Chcemy wierzyć, że klucze do świata oddajemy inteligentnej maszynie. To myślenie życzeniowe – twierdzi Luciano Floridi

W 1950 roku Alan Turing zapowiedział, że maszyny zdadzą jego test, test Turinga, w roku 2000. Mamy rok 2019, lecz sztucznej inteligencji – tej silnej, obdarzonej zdolnościami poznawczymi i potrafiącej myśleć samodzielnie, jak nie było, tak nie ma. Komputer potrafi odpowiedzieć na pytanie, jaka jest populacja danego państwa, ale nie ma pojęcia, jak przyrządzić paellę, by nie przypominała ryżowej pulpy.

Ściema Kurzweila

Dyskusji o nadchodzącej erze demonicznej w swej wszechmądrości sztucznej inteligencji Luciano Floridi, włoski profesor filozofii i etyki informacji na uniwersytetach w Oksfordzie i Bari, od lat przysłuchuje się z niewzruszonym sceptycyzmem i dystansem.

Dlaczego Ray Kurzweil głosi, że komputer zda test Turinga akurat w 2028? Bo akurat wtedy stuknie mu osiemdziesiątka – odpowiada Floridi. A co z przekonaniem Stephena Hawkinga, który prognozował, że dojdzie do tego w roku 2115? Bo to bardzo sprytne – zapowiadać nadejście czegoś w czasach, których żaden ze słuchających nie będzie mógł dożyć.

A prawda jest taka – uważa Floridi – że SI jest dzisiaj jedynie silnikiem składniowym niezdolnym pojmować znaczenia, które przekazuje, czyli semantyki. Jedyne, co potrafi, to przesuwać niezrozumiałe dla siebie symbole w tę i we w tę: – Kiedy wchodzisz czasem na jakąś stronę, musisz udowodnić, że nie jesteś robotem. Taki test Turinga dla ludzi. To jasno pokazuje, jaka jest różnica między ściemą a faktem.

Dlaczego jesteśmy ślepi

No dobrze, ale dlaczego tak wielu z nas tego nie widzi?
Pierwszym powodem jest według Włocha niesamowita moc obliczeniowa współczesnych maszyn, która oddziałuje na naszą wyobraźnię w sposób niemal magiczny. Jak nie zachwycać się mocą, która sprawia, że zwykły kieszonkowy kalkulator jest dziś potężniejszy od tysiąca matematyków?
Druga sprawa to liczba ludzi aktywnych w sieci. Sam tylko Facebook ma dwa miliardy użytkowników, których komunikaty wspomagają uczenie się sztucznej inteligencji.

Luciano Floridi, włoski profesor filozofii i etyki informacji na uniwersytetach w Oksfordzie i Bari, jest sceptyczny wobec wizji nadchodzącej ery demonicznej w swej wszechmądrości sztucznej inteligencji

– Między 2003 a 2010 przekroczyliśmy próg, za którym rozmawia ze sobą więcej maszyn niż ludzi – mówi Floridi. – Do roku 2020 będzie 50 miliardów urządzeń rozmawiających ze sobą: drukarek, smartfonów, gadżetów. Siedem na każdego człowieka. Każdy z nas będzie miał dziesiątki obiektów, które już teraz się ze sobą komunikują. Widząc w domu światełko na modemie, wiesz, że przekazywanie wielkich ilości informacji to nie biznes ludzi, tylko maszyn. Wszystko sprowadza się do danych.

40 tryliardów danych

Tyle że Big Data to w opinii włoskiego filozofa… bzdura. Wszystkie te koty na Facebooku, te miliony zdjęć z wakacji, piosenki nagrywane smartfonem na koncertach, a potem wrzucane do sieci.

– Naukowcy z uniwersytetu w Berkeley obliczyli, że od czasu malowideł na ścianach jaskiń do roku 2013 wygenerowaliśmy 4 zettabajty (4 tryliardy bajtów – 4 tysiące miliardów miliardów, 1021) danych. A do 2020 roku będzie ich około 40 zettabajtów. Wszyscy użytkownicy sieci wciąż generują nowe informacje, a jedyną rzeczą, która maleje, są koszty – mówi Floridi.
Bardzo chcemy wierzyć, że klucze do świata oddajemy inteligentnej maszynie. Rzecz jednak w tym, że zdaniem Floridiego to myślenie życzeniowe. Oddajemy bowiem te klucze maszynie, która jest głupia.

Bóg w kopercie

Dlaczego więc maszyny odnoszą tak spektakularne sukcesy? – zastanawia się filozof. Przecież komputer, z którego na co dzień sam korzysta, jest równie inteligentny, jak lodówka jego babci: jego inteligencja wynosi zero. A jednak sprawiliśmy, że świat obraca się wokół głupich maszyn.

Dlaczego Ray Kurzweil głosi, że komputer zda test Turinga akurat w 2028? Bo akurat wtedy stuknie mu osiemdziesiątka

W inżynierii coś takiego określa się mianem koperty. To trójwymiarowa przestrzeń, w której sprawnie działa na przykład robotyczne ramię. Jeśli chcesz, by robot zainstalowany na taśmie produkcyjnej pomalował samochód, budujesz wokół niego całą infrastrukturę, dzięki której będzie w stanie wykonywać twoje polecenia z precyzją liczoną w ułamkach milimetrów i milisekundach. Dostosowaliśmy nasz świat do robotów – a nie na odwrót. W tak zorganizowanej strukturze to robot osiąga sukcesy, a nie człowiek. W przestrzeni, w której funkcjonuje, robot jest bogiem, jest bezkonkurencyjny. Człowiek nie miałby w niej szans.

Nie wierzmy w Hollywood

Co byś zrobił, gdybyś z dnia na dzień dostał milion dolarów? Poszedłbyś do biblioteki? Akurat. Raczej, zauważa Floridi, pognałbyś do salonu i kupił sobie nowy samochód, poszukał nowego mieszkania albo wyruszył w daleką podróż. Dlaczego byś tak zrobił? Bo jesteś leniwy, podobnie jak ogromna większość ludzi. Jesteśmy leniwi już od tysięcy lat, dlatego nieustannie kombinujemy, jak sprawić, by coś pracowało za nas.

Tysiące lat temu wymyśliliśmy koło – genialny wynalazek, który pozwolił wyręczyć pracę naszych mięśni. Niedawno stworzyliśmy komputer, który pomaga nam w wyręczaniu naszego mózgu. Sam w sobie komputer nie jest jednak inteligentny, tak jak nie jest inteligentne koło. To, że za nas pracuje, wcale nie oznacza, że jest choćby trochę jak my. Komputery potrafią już lepiej od każdego człowieka na świecie grać w szachy, pilotować samolot czy kupić lodówkę przez internet – ale na tym koniec. Na więcej ich nie stać.

Cała reszta to science fiction. Bardzo fajnie się to ogląda, ale to tylko Hollywood. Luciano Floridi nie chce, byśmy wierzyli w Hollywood.

„Może”, czyli gdybologia

W porządku. Ale jaką mamy gwarancję, że ten stan rzeczy się utrzyma? Kto wie, co będzie jutro? Przecież nawet najbardziej inteligentne umysły wpadają w pułapkę obawy, że jeśliby sztuczna inteligencja stała się kiedyś rzeczywistością, to po nas.

Dla Floridiego taki scenariusz jest równie prawdopodobny, jak zejście na ziemię Czterech Jeźdźców Apokalipsy.

Dziś wszystko staje się szybsze, lepsze, wzrost jest wykładniczy. I co z tego? Przecież indyki też rosną, a w Święto Dziękczynienia lądują na stole jako pieczyste

– A że m o ż e tak się stać? O jakiego rodzaju m o ż e mówimy? – pyta filozof. – Uczyłem logiki przez dwanaście lat i zawsze mówiłem studentom, że są różne rodzaje słowa m o ż e. Na przykład: m o g ę dziś nie zdążyć na mój nocny lot. Tak, m o g ę. M o g ę też dostać milion funtów z Nigerii. Od wuja, o którym nigdy nie słyszałem. M o ż e – coś możliwego oraz m o ż e jako: to nie jest sprzeczność zakładać, że coś takiego a takiego się stanie. Przecież w przyszłości m o ż e nastąpić przełom.

Istotnie, tyle że dla Floridiego to nie argument, ale najzwyklejsze mówienie o cudach. Dziś wszystko staje się szybsze, lepsze, wzrost jest wykładniczy. I co z tego? Przecież indyki też rosną, a w Święto Dziękczynienia lądują na stole jako pieczyste. W prawdziwym życiu mamy do czynienia nie z cudami, lecz z dynamiką, którą można pokazać w formie litery S: coś się rozwija, dochodzi do pewnego poziomu i na tym poziomie się zatrzymuje.

Eksperci jak kibice

Równie bezceremonialnie Floridi rozprawia się z argumentami w rodzaju „prędzej czy później to się stanie” i „wcześniej się myliliśmy”.

Jeśli chodzi o pierwszy, przypomina, że znalezienie się w punkcie, w którym sztuczna inteligencja „powinna” prześcignąć ludzką, zajęło nam długie tysiące lat.

Biorąc na warsztat drugi, przytacza argument, który usłyszał swego czasu od studentów Oksfordu: przecież kiedyś nie umieliśmy latać, a teraz umiemy.

OK, tyle że takim rozumowaniem można udowodnić wszystko.

A eksperci? W końcu tak wielu z nich utwierdza nas w przekonaniu, że SI nieuchronnie nadchodzi.
– Pytanie ekspertów od sztucznej inteligencji o sztuczną inteligencję jest jak pytanie fanów Manchester United, czy ich drużyna wygra. Nie są wariatami, więc to nie dziwne, że ankiety i badania przeprowadzane wśród nich wskazują jasno, że sztuczna inteligencja stanie się faktem – mówi uczony.

Najważniejsze wyzwania

Co więc powinniśmy robić? Przede wszystkim upewnić się, że durne maszyny, które nazywamy inteligentnymi, będą przyjazne dla środowiska. I zadbać o to, by były przyjazne nam, ludziom. Musimy spowodować, aby sztuczna głupota pracowała dla ludzkiej inteligencji.

Powinniśmy też sprawić, aby SI uczyniła nas bardziej, a nie mniej ludzkimi. W przekonaniu Floridiego można na nas patrzeć jak na organizmy informacyjne: w zależności od informacji, jakie do nas docierają, cofamy się albo rozwijamy. Jesteśmy niczym jednorożce. Bardzo krusi, szczególnie jeśli chodzi o naszą tożsamość. Dlatego właśnie musimy budować sztuczną inteligencję ostrożnie. Nie dlatego, że jest inteligentna. Właśnie dlatego, że nie jest. Jeżeli dopuścimy do tego, że stanie się amoralna, konsekwencje tego będą nam towarzyszyć już zawsze.

I sami sobie będziemy winni.


Luciano Floridi wykłada filozofię informacji na Uniwersytecie Oksfordzkim, gdzie kieruje także Laboratorium Etyki Cyfrowej Oksfordzkiego Instytutu Internetowego. W brytyjskim Instytucie Alana Turinga pełni z kolei funkcję przewodniczącego grupy ds. etyki danych.
Floridi jest autorem książek: „Augmented Intelligence – A Guide to IT for Philosophers”, „Philosophy and Computing: An Introduction” oraz „Internet – An Epistemological Essay”.

Tekst powstał na podstawie debaty z udziałem Luciano Floridiego i Johna Searle’a, która odbyła się podczas nowojorskiej konferencji „Technology and the Human Future” w dniach 20–21 października 2016.