Sąd w Shenzhen w Chinach orzekł, że artykuł wygenerowany przez sztuczną inteligencję jest objęty prawem autorskim
Redakcje na całym świecie coraz częściej posiłkują się sztuczną inteligencją. Jedne algorytmy pomagają określić, co najbardziej ciekawi czytelników, inne przeczesują ogromne ilości danych w poszukiwaniu ukrytych zależności (nieoceniona pomoc w dziennikarstwie śledczym), jeszcze inne – generują proste notki na podstawie danych, takich jak sprawozdania giełdowe czy wyniki meczów.
Pojawia się zasadnicze pytanie: kto jest autorem tych tekstów? Czy algorytm może mieć prawa do wygenerowanych przez siebie treści? Jeśli nie, to może jego twórca? A może – skoro powstały bez udziału człowieka – nie należą do nikogo, a zatem należą do wszystkich?
Jak przypomina portal VentureBeat, już w 2017 roku Światowa Organizacja Własności Intelektualnej opublikowała artykuł, w którym analizowała tego rodzaju przypadki. Jego autor doszedł do wniosku, że w przypadku, gdy dzieło zostało wygenerowane przez program komputerowy przy minimalnym udziale lub bez udziału człowieka, to albo można uznać, że nie jest ono w ogóle objęte ochroną, albo autorstwo należy przyznać twórcy programu. Na początku stycznia stanowisko w tej sprawie zajął chiński sąd.
Technologiczny gigant Tencent od kilku lat korzysta z automatycznego systemu generowania treści o nazwie Dreamwriter. Maszyna specjalizuje się w informacjach dotyczących biznesu i rynku finansowego. W 2018 roku inna chińska spółka – Shanghai Yingxun Technology Company – zamieściła jeden z tych tekstów na swoich stronach z dopiskiem, że został „automatycznie wygenerowany przez robota Dreamwriter od Tencent”.
Tencent uznał, że zostało złamane prawo autorskie, a sprawa trafiła do sądu. Linia obrony firmy z Szanghaju skupiała się na twierdzeniu, że artykuł nie był stworzony przez człowieka, więc jest w domenie publicznej i może być użyty przez każdego.
Sąd nie przychylił się do tej argumentacji. Według uzasadnienia forma wyrazu artykułu spełniała wymogi dzieła autorskiego, a treść zawierała wybór, analizę i ocenę informacji giełdowych, zaś logika była jasna i przejawiała pewną oryginalność. Pozwana firma była zmuszona zapłacić równowartość ok. 200 dolarów kary. Nie jest ona dotkliwa, ale decyzja sądu to ważny głos w dyskusji dotyczącej autorstwa dzieł wygenerowanych przez maszyny.
Sprawę komentuje na swoim blogu Anres Guadamuz, wykładowca prawa autorskiego na Uniwersytecie Sussex. „To świetna wiadomość dla tych kilkorga z nas, którzy twierdzą, że niektóre dzieła stworzone przez SI powinny zostać objęte ochroną” – pisze. Uważa, że należy pominąć kwestię udziału człowieka w powstaniu dzieła, a skupić się na jego oryginalności, która powinna być oceniana osobno dla każdego przypadku. Zauważa, że właśnie tak postąpił chiński sąd, który „pomija argument autorstwa i skupia się bezpośrednio na kwestii oryginalności – czy dzieło jest oryginalne w kontekście prawa autorskiego? Jeśli jest – powinno otrzymać ochronę”.
Jedno jest pewne – to dopiero początek. Przepisy nie nadążają za dynamicznie rozwijającymi się możliwościami sztucznej inteligencji. Czeka nas jeszcze wiele podobnych przypadków, zanim powstaną jednolite ramy prawne do radzenia sobie z nimi.