Planowane nowe przepisy unijne, które mają ograniczać potęgę gigantów technologicznych, rozsierdziły jednego z nich. Google chce zaatakować Brukselę kampanią propagandową
Jak donosi „Financial Times”, który powołuje się na francuską gazetę „Le Point” Google planuje agresywną kampanię skierowaną przeciwko organom regulacyjnym w Brukseli w związku z ich planami wprowadzenia nowych przepisów ograniczających potęgę wielkich technologii. Google ani nie potwierdza tych rewelacji, ani im nie zaprzecza.
„Le Point” ujawnił wewnętrzny dokument firmy na ten temat. Nosi tytuł „Aktualizacja planu 60-dniowego DSA” i jest opatrzony klauzulą „poufne”. Jego autorom nie można odmówić poczucia humoru i skłonności do gier słownych – w tym kontekście nie chodzi o DSA jako dynamiczne reklamy w wyszukiwarce (Dynamic Search Ads) w systemie reklamowym Google Ads, ale o Digital Services Act, czyli ramy regulacyjne dla usług cyfrowych na terenie Unii Europejskiej, które przeszły już społeczne konsultacje.
Dokument Google’a wymienia „nieuzasadnione” ograniczenia i „narrację polityczną” wokół planowanych przepisów. Imiennie wskazuje też komisarza ds. rynku wewnętrznego Thierry’ego Bretona, który jest orędownikiem przyszłych regulacji rynku usług cyfrowych, które miałyby godzić w interesy gigantów technologicznych, osłabiając ich siłę i wpływy na rynku europejskim. W dokumencie mówi się o „zwiększonym nacisku” na komisarza.
W niedawnym wywiadzie dla „FT” Breton zasugerował, że ich potęga powinna zostać przełamana. Swoje podejście, polegające na rozbiciu mocy wielkich firm, prezentował wcześniej wielokrotnie.
Google wedle przecieku ma obecnie pracować nad osłabieniem poparcia proponowanej europejskiej legislacji i wpływać na marginalizację opinii Bretona (ten poproszony o komentarz do ujawnionego dokumentu odpowiedział, że wcale nie jest działaniem koncernu zaskoczony). Wśród taktyk przedstawionych w raporcie znalazły się „podważenie idei, że nowe przepisy dotyczące usług cyfrowych nie kosztują Europejczyków”, oraz „pokazanie, jak ograniczają potencjał internetu”. Dokument ma też pokazywać, jaki lobbying wokół siebie buduje Google, wymieniając wśród podmiotów zaangażowanych w tę działalność m.in. platformę Booking.com (firma Booking.com w oświadczeniu dla „FT” zdecydowanie zaprzeczyła).
Bruksela przygotowuje się do zmiany zasad funkcjonowania usług w internecie po raz pierwszy od dwóch dekad. Od kilku lat na potrzebę ich uaktualnienia zwracają uwagę zarówno europarlamentarzyści, jak i reprezentanci Komisji Europejskiej i delegaci Rady Unii Europejskiej. Ich zmianę zapowiedziała też, obejmując swoją funkcję, przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, a zapisy na ten temat znalazły się również w komunikacie Komisji pt. „Kształtowanie cyfrowej przyszłości Europy” z 19 lutego br., opublikowanym równolegle z „Białą księgą sztucznej inteligencji”.
Przepisy zaproponowane w ramach DSA mają zastąpić archaiczne, pochodzące z 2000 roku prawa regulujące rynek cyfrowy. Konsultacje publiczne propozycji regulacji trwały od czerwca do połowy września br.
„Jednolity rynek europejski wymaga nowoczesnych ram prawnych, aby zapewnić bezpieczeństwo użytkownikom online i umożliwić rozwój innowacyjnych przedsiębiorstw cyfrowych, przy jednoczesnym poszanowaniu podstawowych zasad leżących u podstaw obecnych ram prawnych dyrektywy w sprawie handlu elektronicznego” – brzmiało zaproszenie do wzięcia w nich udziału. Nowe ramy mają określać jasne zasady dla prowadzenia usług cyfrowych w zakresie przeciwdziałania zagrożeniom, na jakie narażeni są ich użytkownicy, oraz ochrony ich praw. Powinny też zapewniać nowoczesny system współpracy w zakresie nadzoru platform i gwarantować skuteczne egzekwowanie przepisów.
„Inicjatywa powinna zapewniać uczciwe działanie tych platform i umożliwiać stawienie im czoła przez nowe podmioty i istniejących konkurentów, tak aby konsumenci mieli jak najszerszy wybór, a jednolity rynek pozostał konkurencyjny i otwarty na innowacje” – brzmi opis DSA na stronach Komisji Europejskiej. Digital Services Act ma dążyć do uregulowania m.in. spraw związanych z nielegalnymi treściami, przejrzystością reklam oraz dezinformacją.
„Wyciek wewnętrznego dokumentu [Google’a] obnaża taktykę, którą wielkie firmy technologiczne stosują za kulisami, aby manipulować publicznym dyskursem i wpływać na ustawodawców” – komentuje sprawę „FT”. Rewelacje mogą wywołać nowe napięcia między UE a Google’em, które są już zaangażowane w trudne dyskusje na temat tego, jak należy uregulować internet.
Nowy pakiet regulacji DSA ma być zaprezentowany w grudniu.