Rozwój robotyzacji i sztucznej inteligencji sprawi, że wiele współczesnych zawodów okaże się zbędnych. Nie znikną one jednak całkowicie. Usługi świadczone przez człowieka będą się po prostu coraz częściej ograniczać do grona najbogatszych
Powtarzalność wykonywanych działań to główne kryterium, wedle którego można ocenić podatność stanowiska pracy na automatyzację. I to bez względu na to, czy chodzi o pracę fizyczną, czy umysłową – twierdzi na łamach „Medium” chińsko-amerykański przedsiębiorca i ekspert w dziedzinie sztucznej inteligencji Kai-Fu Lee. Powtarzalne czynności są bowiem znacznie łatwiejsze do wykonania przez maszyny. To jednak niejedyne kryterium.
Hydraulik jak akrobata
W przypadku pracowników fizycznych bardzo ważne jest otoczenie, w jakim wykonują oni swoje zadania, oraz pomysłowość w radzeniu sobie z problemami. Jeśli otoczenie jest zmienne i często wymaga zmiany podejścia, to takie czynności będą trudne do zautomatyzowania. Przykład?
Weźmy hydraulika. Na pozór jego praca jest dość prosta i powtarzalna: polega na naprawie bądź montażu elementów instalacji wodociągowej. Jednak każdy, kto choć raz podjął nieudaną próbę naprawy spłuczki czy kranu, wie, że rola hydraulika nie sprowadza się do kilku prostych ruchów żabką. Jego skuteczność wymaga często zdolności iście akrobatycznych (by np. dostać się do ukrytego w zakamarkach łazienki zaworu bez demontażu połowy jej wyposażenia) oraz dużej pomysłowości (choćby naprawa starszego urządzenia, do którego brakuje części zamiennych). Obserwując hydraulika przy pracy, łatwo zrozumieć, że maszyna miałaby problem z zastąpieniem go w większości przypadków, z którymi ma on na co dzień do czynienia.
Radiolodzy wciąż potrzebni
A co z pracownikami umysłowymi? Tu także powtarzalność nie jest wyłącznym kryterium decydującym o podatności na automatyzację. Równie istotna jest złożoność wykonywanych zadań oraz związana z nimi potrzeba namysłu. Jeśli oba czynniki są obecne, to i w tym wypadku niełatwo będzie zautomatyzować takie stanowisko pracy.
Pomyślmy o radiologach, którzy bardzo często wymieniani są wśród pracowników najbardziej narażonych na zastąpienie przez SI. Rozpoznawanie obrazu przez maszyny już w tej chwili okazuje się przecież częstokroć znacznie dokładniejsze niż przez ludzi. Sęk w tym, że ktoś musi jeszcze zatwierdzić podjęte przez nie decyzje. Trudno sobie bowiem wyobrazić, że jakakolwiek placówka medyczna przyjmie bezkrytycznie rekomendacje SI, która na dodatek będzie funkcjonowała w modelu tzw. czarnej skrzynki.
Co więcej, jak zauważają autorzy ubiegłorocznego raportu opracowanego przez amerykański Instytut Brookingsa, rozpoznawanie obrazów dotyczy jedynie dwóch spośród niemal 30 zadań wykonywanych przez radiologów.
Empatyczni górą
Oprócz powtarzalności, złożoności, pomysłowości oraz konieczności radzenia sobie w zmiennym otoczeniu Lee wymienia jeszcze inne czynniki mające wpływ na automatyzację stanowisk pracy. Chodzi o zdolność nawiązywania relacji międzyludzkich i empatię. Zawody, w których komunikacja ma bardzo istotne znaczenie, oraz takie, w których kluczową rolę odgrywa troska o innych, również nie są narażone na ryzyko przejęcia przez maszyny. Wystarczy wskazać tu na przykład skutecznych menedżerów albo opiekunów dzieci bądź osób starszych czy chorych.
W swoim artykule Lee wymienia też 10 nieoczywistych zawodów, które jego zdaniem nieprędko dotknie automatyzacja. Wymienia wśród nich m.in. trenerów fitness, pielęgniarzy, przewodników turystycznych czy sportowców. Największe zaskoczenie?
Snobizm i człowieczeństwo
Chyba zawody stróża oraz sprzątaczki. Wbrew pozorom ani automatyczne systemy ochrony, ani inteligentne roboty sprzątające nie są w stanie w pełni zastąpić ludzi. To jednak niewyłączny powód. Jak podkreśla Lee, w wielu przypadkach w grę będzie wchodził również prestiż.
Autor „AI Superpowers” pisze bowiem o nowej klasie bogaczy, którzy dla odróżnienia się od reszty społeczeństwa będą oczekiwali usług premium w takich obszarach, które powszechnie będą automatyzowane. Zapewni im to komfort obcowania z człowiekiem, indywidualną relację oraz większe zaufanie.
Na czym miałoby to polegać, widać już dziś dość dobrze w sektorze bankowym. Wszyscy entuzjaści bankowości elektronicznej powinni pamiętać, że wygodna obsługa konta online, szybkie przelewy czy płatności bezgotówkowe to niejedyne „owoce” zmian w tym sektorze. Ciemną stroną cyfryzacji są tutaj bowiem trudności z dostępem do profesjonalnych konsultantów.
Smartprzeciętność
Niebawem wiele usług wymagających kontaktu z człowiekiem zostanie ograniczonych do wąskiej grupy najbogatszych klientów. Smartusługi będą natomiast synonimem ofert dla przeciętniaków, których nie stać na kontakt z żywym doradcą.
Choć więc zgodnie z oczekiwaniem warstwy uprzywilejowanej niektóre zawody będą wciąż wykonywane przez ludzi, nie łudźmy się, że będzie to powszechne zjawisko, które zapewni pracę na masową skalę.
W dobie cyfrowych monopoli przepaść między biednymi a bogatymi wciąż rośnie, a tych ostatnich jest coraz mniej. Dlatego zawód przyszłości lepiej wybierać z myślą o uniwersalnym zapotrzebowaniu. W końcu dobrego hydraulika potrzebują zarówno biedni, jak i bogaci.