W Gdańsku powstał inteligentny system, który pacjentom oszczędzi czekania na pomoc, a lekarzom i pielęgniarkom – sporo nerwów

– Siostro, gdzie jest rentgen? Gdzie się podział rentgen, do diabła…?!

– Kto zabrał EKG? Dawać to tu, ale już!

– Proszę znaleźć wózek dla tego pacjenta, ma siostra pięć minut. Jak to nie wiadomo, gdzie jest wózek?

W szpitalu tylko pacjenci zwykle są tam, gdzie ich pozostawiono. Gorzej ze sprzętem – ten nieustannie krąży po salach, piętrach, blokach. Specjalistyczna aparatura do badań przy łóżkach pacjentów, przenośne rentgeny czy aparaty EKG, a nawet wózki inwalidzkie to „obiekty latające”. I tak ma być, w końcu sprzęt medyczny to nie eksponat – jest po to, by na siebie pracował i ratował życie ludzi. Raz trafi na SOR, raz na salę operacyjną, innym razem do gabinetu zabiegowego.

Wszystko jest dobrze, dopóki wiadomo, gdzie sprzęt jest. To bardzo ważne zwłaszcza w przypadku urządzeń ratujących życie, gdy każda minuta jest na wagę życia i zdrowia.

Ale gdy sprzęt gdzieś się zapodzieje, robi się nerwowo…

Wystarczy jedna maszyna

Naukowcy z Katedry Inżynierii Mikrofalowej i Antenowej Politechniki Gdańskiej opracowali system, dzięki któremu zawieruszenie się sprzętu w szpitalu nie będzie już problemem. Napisali algorytmy i skonstruowali urządzenia z tzw. antenami rekonfigurowalnymi, które umożliwiają namierzanie dowolnych obiektów z bardzo wysoką dokładnością.

Specjalna aplikacja powiadamia medyków, gdy jakieś urządzenie opuści miejsce, w którym powinno ono być

– Bazujemy na miniaturowych czujnikach (mikrokontroler plus transceiver radiowy bluetooth low energy [BLE] plus bateria) z autorskim oprogramowaniem. Chcemy, bo to rozwiązanie stało się powszechne, dlatego optymalizujemy zużycie energii i koszt dla użytkownika końcowego. To działa podobnie do beaconów BLE. Jako że część rozwiązań właśnie patentujemy, nie mogę podać więcej szczegółów – mówi nam dr hab. Łukasz Kulas z Politechniki, koordynator Centrum Technologii Cyfrowych PG i zarazem kierownik projektu. – Koszt instalacji i utrzymania (serwisu) też musi być jak najmniejszy. Autorskie algorytmy opracowane w naszym zespole pozwalają na uzyskanie informacji o lokalizacji sprzętu już z jednego urządzenia lokalizującego.

Coś, co nasłuchuje

Specjalna aplikacja powiadamia medyków, gdy jakieś urządzenie opuści miejsce, w którym powinno ono być. Będzie mniej kradzieży i przypadków nieuprawnionego użycia sprzętu.

Aby znaleźć sprzęt na terenie szpitala, pracownik musi tylko zajrzeć do komputera lub smartfona, a ten poda mu dokładną informację o lokalizacji urządzenia.

– System działa podobnie jak radar: za pomocą naszej anteny rekonfigurowalnej sterowanej elektrycznie skanuje teren wokół i wyznacza pozycje obiektów. Jednak w odróżnieniu do radaru nie wysyła sygnałów, a jedynie ich nasłuchuje. Oczywiście można zainstalować więcej takich urządzeń, by pokryć większy obszar; planujemy to zrobić na SOR-ze. Aby poprawić dokładność wyznaczania pozycji, w projekcie InSecTT będziemy wykorzystywać algorytmy sztucznej inteligencji – dodaje prof. Kulas.

Więcej czasu dla pacjenta

Nadrzędnym celem systemu jest zaoszczędzenie czasu, jaki pracownicy medyczni tracą na szukanie sprzętu – by mieli go jak najwięcej dla pacjentów. Na temat rozwiązania, które powstało w PG, napisano już sporo artykułów w renomowanych światowych czasopismach naukowych, choć do tej pory system był testowany wyłącznie w kampusie uczelni.

Teraz przyszedł czas na kolejny krok: na początku listopada w Szpitalu św. Wojciecha na gdańskiej Zaspie rozpoczęło się pilotażowe wdrażanie systemu, które potrwa do czerwcu 2021 r.

– System pozwala nie tylko zaoszczędzić czas, ale ogranicza też przemieszczanie się personelu po szpitalu. W czasie zmagań z pandemią koronawirusa poprawi więc również bezpieczeństwo medyków i pacjentów – mówi Dariusz Kostrzewa, prezes zarządu spółki Copernicus, która podpisała z Politechniką umowę dotyczącą pilotażu.

Sam szpital nie zapłaci za to ani grosza, ponieważ pilotaż zostanie sfinansowany w ramach projektu InSecTT, służącego m.in. rozwojowi prac badawczych nad technologiami internetu rzeczy oraz sztucznej inteligencji.

Nie tylko dla szpitali

Naukowcy z PG myślą o wykorzystaniu systemu lokalizacji także w innych placówkach opieki zdrowotnej, np. w hospicjach i domach spokojnej starości. Tam bowiem gubi się nie tylko sprzęt, ale nierzadko też pacjenci czy podopieczni.

Poza ochroną zdrowia na wynalazku gdańskich uczonych skorzysta też przemysł, np. porty i lotniska. Systemem zainteresowana jest również firma Philips Healthcare.