Z czym kojarzy ci się Rwanda? Z ludobójstwem 1994 roku? To na szczęście już przeszłość. A może z parkami narodowymi pełnymi lwów, hipopotamów i antylop? To niestety też już wkrótce będzie historią. Dzisiaj Rwanda powinna kojarzyć nam się zupełnie inaczej. Z telemedycyną.
Babilończycy byli podobno najdłużej żyjącymi ludźmi starożytnego świata. „Prowadzą chorych na rynek – pisał Herodot w 450 roku p.n.e. – Następnie każdy przechodzień przystępuje do chorego i udziela mu rady odnośnie tej choroby, jeśli sam miał nieszczęście jej ulec, lub też zna chorego, który ma takie same dolegliwości. Omawia to przystępując do chorego i radzi mu środek, który jemu samemu lub znajomemu pomógł w podobnej chorobie.”
„To jeden z najwcześniejszych przypadków demokratyzacji służby zdrowia” – piszą na swojej stronie założyciele Babylon, start-upu telemedycznego z siedzibą w Londynie. – „To od nich (…) czerpiemy inspirację.”
Na świecie miliony ludzi nie mają wystarczającego dostępu do służby zdrowia. Według danych Healthcare Acces and Quality przepaść pomiędzy takimi krajami jak Norwegia czy Szwajcaria, gdzie aż 90 proc. obywateli nie ma z tym żadnego problemu, a Republiką Środkowoafrykańską, gdzie takich szczęśliwców jest zaledwie 28 proc. – jest ogromna. Niestety w większości krajów afrykańskich sytuacja nie wygląda najlepiej: brakuje lekarzy, sprzętu medycznego i placówek służby zdrowia, a koszty leczenia przekraczają możliwości przeciętnego człowieka. Jednym słowem leczyć się mogą tylko ci bogatsi, a biedni, niemal jak w starożytnym Babilonie, muszą radzić sobie sami.
Być może to właśnie dla nich telemedycyna może okazać się najbardziej pomocna. Bo któż dziś nie ma telefonu? Coraz powszechniejsze, nawet wśród ludzi niezamożnych, są smartfony z dostępem do internetu, a wraz z nim – do usług telemedycznych. Oczywiście teleporady nie załatwią wszystkiego, tym niemniej w wielu przypadkach rzeczywiście nie potrzeba fizycznego kontaktu z lekarzem; wystarczy rozmowa lub czat wideo, żeby uzyskać odpowiednią diagnozę. W krajach trzeciego świata, które nie miały szans na zbudowanie takiego systemu służby zdrowia, jaki znamy z Europy, telemedycyna wydaje się strzałem w dziesiątkę. Pozwala im przeskoczyć lata zaniedbań i zbudować od podstaw system służby zdrowia oparty na nowoczesnych technologiach.
„Kiedy widzimy, jak wiele można zdziałać z pomocą nowoczesnej technologii, żeby zwiększyć dostępność służby zdrowia, trzeba zadać sobie dwa proste pytania: jeśli nie my, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy? Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tych, którzy nie próbują…” – napisał na stronie założyciel i CEO Babylon dr Ali Parsa.
Na 13 milionów obywateli Rwandy ponad dwa miliony korzysta z telemedycyny, co czyni ten kraj, który większości z nas kojarzy się wciąż z ludobójstwem 1994 roku, a w najlepszym razie – z parkami narodowymi pełnymi lwów i hipopotamów – jednym z najbardziej zaawansowanych telemedycznie krajów na świecie
Kierując się tą ideą Babylon, który działał w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Singapurze, cztery lata temu zdecydował się wprowadzić swój system telemedyczny do Rwandy. Dzięki temu dziś, na 13 milionów obywateli tego kraju, już ponad dwa miliony korzysta z telemedycyny, co czyni ten kraj, który większości z nas kojarzy się wciąż z ludobójstwem 1994 roku, a w najlepszym razie – z parkami narodowymi pełnymi lwów i hipopotamów – jednym z najbardziej zaawansowanych telemedycznie krajów na świecie.
Kraj objęty jest programem pomocy Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Na 12 tysięcy obywateli przypada tu tylko jeden lekarz. Na szczęście społeczeństwo jest bardzo młode, a więc i zdrowe; średnia wieku wynosi tu zaledwie 20 lat.
Babylon rozpoczął swoją działalność w Rwandzie w 2016 roku dzięki wsparciu Fundacji Melindy i Billa Gatesów. We współpracy z rwandyjskim ministerstwem zdrowia i szeregiem lokalnych instytucji zbudowali system łączący lekarzy, szpitale, laboratoria i apteki.
Żeby skorzystać z telepomocy, trzeba mieć telefon i aplikację Babyl. Wystarczy zadzwonić pod numer 811. Aplikacja łączy pacjenta z czatbotem wyposażonym w sztuczną inteligencję, który klasyfikuje problem, z jakim ten się zgłasza. Jeśli problem jest nieznaczny – rekomenduje leczenie; jeśli poważniejszy – umawia rozmowę z lekarzem. Konsultacja taka, telefoniczna lub wideo, kosztuje pacjenta średnio 65 centów. Lekarz wystawia e-receptę lub skierowanie na badania, które można wykonać w najbliższym laboratorium; kod przychodzi smsem. Rwandyjczycy odbyli już ponad milion dwieście tysięcy takich wirtualnych wizyt.
Nie trzeba dodawać, jak bardzo ten świeżo upieczony system przydaje się w czasie pandemii; pandemii, która po raz kolejny udowodniła, że potrzeba jest matką wynalazków. Dziś na całym świecie tworzy się i testuje zdalne sposoby diagnozowania i leczenia. Jak pisze na swoich stronach Światowa Organizacja Zdrowia – Afryka nie może przespać tej szansy, a Rwanda jest przykładem, że jest to możliwe.
Ta historia pokazuje, jak wiele dobrego może zdziałać technologia. Można oczywiście zastanawiać się, kto ma dostęp do aplikacji Babyl. To z pewnością ci, których stać na smartfona, tymczasem według danych Affordability Drivers Index (ADI) tylko 54 proc. obywateli Rwandy korzysta z internetu. Co z resztą? Babylon zapewnia, że dla osób, które nie mają telefonu komórkowego, utworzyli w zaprzyjaźnionych aptekach na terenie całego kraju specjalne stoiska z telefonem i tabletem; nie wiadomo jednak, ile jest takich punktów ani czy dobrze działają.
Pojawiają się także pytania o to, jakie ewentualne korzyści czerpią z tego firmy technologiczne. Tyle razy już przekonaliśmy się, że charytatywna pomoc zachodniego świata miewa drugie dno, że czasem bardzo się opłaca mieć dobre serce, że ostrożność jest uzasadniona. Z pewnością warto patrzeć im na ręce, zwłaszcza w Afryce, która tyle wycierpiała od kolonialnych mocarstw i zwłaszcza w czasach, kiedy gromadzone przez rozmaite aplikacje dane są na wagę złota – tak cenne, jak dawniej cenne kruszce wydobywane w afrykańskich kopalniach.