wyłącznie środkiem transportu, jak dzisiejsze auta. Jak pokazują plany Tesli czy Ubera, tego typu samochody staną się narzędziem do tworzenia nowych modeli biznesowych. Właściciel będzie mógł je np. udostępniać jako autonomiczne taksówki lub mobilne biura. Otwierają się ogromne możliwości dla wielu sektorów do tej pory działających w zupełnie innym modelu.

Dr Szymon Wierciński

Kiedy autonomiczne auta pojawią się już na drogach, będą bezpieczniejsze niż współczesne auta. Dziś kierowca musi podejmować wiele decyzji sam, często w stresie. W przyszłości nie będzie takiej potrzeby.

O ile ludzie nie będą się tych aut bali.

Jak stwierdził Elon Musk, technologię autonomicznych samochodów można porównać do dzisiejszych wind. Kilkadziesiąt lat temu istniał zawód windziarza, który był odpowiedzialny za dowiezienie nas z piętra A na piętro B. Dzisiaj nikt o zdrowych zmysłach nie powiedziałby, że woli powierzyć odpowiedzialność za dowiezienie na właściwe piętro człowiekowi. Naciskamy przycisk i jesteśmy pewni, że system zadziała. Wchodząc do windy nie zastanawiamy się, jak ona działa, nie obsługujemy jej, po prostu wydajemy jej polecenie. Podobnie będzie z autonomicznymi pojazdami.

Wielu kierowców zachowuje się nieracjonalne, nielogicznie, kieruje się emocjami, algorytm kierujący autonomicznymi autami nie może więc bazować wyłącznie na informacjach czerpanych z ich jazdy

Na razie technologia ta nie jest tak doskonała i nie daje takiej gwarancji bezpieczeństwa, jakiej oczekujemy. Jestem jednak przekonany, że w przyszłości algorytmy pozwolą nam zapomnieć o problemie bezpieczeństwa. Dla większości z nas będzie oczywiste, że autonomiczny samochód prowadzony przez algorytm będzie bezpieczniejszy niż ten prowadzony przez kierowcę.

Ale to potrwa.

Czeka nas ogromna zmiana technologiczna i społeczna. Dyskusje na temat bezpieczeństwa samochodów autonomicznych, prowadzone dziś, za 20 czy 30 lat mogą nie mieć już miejsca. Pokolenie ludzi, którzy rodzą się w naszych czasach, będzie zastanawiało się, jak w ogóle można było takie dyskusje prowadzić, skoro ta technologia jest wszechobecna.

Jak nauczyć algorytm poprawnej jazdy w ruchu drogowym?

Dziś próbujemy nauczyć autonomiczne systemy poruszania się po drogach, które nie zostały dostosowane do takiego ruchu; 100 procent aut na drogach to samochody prowadzone przez kierowców. Na dodatek wielu kierowców zachowuje się nieracjonalne, nielogicznie, kieruje się emocjami. Algorytm kierujący autonomicznymi samochodami nie może więc bazować wyłącznie na informacjach czerpanych z jazdy kierowców. Musimy go poprawić tak, by był w stanie odpowiedzieć na sytuację na drodze, gdy ktoś zachowuje się nielogicznie, nieracjonalnie, emocjonalnie.

To rzeczywiście może być wyzwaniem nie do przeskoczenia. Trudno przewidzieć, czy uda się maszyny tego nauczyć. Na drodze jest nieskończona ilość sytuacji, które mogą się przytrafić. Nie zawsze autonomiczne auto sobie z nimi poradzi.

Brzmi pesymistycznie.

Ale jest rozwiązanie: droga od początku tworzona pod systemy autonomicznej jazdy, wyposażona w systemy czujników.

Mówi pan o sytuacji idealnej, a mam wrażenie, że czeka nas kilkadziesiąt lat wdrażania tej technologii w świecie nieidealnym: zróżnicowanym pod względem jakości dróg, infrastruktury, liczby autonomicznych aut itd.

Oczywiście – to proces. W każdym kraju będzie on przebiegał w inny sposób. Proszę zauważyć, że w Polsce średni wiek auta to pewnie nadal około 10 lat, na Zachodzie to o kilka lat mniej – a im dalej na Wschód, tym gorzej. Podobnie jest z infrastrukturą i poziomem zaawansowania testów samochodów autonomicznych. Dostosowanie się do idealnego scenariusza w jednych krajach będzie trwało krócej, a w innych dłużej.

A nie obawia się pan, że po serii wypadków autonomicznych aut w Polsce albo w innym kraju nastanie zły czas dla rozwoju tej technologii?

Ma pan na myśli polityków? Rzeczywiście, strach jest obecny przy wdrażaniu wielu technologii, czego przykładem jest choćby 5G – technologia, która przyczyni się też do rozwoju autonomicznej jazdy w mieście. Na Zachodzie już dziś płoną maszty telekomunikacyjne. Proszę jednak pamiętać, że żyjemy w kraju kapitalistycznym, a w takich zazwyczaj dobra technologia wypiera gorszą. Jeżeli autonomiczne auta zapewnią nam wygodę, bezpieczeństwo i oszczędność, to nie będzie od nich odwrotu.

Wspomniał pan o 5G. Dla skutecznego działania autonomicznych aut potrzeba połączenia znajdujących się w nich systemów z jednym, ogólnym systemem wspierającym ruch. A to prosta droga do inwigilacji.

Problem inwigilowania nas przez inteligentne samochody nie oddali momentu adaptacji tej technologii. Przecież już dziś dobrowolnie korzystamy z technologii, które nas śledzą. Spójrzmy choćby na system płatności ViaTOLL czy aplikacje typu ProteGO: to rozwiązania do śledzenia pojazdów i osób w określonym celu. Poza tym nasze dane oddaliśmy w zamian za możliwość korzystania z gratisów w postaci „bezpłatnej” poczty czy wyszukiwarki.

Wypadki będą, ale im więcej danych zostanie zebranych, tym wyższy będzie poziom bezpieczeństwa w przyszłości. System sam się udoskonala

No i jest pytanie, co otrzymamy w zamian za to śledzenie. Jeżeli ubezpieczyciele zaoferują niższe składki tym, którzy zdecydują się na autopilota Tesli, to kto nie będzie chciał z tego skorzystać? Narzucenie czegoś i swobodny wybór na podstawie wygody czy oszczędności to dwie różne sprawy. W tym drugim przypadku kierowcy chętnie udostępnią swoje dane, bez przymusu.

Kolejne pokolenia, które będą korzystały z setek tego typu aplikacji, nie będą miały problemu z udostępnianiem wiedzy na temat swojego życia. Pomijam już sprawę bezpieczeństwa, czyli pełnej analizy trasy pokonywanej przez auto, manewrów i zachowania innych uczestników ruchu. To ogromna ilość danych, które pomogą chronić nasze życie, zdrowie i mienie.

Dzisiejsze autonomiczne systemy świetnie rozpoznają zagrożenia, ale często nie potrafią się przed nimi ustrzec. Czy jest szansa, by system przewidywał zagrożenie?

Oczywiście, ale na to potrzeba czasu. Technologia 5G już działa w Polsce, lecz nadal na starych częstotliwościach. Jeśli będzie odpowiednia infrastruktura drogowa, odpowiednie systemy czujników w samochodach i na ulicach, auta będą mogły za pomocą szybkiej sieci 5G komunikować się ze sobą w czasie rzeczywistym. A wtedy czas wykrycia zagrożenia i czas reakcji będą krótsze.

Samochody same będą identyfikowały, co się dzieje w ich otoczeniu, wiedziały, jaki manewr chce wykonać kierowca – dotyczy to też aut nieautonomicznych. Wszystkie dane będą wymieniane pomiędzy samochodami, co spowoduje, że na drogach zrobi się znacznie bezpieczniej niż dziś. Przed wykonaniem manewru systemy pokładowe będą nawzajem się o tym informować, podobnie jak o awariach czy nieprzewidzianych sytuacjach.

A wypadki?

Będą. Jednak im więcej danych zostanie zebranych, tym wyższy będzie poziom bezpieczeństwa w przyszłości. System sam się udoskonala.

Wjeżdżamy w erę autonomicznych aut?

Moim zdaniem tak. I nie dotyczy to tylko bezpieczeństwa. W przyszłości zmieni się sens samochodu jako przedmiotu codziennego użytku. Dziś auta 90 proc. czasu stoją na parkingach, pod domami czy pracą, tracąc wartość z każdą minutą. W przyszłości będą wykorzystywane inaczej – pracą dla innych, zarabiając pieniądze dla nas. A pewnie niejeden w ogóle zrezygnuje z samochodu.


*Szymon Wierciński, doktor nauk ekonomicznych, doświadczony trener i konsultant w obszarze tworzenia modeli biznesowych, strategii wzrostu, rozwoju poprzez innowacje, tworzenia start-upów oraz spin-offów dla nowych rynków, produktów i biznesów. Ekspert w dziedzinie strategii cyfrowej innowacji z Akademii Leona Koźmińskiego.