Gdzie mieszkasz, ile masz lat, czy spotkałeś osobę zarażoną koronawirusem? – tak najczęściej zaczynają diagnozowanie chatboty, których z dnia na dzień powstaje coraz więcej. Sprawdziliśmy, jak działają i czy w ogóle mają sens
Dlaczego pokusiłam się o taki test? Bo chatbotowych rozwiązań powstaje coraz więcej, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie koronawirus zbiera coraz większe żniwo (patrz ramka).
Polskie chatboty, o których pisaliśmy w portalu – rządowy, samorządowy (Wrocław) czy NFZ – działają bardziej na zasadzie informowania o sytuacji i objawach, niż udzielają konkretnych wskazówek dla indywidualnej osoby.
Chatbot na chatbocie
Nowoczesne narzędzia mają ułatwić personelowi medycznemu określić, kto powinien przejść test na obecność SARS-CoV-2. Za pomocą chatbota opartego na sztucznej inteligencji może on powstrzymywać niespokojnych pacjentów przed zablokowaniem pogotowia ratunkowego i dostarczać porad zdrowotnych z daleka.
Tymczasem naukowcy z Uniwersytetu Stanforda stwierdzili we właśnie opublikowanym badaniu, że diagnozy stawiane tylko na podstawie wywiadu i rozpoznania objawów mogą być nieskuteczne.
Z wielu chatbotów, które sprawdzają online, czy możesz być nosicielem koronawirusa, jaki jest poziom ryzyka zarażenia i co powinieneś zrobić, jeśli masz wątpliwości co do swojego stanu zdrowia, wybrałam kilka wiodących. Niektóre dostępne są tylko na obszarze Stanów Zjednoczonych, więc w takich przypadkach podawałam nieprawidłową lokalizację, by sprawdzić dalsze opcje bota. W każdym przypadku udzielałam zawsze takich samych odpowiedzi o wiek, płeć, podejrzenie zetknięcia się w trakcie zagranicznego wyjazdu z osobą, która mogła być chora, oraz jeden z objawów – podwyższoną temperaturę równolegle z osłabieniem odporności organizmu.
Co rusz zmienia się wiele danych i wytycznych dotyczących koronawirusa, na których bazują chatboty. Aby nadążyć, programiści będą musieli stale aktualizować swoje produkty
„Państwowy” chatbot CDC (Centra Zapobiegania i Kontroli Chorób) o nazwie Clare po zebraniu szeregu odpowiedzi na temat wieku, objawów, kontaktu z chorym itp. wskazał, że zaleca kontakt z lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej, najlepiej telefoniczny. Nakazał dbać o siebie i w przypadku pogorszenia stanu zdrowia skontaktować się z lekarzem.
„Masz pewne objawy, które mogą być związane z COVID-19. Masz również schorzenia, które mogą stwarzać większe ryzyko powikłań związanych z COVID-19. W ciągu 24 godzin zadzwoń do swojego dostawcy usług medycznych, infolinii lub skorzystaj z usługi telemedycyny. Rozpocznij izolację domową. Oznacza to pozostanie w domu z wyjątkiem opieki medycznej, niechodzenie do pracy, szkoły lub miejsc publicznych. Nie korzystaj z transportu publicznego ani z systemu ride sharing” – napisał bot.
Clare okazał się najbardziej dociekliwym diagnostą, zbierając o wiele więcej informacji niż wszystkie inne testowane przeze mnie boty. Uznał mnie za pacjenta o średnim ryzyku zarażenia.
Podobne zalecenia – telefoniczny lub elektroniczny kontakt z lekarzem – miał dla mnie chatbot Bouy Health stworzony przez Harvard Innovation Labs we współpracy z Center for Primary Care, który postawił nieco mniej wnikliwe pytania.
Bot Kliniki w Cleveland również zaproponował pozostanie w domu i skorzystanie z e-wizyty lub porady telefonicznej.
„Zostaniesz poinformowany, co należy zrobić dalej. Zadzwoń przed udaniem się osobiście do jakiejkolwiek placówki medycznej. Nie należy udawać się na miejscowy oddział ratunkowy w celu wykonania testów na COVID-19. Oddział ratunkowy jest tylko dla tych, którzy potrzebują najbardziej krytycznej opieki” – zalecił chatbot.
System Verily jako jedyny poprosił mnie o utworzenie konta lub zalogowanie się przy użyciu prywatnego konta lub konta Google’a. Verily to spółka-córka firmy Alphabet (podobnie jak Google), która zajmuje się badaniami przyrodniczymi. Teraz, w sytuacji kryzysu związanego z koronawirusem, pomaga ustalić, kto w niektórych hrabstwach północnej Kalifornii powinien zostać przetestowany pod kątem COVID-19.
Ten bot również zalecił pozostanie w domu i w razie pogorszenia stanu zdrowia najpierw telefoniczny kontakt z lekarzem. Jednak zaznaczył, żeby pamiętać o tym, że to nie jest medyczne zalecenie. Czyli diagnoza bez rekomendacji, jak się ostatecznie zachować.
Test w Verily w momencie mojego „badania” wykonało już ponad 12 tysięcy osób.
Z kolei chatbot OSF Healthcare zakwalifikował moje objawy w połączeniu z innymi danymi do grupy wysokiego ryzyka.
„Zadzwoń przed udaniem się osobiście do jakiejkolwiek placówki medycznej. Nie należy udawać się na miejscowy oddział ratunkowy w celu wykonania testów COVID-19. Oddział ratunkowy jest tylko dla tych, którzy potrzebują najbardziej krytycznej opieki” – zaleca chatbot Kliniki w Cleveland
„Powiedziałaś mi, że możesz być narażona na COVID-19, a także wykazujesz objawy. Oznacza to, że należysz do grupy wysokiego ryzyka posiadania koronawirusa” – napisał automat z rysunkowym awatarem młodej brunetki w okularach. I poprosił, abym zadzwoniła na podany numer oraz nie wychodziła z domu.
Grace, chatbot centrów medycznych Providence St. Joseph Health (tu z kolei ikonka robotyczna) najpierw zapytała, czy mieszkam w którymś z sześciu stanów, który obsługuje. To Alaska, Kalifornia, Montana, Oregon, Teksas i Waszyngton. Bot zadał też pytanie, czy jestem chora, czy nie, i czy miałam kontakt z kimś zarażonym, nie dając możliwości odpowiedzi, że tego po prostu nie wiem.
Aaron Martin, wiceprezes wykonawczy i dyrektor ds. cyfrowych w Providence, w wypowiedzi dla TechRepublic stwierdził, że inwestycje w chatbota Grace trwają od ponad dwóch lat.
Do obsługi związanej z koronawirusem przystosowano go, zapożyczając rozwiązania od innych firm, 8 marca, a dziewięć dni później miał już 40 tysięcy użytkowników.
Nadążyć za chorobą
Jako poprawne oceniam w miarę zgodne oceny mojego stanu zdrowia dokonane przez różne chatboty. Z drugiej strony drażniące mogą być ich wciąż jeszcze niedopracowane formuły, zbyt skromne zestawy pytań i możliwych odpowiedzi i niejednoznaczne zalecenia.
W miarę jak dowiadujemy się więcej o COVID-19, dochodzą też kolejne możliwe objawy, których bardziej prymitywne boty nie wymieniają: to już nie tylko kaszel, gorączka, duszności i bóle mięśniowe, ale również np. biegunka czy utrata powonienia.
Wymaga to dopracowania i aktualizacji botów. Co rusz zmienia się bowiem szereg danych i wytycznych dotyczących koronawirusa, na których bazują ich systemy. Wyzwanie stojące przed twórcami chatbotów diagnozujących nowy rodzaj choroby jest większe, jeśli chodzi o produkty oparte na ograniczonych danych i wytycznych, które zmieniają się z każdą minutą. Aby nadążyć, programiści będą musieli stale aktualizować swoje produkty.
Poza tym – jak stwierdzają naukowcy Stanforda – „chociaż z pewnością możliwe jest, że objawy COVID-19 są wysoce specyficzne, co umożliwia dokładną klasyfikację przypadków dodatnich; na podstawie wyników dla innych wirusów układu oddechowego wydaje się, że badania przesiewowe oparte na objawach mogą nie być skuteczne w określaniu prawdopodobieństwa wystąpienia COVID-19”.
USA – czarny scenariusz
27 marca rano informowano o niemal 86 tysiącach przypadków zakażonych w Stanach Zjednoczonych – to więcej niż w Chinach, będących pierwszym epicentrum epidemii – w tym blisko 1,3 tysiąca osób zmarło.
System krakowskiej spółki ExMetrix, o którego prognozie dotyczącej rozprzestrzeniania się koronawirusa w Polsce, napisaliśmy TUTAJ, 25 marca wyliczył szacunki dla USA.
Najszybszy wzrost liczby zarażonych osób może wynosić tam nawet 10 tysięcy przypadków dziennie. Model pokazuje, że liczba osób zarażonych w USA może wzrosnąć do 160 tysięcy przypadków i prawdopodobnie zostanie osiągnięta około 15 kwietnia.
Przewiduje też, że czas jej trwania w USA będzie dłuższy niż w Chinach, ale jej dynamika będzie miała inny charakter. Po bardzo długim okresie stosunkowo niewielkiej liczby przypadków następuje okres szybkiego wzrostu o znacznie większym nachyleniu niż w Chinach. Najszybszy wzrost liczby zarażonych osób nastąpi w okresie od 22 marca do 3 kwietnia. Potem liczba przypadków powinna rosnąć wolniej, a bardzo wyraźne zahamowanie powinno być widoczne około 10 kwietnia.
Jak informuje ExMetrix, w budowie modelu przebiegu epidemii wirusa zostały uwzględnione następujące obszary informacyjne:
• Dotychczasowy przebieg pandemii w wielu krajach;
• czynniki meteorologiczne;
• stan opieki zdrowotnej w danym kraju;
• stan kondycji zdrowotnej społeczeństwa, ze szczególnym uwzględnieniem czynników ryzyka takich jak, choroby onkologiczne, kardiologiczne, cukrzyca, i otyłość;
• struktura demograficzna społeczeństwa, zwłaszcza odsetek ludzi w podeszłym wieku;
• poziom restrykcji stosowanych przez władze i przestrzeganie ich przez obywateli.
Jeśli chodzi o zmienne brane pod uwagę w modelowaniu, w przypadku USA okazało się, że znaczący wpływ na wyniki (najwyższy odsetek wśród badanych krajów) mają nadwaga lub otyłość zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet.
– Budując nasze modele, opierające się o zastrzeżone sieci neuronowe i symulowane wyżarzanie, przyjęliśmy, że statystyki w krajach dotkniętych COVID-19 nie były ukryte ani sztucznie modyfikowane – zastrzega prezes ExMetrix Zbigniew Łukoś.