Jesteśmy świadkami ostatnich lat rewolucji przemysłowej, gdy praca mechaniczna, powtarzalna, jest ludziom zabierana przez maszyny. I dobrze, bo to wyzwala ludzi, by mogli odzyskać talent, kreatywność, emocje. Z Pawłem Łukszą i Dmitrijem Sudakowem, autorami „Atlasu przyszłych zawodów”, rozmawia Michał Rolecki
Michał Rolecki: Moja babcia pamięta świat bez samochodów, elektryczności, telewizji, komputerów, telefonów komórkowych i internetu. Ta niewiarygodna zmiana dokonała się w ciągu życia jednego człowieka. Jej tempo wciąż przyspiesza?
Paweł Łuksza*: Z pewnością. Elektryfikacja obejmująca jedną czwartą mieszkańców Europy zajęła 50 lat. Rozpowszechnienie się smartfonów wśród jednej czwartej mieszkańców świata, dwóch miliardów ludzi, zajęło tylko siedem lat. Tempo zmian technologii ewidentnie przyspiesza.
Dymitrij Sudakow**: Przypomnę historię firmy Kodak. Przez dekady była potentatem w produkcji aparatów fotograficznych i filmów do nich, a dziś młodzi ludzie nie znają tej nazwy. Z kolei od 2008 roku producenci aparatów cyfrowych notują stałe spadki produkcji z powodu upowszechnienia się smartfonów. To jest właśnie tempo, w którym żyjemy.
Jak powstał pomysł „Atlasu przyszłych zawodów” (Atlas of Emerging Jobs)?
PŁ: Gdy zaczęliśmy zajmować się edukacją mniej więcej dekadę temu, okazało się, że to dziedzina przechodząca zmiany, oczywiście związane ze zjawiskami społecznymi i ekonomicznymi wywołanymi przez technologię. Chcieliśmy zbadać, jak te zmiany wyglądają w różnych dziedzinach, a wyniki spotkań dotyczących przyszłych umiejętności zebraliśmy w jednej publikacji. Ludzie potrzebują czegoś w rodzaju narzędzia nawigacyjnego, by zrozumieć, że teraz zza horyzontu wyłania się cały krajobraz nowych zawodów.
DS: Te spotkania odbywały się w Chinach i innych krajach Azji, w Brazylii i Południowej Afryce, gdzie braliśmy udział w wielu projektach dotyczących podnoszenia umiejętności zawodowych. Pierwsza wersja „Atlasu” liczyła około stu stron. Była opisem tego, co nazwaliśmy „wizją przyszłości”, i zawierała listę zawodów, które pojawiały się podczas naszych spotkań. Stwierdziliśmy, że dla młodego czytelnika to może być nudne, więc moja żona, która jest dziennikarką i scenarzystką, dodała do tego element narracji.
Dla kogo jest wasz „Atlas”?
PŁ: Adresatem są ludzie młodzi, ale i specjaliści zajmujący się edukacją. Ci drudzy zdają sobie sprawę, że podejście do kształcenia wymaga zmian: wprowadzania nowych programów nauczania do szkół i na uniwersytety. Okazało się, że „Atlas” katalizuje zmiany. Od jego pierwszego wydania sześć lat temu zorganizowano już dziesiątki, o ile nie setki spotkań opartych na naszej publikacji.
Nie opłaca się automatyzować zadań pracowników niewykwalifikowanych (bo są wystarczająco tani) ani pracowników wysoko wykwalifikowanych (ich zadania są zbyt złożone)
Metodę opracowaliśmy i opisaliśmy w 2015 roku i nazwaliśmy ją skills technology foresight (prognozowanie umiejętności technologicznych). Takie sesje odbyły się w sumie 20 krajach świata. Międzynarodowa Organizacja Pracy (MOP) włączyła naszą metodę do swych wytycznych na temat przyszłości pracy.
Czy przewidywanie przyszłości to skomplikowana sprawa? Jakich ekspertów wymaga?
DS: Po pierwsze, to prognozy dotyczące poszczególnych branż. Nie przyszłości w ogóle, ale na przykład przyszłości medycyny czy przemysłu motoryzacyjnego. Zapraszamy liderów technologii, instytucje zajmujące się badaniami i rozwojem, instytucje edukacyjne, przedstawicieli danej branży. To oni mówią, co się w danej branży zmienia, co może się zmienić i jakich ludzi będą potrzebować.
PŁ: Wytyczne MOP mówią o optymalnej liście uczestników: wśród nich powinni być ważniejsi pracodawcy w branży, ale i małe firmy innowacyjne (start-upy), organizacje pracowników (na przykład związki zawodowe), instytucje rządowe i edukacyjne.
Do rozmów zapraszamy wszystkich, którzy mają wpływ na przyszłość pracy i umiejętności zawodowych. To musi być rozmowa, muszą się nawzajem zrozumieć. Sesje w zasadzie przypominają grę dotyczącą przyszłości, podczas której uczestnicy starają się tę przyszłość przewidzieć. Wysłuchują się nawzajem, mówią: „to nie będzie działać” albo: „takich ludzi będziemy potrzebować” i dochodzą do porozumienia. W ten sposób prognozowanie to wspólne dzieło wielu osób próbujących porozumieć się co do kształtu przyszłości.
Skąd wizja aż tylu nowych zawodów? W najnowszej wersji „Atlasu” jest ich ponad trzysta.
PŁ: A mogłoby być jeszcze kilkaset. Społeczeństwo staje się coraz bardziej złożone i w pewien sposób także rozdrobnione. Kilkaset lat temu mężczyzna był albo chłopem, albo wojownikiem, albo kapłanem. Teraz, podobnie jak kobieta, ma do wyboru mnóstwo ról społecznych i związanych z nimi zawodów. Zawody pojawiają się i znikają. Wolimy mówić o „rolach zawodowych” albo „zadaniach”, bo nie zawsze w miejsce starego pojawia się całkiem nowy zawód. Często ten nowy zawiera komponenty starego. Pojawia się wiele nowych zadań związanych z rozwojem technologii i zmianami społecznymi, ludzie stają się też bardziej kreatywni. „Atlas” zawiera przykłady zawodów, a nie ich wyczerpującą listę.
Z nadejściem przemysłu 4.0 i sztucznej inteligencji powstanie wielka przepaść między krajami, które mają potencjał intelektualny, a resztą świata
DS: W raporcie „Future Skills” zauważyliśmy, że jest tak wiele zawodów – od podobnych i masowych po unikatowe – bo jesteśmy w okresie przejściowym. Uczelnia Skolkovo Business School przeanalizowała około 10 tysięcy CV osób opisujących swoje umiejętności inżynierskie na LinkedIn. Okazało się, że inżynierowie dzielą tylko 10 procent wspólnych umiejętności, pozostałe 90 procent jest już inne, a takie same jak inny inżynier ma jeden na stu. Jednym słowem, te 10 tysięcy inżynierów to tak naprawdę tysiąc różnych zawodów.
Kończąc szkołę, młodzi ludzie wybierają uczelnię lub zawód. Czy nie powinni przedtem przeczytać waszego „Atlasu”?
PŁ: Wielu młodych ludzi go czyta i zmienia pod jego wpływem decyzję. To było jedno z naszych oczekiwań: pomóc im zmienić decyzję i nie podjąć pracy w zawodach, które staną się ślepymi uliczkami, dlatego że pracuje w nich zbyt wiele osób albo dlatego, że zostaną wyeliminowane z powodu automatyzacji.
A czy specjaliści od edukacji – także w ministerstwach edukacji, nauki, pracy – i rektorzy uczelni też powinni go czytać?
PŁ: Ależ czytają! Nasze rozwiązanie jest raczej typu end-user, pozwala na dostosowanie w zależności od użytkownika. Mamy też rozwiązania dla nauczycieli, którzy mogą prowadzić zajęcia z doradztwa zawodowego.
Pracujemy teraz z WorldSkills International. To jedna z największych organizacji związanych z rozwojem zawodowym, edukacją i umiejętnościami; należy do niej 80 krajów. To trochę jak ruch olimpijski dla edukacji. Razem z nią odbywamy serię spotkań w 40 krajach świata, debatując o różnych dziedzinach gospodarki. Przenosimy więc „Atlas” do rozmów z decydentami, którzy tworzą politykę edukacyjną.
Która z nadchodzących zmian będzie największa?
DS: W „Atlasie” wspominamy o pewnej krzywej zaproponowanej przez ekonomistę Davida H. Autora. Pokazuje ona, jak w latach 1980-2005 w Stanach Zjednoczonych malało zapotrzebowanie na pracowników średniego szczebla. Nie opłaca się automatyzować zadań pracowników niewykwalifikowanych (bo są wystarczająco tani) ani pracowników wysoko wykwalifikowanych (ich zadania są zbyt złożone). Dotyczy to w równym stopniu pracowników call centre, jak prawników wykonujących rutynowe zadania. Tacy pracownicy mogą podjąć pracę w zawodach wymagających większej specjalizacji, ale to wymaga zrozumienia własnych braków, doradztwa zawodowego i dodatkowego kształcenia.
PŁ: I – co może być największym wyzwaniem – motywacji.
DS: Tak. Ci pracownicy średniego szczebla, którzy nie znajdą lepszej pracy, muszą zacząć wykonywać prace mniej wyspecjalizowane, np. dostawcy czy kasjera. Już dziś jest wiele osób pracujących poniżej swoich kwalifikacji, nawet wśród osób o kompetencjach akademickich.
Pandemia to zapewne przyspieszy.
PŁ: Z pewnością przyspieszy transformację cyfrową, co zaobserwowaliśmy po spotkaniach z przedstawicielami przemysłu i edukacji. Oni widzą, że transformacja przyspieszyła. Jesteśmy świadkami zmian strukturalnych i nie jest to tylko kwestia coraz częstszego stosowania algorytmów sztucznej inteligencji. To szerszy proces, który obejmuje przejście do pracy zdalnej, rozproszonej organizacji pracy, zwłaszcza pracy umysłowej. To zaś sprawia, że pracownicy częściej pracują na elastycznych umowach i zarabiają mniej. To złożony proces i inne technologie też się do tego przyczynią. Bo jest jeszcze blockchain, druk 3D, rzeczywistość wirtualna i oczywiście robotyka. Wszystkie te technologie stworzą zupełnie nowe warunki pracy.
Jak to przebiega w skali świata?
DS: Ważne, by rozumieć, jak ten proces przebiegał. Kraje rozwinięte nie chcą już zajmować się pracą fizyczną czy produkcją jako taką, przenoszą takie zadania do innych krajów. Ale przemysł 4.0 pozwala na prowadzenie wielu etapów produkcji w stosunkowo niewielkich zakładach. Nie trzeba już przenosić produkcji za granicę, a to oznacza relokalizację (lub deglobalizację) produkcji. To może stać się w krajach, które mają odpowiedni potencjał intelektualny: Europie, Stanach Zjednoczonych, może Rosji, w Południowej Afryce czy Brazylii – które mają dobre uczelnie.
Zawodu programisty nie będzie już za 10 lat. Zastąpi go kodowanie automatyczne i będzie to potężna zmiana
PŁ: Na globalnym podziale pracy korzystało wiele krajów. Z nadejściem przemysłu 4.0 i sztucznej inteligencji powstanie wielka przepaść między krajami, które mają potencjał intelektualny, a resztą świata.
Czy podobna zmiana zajdzie w krajach rozwiniętych na poziomie społecznym? Wspomnieliście o krzywej Autora. Sztuczna inteligencja już teraz zabiera pracę prawnikom, a algorytmy są równie dobre, jak lekarze radiolodzy…
PŁ: Oczywiście.
DS: Tak, zajdzie, ale pamiętajmy, że system jest bardzo sztywny. Jeśli dobrze się przyjrzeć wykresowi Autora, widać, że spadek wynosi dziesiąte części procenta na 20-25 lat. W 2050 roku nadal będzie można zostać księgowym, ale będzie to praca znacznie gorzej płatna. Algorytmy nie wszystkich zastąpią, mniejszych firm nie będzie stać na automatyzację procesów.
W agencjach Bloomberg i Reuters algorytmy zastąpiły już dziennikarzy finansowych, których praca polega na opracowywaniu raportów finansowych. Ale jeśli jest się publicystą, nadal można nim być. Mamy też algorytmy komponujące muzykę jazzową; mogą to robić 24 godziny na dobę. Nadal jednak istnieją muzycy jazzowi, bo ludzie chcą słuchać muzyki na żywo, ludzkiej muzyki. Prawa strona tej krzywej to nie tylko inżynierowie, nowe materiały, robotyka, ale także ludzka twórczość. Wszystko to, czego nie da się zautomatyzować.
Jeśli spojrzeć na zatrudnienie, sektor technologiczny jest niewielki. Instagram w 2012 roku zatrudniał 13 osób, a miał 50 milionów użytkowników. I ta trzynastoosobowa firma została sprzedana za miliard dolarów. Teraz Facebook zatrudnia tam pół setki ludzi. Dla porównania największy bank w Rosji zatrudnia 300 tysięcy pracowników. Ludzie będą musieli znaleźć sobie pracę w sektorze kreatywnym i branżach z nim współpracujących: w niewielkich knajpkach, zakładach fryzjerskich itp.
To dotyczy też programistów? Stracą pracę przez automatyzację i algorytmy?
PŁ: Oczywiście, to dzieje się już teraz. WorldSkills, międzynarodowa organizacja, z którą współpracujemy, twierdzi, że zawodu programisty nie będzie już za 10 lat. Zastąpi go kodowanie automatyczne i będzie to potężna zmiana. Z jednej strony umiejętność programowania stanie się bardziej powszechna, z drugiej – tworzenie kodu nie będzie już wymagało takiej jak dziś liczby programistów. Przy tworzeniu złożonych systemów nadal będą potrzebni, by nadzorować systemy automatyczne. Ale niewielu.
To dobrze?
PŁ: Dobrze. Kiedy półtora wieku temu pojawiła się elektryczność, wszyscy myśleli, że zelektryfikowane zostanie wszystko. I tak się stało – prawie wszystko. Ale przecież nie każdy jest elektrykiem, prawda? Są specjaliści od elektryczności, ale najważniejsze jest to, że ona umożliwiła zupełnie nowe aktywności, powstanie nowych technologii. To samo dzieje się dziś. To, co cyfrowe, umożliwia olbrzymią liczbę nowych rzeczy, które nie muszą być cyfrowe. Nie ma elektrycznych chirurgów ani elektrycznych kierowców, a chirurg i kierowca nie muszą być elektrykami, żeby korzystać z prądu. To samo będzie z digitalizacją. Cyfrowa rzeczywistość będzie wszędzie, jak infrastruktura energetyczna – niewidzialna, ale i niezbędna dla przyszłości. Natomiast programowanie będzie intuicyjne, wizualne, zautomatyzowane.
Jeśli chodzi o produkcję, to nadchodzi „era masowej unikatowości”
DS: Mniej więcej 15 lat temu pracowałem dla firmy zajmującej się optymalizacją wyników wyszukiwania internetowego. Potem powstały media społecznościowe i social marketing. Teraz można to już robić samemu, bo są do tego algorytmy i narzędzia. I znowu algorytmy zabrały jakiś zawód.
PŁ: I to jest w sumie dobre. Jedną z rzeczy, o których należy dyskutować, jest natura prac, które znikają w wyniku automatyzacji. To są prace rutynowe, powtarzalne, nieangażujące nas jako ludzi wyposażonych w emocje i zdolności twórcze. Przecież gdy Karel Čapek pisał o robocie, to w jego sztuce chodziło o sztucznego człowieka, nie o maszynę. W zasadzie cała gospodarka przemysłowa przez ostatnie stulecia zamieniała ludzi w roboty.
Przed rewolucją przemysłową większość ludzi żyła z rolnictwa lub z rzemiosła. Mamy żyć z pracy własnych rąk?
PŁ: Proszę się nie śmiać, że wspominam Marksa, ale tutaj to bardzo będzie na miejscu. On pisze o alienacji, o tym, jak zabierają ci twoją pracę, jak stajesz się trybikiem w maszynie. Owoce twojej pracy do ciebie nie należą. Marks opowiada też historię o braku kontroli nad własnym życiem.
Prawdopodobnie jesteśmy świadkami schyłku epoki przemysłowej, w którym stracimy pracę, zwłaszcza mechaniczną i powtarzalną. Zabiorą ją ludziom maszyny. Ale to dobrze, bo ludzie zostaną wyzwoleni i będą mogli pracować jak ludzie. Odzyskają talent, kreatywność, emocje. I to te wartości staną się głównymi wartościami gospodarki.
Mamy wszystko drukować sami na drukarkach 3D?
DS: Po pierwsze, ktoś będzie musiał zrobić projekt. No i nadal będziemy potrzebować artystów; nie da się wydrukować koncertu. Można go obejrzeć na Netfliksie, ale to nie te same emocje.
PŁ: Druk 3D to technologia ograniczona, jednak ona będzie się rozwijać. Pozwoli na odzyskanie produkcji przez niewielkich producentów. Duże fabryki to produkcja tego samego dla każdego, a druk 3D sprawi, że będzie można pójść do lokalnego rzemieślnika i coś wydrukować. Na przykład będziemy mieć smartfony, ale nie zwykłe, masowe, tylko unikatowe, które w projekcie będą miały coś osobistego. Jeśli chodzi o produkcję, to nadchodzi „era masowej unikatowości”. W tym przypadku nie ma sensu mówić o konkretnym zawodzie, bo rzemieślnik będzie różnił się od rzemieślnika, każdy będzie miał inne podejście i inne receptury, będzie pracował w lokalnej społeczności. To zupełnie inne relacje między pracą, rynkiem a konsumentem. Zdecydowanie przypomina to średniowieczne rzemiosło.
DS: Ale z mocą nowych technologii.
Skoro wszyscy i tak stracimy pracę, to co zamierzacie robić w 2035 roku?
PŁ: Coraz bardziej interesuje mnie środowisko naturalne. To może być praca polegająca na współdziałaniu z lokalną społecznością, związana na przykład z przywracaniem naturalnych ekosystemów. Na Kamczatkę Rosjanie przybyli dwieście lat temu. Dziś wszyscy jej mieszkańcy powinni nauczyć się troski o środowisko naturalne.
Moja filozofia jest taka, że możemy sami tworzyć sobie miejsca pracy. Kiedy patrzymy na to, jak zawody mieszają się i łączą ze sobą, nie musimy czekać na rynek pracy, żeby nas zatrudnił. Możemy zacząć kształtować swoje role zawodowe sami i sami tworzyć nową gospodarkę. Sami możemy być liderami tej zmiany.
*Dr. Paweł Łuksza (ang. Pavel Luksha) jest założycielem i kierownikiem Global Education Futures, która ma katalizować globalne zmiany w systemach edukacji. Jest współzałożycielem ruchu Global Change Leaders zrzeszającego innowatorów społecznych i edukacyjnych. Wykładowca SKOLKOVO School of Management w Moskwie oraz Technological University of Buenos Aires, gdzie zajmuje się transformacją szkolnictwa wyższego i zawodowego. Współpracuje także z rosyjską Agencją Inicjatyw Strategicznych, która zajmuje się inicjowaniem zmian w kształceniu zawodowym i sektorach technologicznych. Jest współautorem metodologii Rapid Foresight, wykorzystywanej w planowaniu sektorowym, i regionalnym oraz głównym autorem Skills Technology Foresight opracowanej we współpracy z Międzynarodową Organizacją Pracy.
Jest głównym autorem publikacji na temat kształcenia zawodowego: „Educational Ecosystems for Societal Transformation”; „Skills of the future”; „Atlas of Emerging Jobs”.
Od 2014 r. jest przedstawicielem Rosji w BRICS Skills Development Council (był przewodniczącym w latach 2015-16).
**Dmitrij Sudakow (ang. Dmitry Sudakov) jest szefem projektu „Atlas of Emerging Jobs” i współautorem publikacji. Brał udział w wielu międzynarodowych projektach, w tym opracowaniu Skills Technology Foresight opracowanej we współpracy z Międzynarodową Organizacją Pracy, opracowaniu strategicznej mapy drogowej dla grupy roboczej BRICS Skills Development Working Group.