SI to mistrzostwo. Jestem pewien, że przyda mi się to w życiu. Ale z technologią też trzeba uważać. Dziadek zawsze mi mówił: „Wszystko z umiarem”. I tego się trzymam – mówi 13-letni Kornel. Reportaż z Uniwersytetu Dzieci w Olsztynie, który prowadzi zajęcia o sztucznej inteligencji
Sztuczna inteligencja to trudny orzech do zgryzienia dla większości z nas – dorosłych. Algorytmy, sieci neuronowe, głębokie uczenie – kto z ręką na sercu mógłby powiedzieć, że wie, co to takiego? Niewielu. A takich, którzy znają to od środka, rozumieją budowę i działanie skomplikowanych algorytmów – garstka.
Więc jak taką wiedzę sprzedać dzieciom?
Olsztyn świeci przykładem
Długo szperałam, szukając zajęć ze sztucznej inteligencji dla dzieci. W Warszawie – choć oferta zajęć dotyczących innowacji technologicznych: programowania, druku 3D czy projektowania wirtualnej rzeczywistości (VR), powiększa się z roku na rok – zajęć ze sztucznej inteligencji nie znalazłam. Ani w żadnym innym mieście, prócz Olsztyna, a konkretnie – olsztyńskiego oddziału Uniwersytetu Dzieci.
Uniwersytet Dzieci powstał w Krakowie w 2007 roku. Fundacja non-profit działa także w Warszawie, we Wrocławiu, w Olsztynie i Poznaniu. Uczy tu wielu wybitnych naukowców, artystów, przedsiębiorców, społeczników – pasjonatów w swoich dziedzinach.
Zajęcia odbywają się zawsze w soboty na terenie różnych uczelni. Program podzielony jest na pięć etapów: Odkrywanie (6-7 lat), Inspiracje (8-9 lat), Tematy (10-11 lat), Mistrz i Uczeń (12-13 lat) i Nauka do kwadratu (14–16 lat). Nie ma egzaminów, zapisać się może każdy. Rok nauki kosztuje od 500 w Olsztynie do 690 zł w Warszawie; istnieje także fundusz stypendialny, jeśli rodzina boryka się z problemami finansowymi. W zajęciach brało udział już ponad 21 tysięcy dzieci.
Dzieci same chciały
Zajęcia ze sztucznej inteligencji odbywają się na Wydziale Matematyki i Informatyki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
– Cześć! Dzisiaj chciałbym wam wytłumaczyć, jak działa algorytm sztucznej inteligencji, który rozpoznaje obrazy – mówi dr Przemysław Górecki do dzieci. To 19-osobowa grupa z poziomu Mistrz i Uczeń. – Pamiętacie, jak na poprzednich zajęciach robiliśmy sieć neuronową? Sieć do rozpoznawania obrazów też wykorzystuje sieci neuronowe, ale są one dużo bardziej skomplikowane. Mają wiele warstw i dlatego są nazywane głębokimi sieciami – tłumaczy i pokazuje na slajdach poglądowe rysunki.
– Za chwilę nasza sieć nauczy się, jak rozpoznawać twarz zasłoniętą rękoma i twarz, która patrzy w kierunku kamery. Panda będzie tańczyła, kiedy zobaczy twarz zasłoniętą rękami, ale kiedy zobaczy twarz odsłoniętą – zawstydzi się i przestanie tańczyć. Waszym zadaniem jest stworzenie zbioru treningowego – zdjęć z zasłoniętą i odsłoniętą buzią, potem wyuczenie modelu, przetestowanie go, a na końcu zintegrowanie ze Scratchem (najbardziej popularnym narzędziem do programowania dla dzieci). Sprawdzimy, czy algorytm działa i czy jest odporny na nietypowe sytuacje.
– Ile potrzebujemy zdjęć? – pytają dzieci.
– Minimum 10 zdjęć każdej kategorii!
Mali studenci pochylają się nad swoimi komputerami, a po chwili zaczynają robić sobie autoportrety.
Sztuczna inteligencja zmieni nasze życie, pewnie nawet nie zdajemy sobie jeszcze sprawy, jak bardzo. Tak jak kiedyś ludzie nie wiedzieli, jak zmieni ich codzienność wynalazek prądu. Ale o nasze dzieci się nie boję. Z pewnością te, które uczestniczą w tego typu zajęciach, nie będą wykluczone z nowej rzeczywistości
Magdalena Drozdowicz, Uniwersytet Dzieci w Olsztynie
Dr Górecki, informatyk i programista, jako adiunkt na Wydziale Matematyki i Informatyki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od dawna zajmował się sztuczną inteligencją – rozpoznawaniem obrazów i widzeniem komputerowym.
Od dwóch lat nie jest już czynnym naukowcem – prowadzi firmę informatyczną Ermlab, która oferuje tworzenie algorytmów uczenia maszynowego (machine learning) – analizę i przetwarzanie obrazu i NLP – przetwarzanie tekstu. Tworzy m.in. automatycznego recenzenta książek czy narzędzie do kontekstowego rozumienia i rozpoznawania błędów języka pisanego, takie jak Grammarly, tylko po polsku.
Z Uniwersytetem Dzieci współpracuje już od paru lat. Na początku prowadził zajęcia z tworzenia gier komputerowych dla 9-latków.
– Strasznie mi się spodobało, że dzieci są tak żywo zainteresowane tym, co się na zajęciach dzieje – opowiada. – To jest zupełne przeciwieństwo studentów! Nie wiem, co się dzieje w międzyczasie, czy to szkoła tak na nich źle wpływa? Studenci boją się odezwać, dzieci na szczęście jeszcze nie. Są ciekawe wszystkiego, wyrywają się do odpowiedzi, zadają pytania. Ta lekcja żyje. Kiedy Uniwersytet poprosił mnie o poprowadzenie kursu programowania dla 12-13-latków, zastanawiałem się, czy nie zaproponować im czegoś bardziej oryginalnego, czegoś, co byłoby dla nich większym wyzwaniem. Rzuciłem spontanicznie, że może zrobimy zajęcia ze sztucznej inteligencji.
– Od razu spodobał mi się ten pomysł – mówi Magdalena Drozdowicz, dyrektorka olsztyńskiego ośrodka UD. – Dzieci są bardzo zainteresowane wszystkim, co ma związek z nowymi technologiami: programowaniem, projektowaniem stron, sztuczną inteligencją. A to jest dla nas zawsze punkt wyjścia – pytamy dzieci, co je interesuje, i na tej podstawie przygotowujemy ofertę. Po to właśnie jest Uniwersytet Dzieci – żeby tę dziecięcą ciekawość rozwijać i podtrzymywać.
Nie dla mugoli?
– Jak poprowadzić zajęcia? Zdałem sobie sprawę, że mam trudny orzech do zgryzienia – mówi dr Górecki. – Czasem trudno ten temat wyłożyć studentom, a co dopiero dzieciom! Algorytmy SI są zbyt trudne dla dzieci w tym wieku, ale chciałem, żeby intuicyjnie zrozumiały, czym jest sztuczna inteligencja. Jakie ma możliwości, czego się można po niej spodziewać, gdzie występuje. I żeby zaczęły się nią bawić. Na szczęście znalazłem dobry wzór.
Okazuje się, że w 2016 roku Dale Lane, programista IBM, który pracował przy tworzeniu Watsona, stworzył platformę Machine Learning for Kids, która pozwala tworzyć modele predykcyjne do rozpoznawania mowy, klasyfikacji, rozpoznawania obrazów. Jest tam także gotowy zbiór projektów dla nauczycieli. To tę platformę wykorzystuje na swoich zajęciach dr Górecki.
– Na każdych zajęciach dzieciaki mają jeden projekt do zrobienia – opowiada. – Dzisiaj bawimy się algorytmem, który rozpoznaje obraz, ostatnio takim, który odczytuje intencję z tekstu. Na jednych zajęciach algorytm grał w Pacmana, na innych odróżniał samochody od motocykli na Otomoto. Wszystko to integruje się fajnie ze Scratchem, w którym dzieciaki nieźle się orientują.
Widzę, że chwyciło, że im się podoba. Ale w domu raczej się w to nie pobawią. Jest tu dość duży próg wejścia: platforma jest po angielsku, samo jej uruchomienie też nie jest takie łatwe. Większość rodziców miałoby kłopot, żeby im pomóc. To już druga edycja. W zeszłym roku zorganizowaliśmy zajęcia pokazowe dla rodziców. Dzieci próbowały im coś tłumaczyć. Kiwali głowami, ale widać było, że dla większości to czarna magia.
Michał, jeden ze studentów: Moi rodzice? Nie, nic nie wiedzą na temat SI. Mama jest przedszkolanką, a tata pracuje w tartaku. Sam się tym zainteresowałem.
Kornel: Kiedy opowiadam w domu o zajęciach, to tylko tata ogarnia trochę, o co chodzi. On też miał kiedyś zajawkę na komputery. Gorzej z moją mamą i siostrą. Starsi tego nie znają. Nie wiedzą, co to jest SI.
Byłam ciekawa, co to
Dlaczego wybrali właśnie te zajęcia?
– Bo interesuję się elektroniką i sztuczną inteligencją. Chciałem się dowiedzieć więcej – tłumaczy Michał. – Sporo o tym czytałem: że to się bardzo szybko rozwija, że są już autonomiczne samochody. Wcale nie będę zaskoczony, jak za parę lat powstaną latające autonomiczne samochody, wcale! Czytałem też, że sztuczna inteligencja czasem się myli i że w Chinach pomyliła zdjęcie celebrytki na autobusie z prawdziwą celebrytką i to jej przesłała mandat za przejechanie na czerwonym świetle! Nie chciałbym mieszkać w takim mieście! Niby byłoby bezpieczniej, ale tak ciągle być obserwowanym? Nie mam jeszcze dokładnych planów na przyszłość. Zastanawiam się, kim zostać: programistą, mechanikiem samochodowym czy kucharzem? Nie wiem jeszcze. Mam różne opcje w życiu.
– Ja na Uniwersytecie Dzieci jestem od 6. roku życia – opowiada Marysia. – Interesuję się matematyką i informatyką. Kiedy wybierałam sobie w tym roku specjalizację, zaciekawiła mnie ta sztuczna inteligencja – byłam ciekawa, co to takiego.
– A ja nie przepadam w szkole za przedmiotami ścisłymi – mówi Maja. – Właściwie przyszłam tu, żeby się trochę podszkolić w komputerach. I okazało się, że ta sztuczna inteligencja jest dużo ciekawsza niż szkolna informatyka! Nikt inny w mojej klasie nie chodzi na takie zajęcia, a myślę, że niektórych bardzo by to zainteresowało.
– Mnie bardzo interesuje ten temat, zwłaszcza androidy – mówi Aleksandra. – Zaczęło się od filmów science fiction. Najbardziej podobał mi się „Ja, robot” – super film o androidach, szkoda, że nie ma kolejnych części. Mam nadzieję, że doczekam czasów, kiedy robot będzie w każdym domu.
Kornel: SI to moim zdaniem mistrzostwo. Jestem pewien, że przyda mi się to w życiu. Te techniki już się wykorzystuje, na przykład w najnowszych telefonach – patrzysz w ekran i telefon cię rozpoznaje. Tylko są bardzo drogie… Nowe technologie powinny być powszechnie dostępne. I kiedyś będą. Oczywiście bez przesady, z technologią też trzeba uważać. Mój dziadek zawsze mi mówił: „Wszystko z umiarem”. I tego się trzymam.
Sztuczna inteligencja jak prąd
– Większość dzieci jest z Olsztyna – opowiada Magdalena Drozdowicz. – Ale niektóre mieszkają w miejscowościach oddalonych o 80, 100 km. I rodzice je przywożą z tak daleka, w sobotę rano, po całym tygodniu szkoły i pracy. To wymaga hartu ducha, ale wydaje mi się, że naprawdę warto. Sztuczna inteligencja zmieni nasze życie, pewnie nawet nie zdajemy sobie jeszcze sprawy, jak bardzo. Tak jak kiedyś ludzie nie wiedzieli, jak zmieni ich codzienność wynalazek prądu. Ale o nasze dzieci się nie boję. Z pewnością te, które uczestniczą w tego typu zajęciach, nie będą wykluczone z nowej rzeczywistości. Wręcz przeciwnie – będą miały fory.