Ile można całować robota? Czy jak robot nas połaskocze, to będzie śmiesznie? I najważniejsze pytanie – jaki jest sens istnienia? (robotów społecznych, oczywiście). Odpowiedzi na te trudne pytania szukali uczestnicy spotkania HumanTech na warszawskim Uniwersytecie SWPS
Roboty mniej lub bardziej humanoidalne – Sophia, Erica, Pepper i Kaspar. Te podobne do zwierząt: Emys, Photon czy Paro. I wreszcie te niepróbujące naśladować natury, niekryjące swojego maszynowego jestestwa, jak świętej pamięci Jibo. Cała ta międzynarodowa robotyczna gromadka powstała po to, by być naszymi towarzyszami. To roboty społeczne. Nie są przeznaczone – jak ich mniej wykształceni pobratymcy – do czarnej roboty: do pracy w fabrykach, przy produkcji, przy wszystkich tych niewdzięcznych i trudnych czynnościach, których nie chce nam się wykonywać samemu. To nie jest robotyczna klasa robotnicza, o nie. To robotyczna elita. Już sam ich wygląd o tym świadczy: są lśniące i gładkie (swoją drogą – to już temat na inną rozmowę – najczęściej białe: czy kto widział czarnoskórego robota społecznego?); takie nie splamią się fizyczną robotą. Chcą być dla nas czymś znacznie więcej: naszymi asystentami, nauczycielami, opiekunami, doradcami, ba, nawet przyjaciółmi.
Uczłowieczyć roboty
Idea super, tylko… czy to się uda? O to spierali się 2 grudnia goście spotkania HumanTech zatytułowanego „Robot też człowiek? O interakcji człowieka z inteligentnymi maszynami”: Agnieszka Wykowska z Włoskiego Instytutu Technologii z Genui (IIT) i profesor Christoph Bartneck z Uniwersytetu Canterbury z Nowej Zelandii. Po wykładzie rozgorzała dyskusja, którą prowadził Konrad Maj, kierownik projektu HumanTech Meetings na Uniwersytecie SWPS, a w której udział wzięli także Mateusz Łukasiak, prezes Polskiego Stowarzyszenia Transhumanistycznego, Kamil Muzyka, doktorant w Instytucie Nauk Prawnych PAN, specjalista w dziedzinie produkcji kosmicznej oraz prawa sztucznej inteligencji, oraz Paweł Zarzycki, założyciel SmartLife Robotics, członek zespołu Centrum Innowacji Społecznych i Technologicznych Human-Tech Uniwersytetu SWPS.
Jak powinny zachowywać się roboty, żebyśmy lepiej je odbierali. Lepiej, to znaczy tak, jak odbieramy innych ludzi. Bada to Agnieszka Wykowska z Włoskiego Instytutu Technologii w Genui
Zaczęło się od wykładu Agnieszki Wykowskiej, która opowiadała o swoich badaniach naukowych. Cel? Odpowiedź na pytanie, jak powinny zachowywać się roboty, żebyśmy lepiej je odbierali. Lepiej, to znaczy tak, jak odbieramy innych ludzi, w zachowaniach których dopatrujemy się intencjonalności. Zachowania robota natomiast interpretujemy mechanicystycznie. „Działa w ten sposób, w jaki został zaprojektowany” – myślimy. W Laboratorium Technologii w Genui powstało nawet narzędzie, które mierzy nasze reakcje wobec robotów i widać tam wyraźnie, jak silna jest ta tendencja.
Jak sprawić, żebyśmy zaangażowali się w relacje z robotem bardziej niż dotychczas? Bardzo istotne jest – opowiadała Wykowska – dopasowanie społeczne, a raczej pewne gesty i zachowania, które o nim świadczą; sprawiają, że czujemy zrozumienie i bliskość. Na przykład: kiedy na coś spojrzę albo wskażę coś palcem, to oczekuję, że druga osoba podąży wzrokiem w tym kierunku. Świadczy to o porozumieniu między nami, o zrozumieniu moich intencji. Bardzo ważny jest też kontakt wzrokowy – to sygnał, który automatycznie zwiększa nasze zaangażowanie w relację.
Te i inne informacje bardzo przydają się przy projektowaniu i programowaniu robotów pracujących z ludźmi, na przykład – z dziećmi z autyzmem.
Zabawka na dnie szafy
W drugiej części spotkania wystąpił profesor Christian Bartneck, który – mówiąc delikatnie – sceptycznie odniósł się do całej tej robotycznej idei. Może nie tyle idei, co praktyki.
– Prawie wszystkie próby stworzenia robota społecznego, który byłby faktycznie użyteczny, skończyły się fiaskiem – stwierdził. – Weźmy Jibo; mimo że przy jego promocji niczego nie zaniedbano, sprzedano raptem kilka tysięcy egzemplarzy, a w zeszłym roku skasowano serwery, na których działał. Dlaczego? Bo tak naprawdę projekt okazał się porażką – roboty społeczne na razie nie działają tak, jak byśmy tego chcieli; w najlepszym razie są produktem reklamującym firmę i świadczącym o jej innowacyjności.
Jego zdaniem od lat bezowocnie próbujemy stworzyć roboty, które mogłyby nam towarzyszyć w życiu, ale jak dotąd żaden z nich nie jest dostatecznie dobry. Długofalowo; bo na początku, owszem, jesteśmy podekscytowani. Jednak kiedy pobawimy się nim przez chwilę, a efekt nowości minie, robot okazuje się kolejną niezbyt przydatną zabawką, która ląduje na dnie szafy.
– To, że wszystkie roboty zawiodły, jest sygnałem, że coś tu chyba nie gra – mówił. – Musimy sobie szczerze to powiedzieć – roboty społeczne nie działają dostatecznie dobrze. Nakarmieni pomysłami z filmów science fiction, oczekujemy po nich wiele, ale potem jesteśmy rozczarowani i sfrustrowani. Podtrzymując wciąż te mity – ładujemy się w tarapaty.
Roboty Boston Dynamics przypominające czworonogi albo Paro, który wygląda jak foka, są dla nas bardziej akceptowalne, ale tylko dlatego, że mamy wobec nich – wobec „zwierząt” – niższe wymagania.
To, że wszystkie roboty zawiodły, jest sygnałem, że coś tu chyba nie gra
Christoph Bartneck, Uniwersytet Canterbury, Nowa Zelandia
Pytanie więc brzmi: po co właściwie potrzebne są nam roboty społeczne? Asystenci głosowi są już na tyle inteligentni, że możemy z nimi rozmawiać. Alexa nie jest może idealnym rozmówcą, ale wystarczająco dobrym, żeby była użyteczna. Ale czy potrzebuje postaci fizycznej? A już zwłaszcza – podobnej do człowieka?
Byłoby to sensowne wtedy – uważa Bartneck – gdybyśmy mogli liczyć na jej dotyk. Tego nie może ani Alexa, ani Siri, a autogłaskanie jakoś ludziom nie wystarcza. Sęk w tym, że robot długo jeszcze nie zrobi nam relaksującego masażu.
– Kiedy moje dzieci dostały w prezencie robota – opowiadał – ich pierwszym odruchem było całowanie go; bardzo się z tego zaśmiewały. Ale nie trwało to długo. No bo ile można całować robota?
Robotyka jak lustro
Oczywiście, roboty są modne, podobnie jak sztuczna inteligencja. Chętnie szafujemy tymi pojęciami, bo przyciągają inwestorów, łatwiej zebrać fundusze na badania. Ale obawiam się, że gdyby inwestorzy zdawali sobie sprawę, jak słaby jest w istocie postęp w tej dziedzinie, nie dostalibyśmy ani złotówki.
Jaki w ogóle jest sens zastępowania czynności, które my, ludzie, lubimy wykonywać? – zastanawiał się Bartneck. – Niezbyt to mądre z naszej strony. Przecież zależy nam na ludzkim dotyku, na czułości drugiego człowieka i komunikacji z człowiekiem; więc po co tu roboty?
– Być może jedynym sensem naszej pracy jest to, że próbując skonstruować robota społecznego, dowiadujemy się czegoś o nas samych. W każdym razie – ja o pracę mogę być spokojny. Problemów do rozwiązania nie zabraknie jeszcze długo – zakończył.
Jego wystąpienie było jak kubeł zimnej wody wylany na rozpalone głowy entuzjastów robotyki. Oczywiście – można powiedzieć, że łatwo jest krytykować, a trudniej działać konstruktywnie, małymi krokami budując coś nowego. Mimo to trzeba przyznać, że było to orzeźwiające doświadczenie.
– Roboty społeczne – zbuntowała się jednak Agnieszka Wyszkowska – nie służą przecież temu, żeby zastępować ludzi. Przeciwnie – umiejętności wytrenowane na robotach dzieci z autyzmem przenoszą następnie na ludzi. Może wprowadzenie robotów do naszych domów jest wyzwaniem i daleko nam jeszcze do tego. Ale naukowcy powinni kierować się w swojej pracy ciekawością. Badajmy więc interakcje pomiędzy ludźmi a robotami, przyglądajmy się im, bo są one niesamowicie ciekawe. Kto wie, kiedy i do czego w przyszłości może nam się to przydać – apelowała.
Już 10 grudnia – kolejne spotkanie, tym razem w ramach konferencji innoSHARE 2020. Poświęcone będzie kwestii cyberbezpieczeństwa i budowania odporności na wirusy cyfrowe i inne zagrożenia, jakie czyhają w sieci. Dyskutować o tym będą między innymi sir Julian King, były komisarz Unii Europejskiej odpowiedzialny za sprawy cyberbezpieczeństwa, obecnie związany z Oxford University Institute, oraz Jakub Boratyński, dyrektor z DG Connect Komisji Europejskiej. Poprowadzi jej dr Michał Boni, były minister administracji i cyfryzacji, wykładowca na Uniwersytecie SWPS.