Czy uczenie maszynowe może nas czegoś nauczyć o związkach międzyludzkich? Okazuje się, że maszyna wyciąga z analizy par interesujące wnioski
W Platońskiej „Uczcie” Arystofanes żartobliwie – jak to komediopisarz – opowiada biesiadującym o tym, skąd wziął się Eros. Otóż pierwsze istoty ludzkie złożone były z połówek i przypominały kształtem kule. Miały dwie twarze, po dwie pary rąk i nóg. Były też silne i niezależne na tyle, żeby przeciwstawiać się bogom. Zeusa tak to zdenerwowało, że poprzecinał je na pół, żeby nabrały nieco pokory. Od tamtego czasu połówki tęsknią do siebie i poszukują się nawzajem.
Niestety, żart Arystofanesa nie został dobrze zrozumiany przez potomnych i przerodził się w jeden z najbardziej szkodliwych mitów dotyczących romantycznych związków. Idea dwóch idealnie pasujących do siebie połówek pomarańczy, powielana i podsycana w kulturze w nieskończoność, wciąż sieje postrach wśród nieszczęsnej młodzieży, która załamuje ręce i zastanawia się gorączkowo, jak by tu znaleźć tego jedynego w tak wielkim wszechświecie. Czyste szaleństwo, które dowodzi, jak niebezpieczne mogą być żarty…
Odrzucając kolejnych kandydatów i kandydatki na partnerów jako niespełniających naszych wyśrubowanych wymagań, męczymy się okrutnie, póki na kolejnej terapii nie nauczymy się wreszcie, jak wyrzucić z głowy szkodliwy mit, i nie zrozumiemy, że nad dobrą relacją trzeba się trochę napracować.
11 196 par
Ta prosta psychologiczna prawda doczekała się nieoczekiwanie dowodu zapisanego w zerojedynkowym kodzie. 27 lipca w „Proceedings of the National Academy of Science” ukazała się praca będąca podsumowaniem badań prof. Samanthy Joel, psycholożki i dyrektorki Relationships Decision Lab na Western University w Kanadzie, Paul Eastwick z Uniwersytetu Kalifornijskiego i 84 innych naukowców z całego świata.
Co sprawia, że związek będzie udany? Dlaczego niektóre związki są szczęśliwe, a inne nie? Psychologia związków wyróżnia setki zmiennych, które mogą wpływać na jakość naszej relacji. Mogą to być nasze cechy indywidualne, takie jak wiek, wygląd, charakter, zadowolenie z życia czy wysokość dochodów. Lub zmienne specyficzne dla związku: zaangażowanie w relację, poczucie bliskości czy konfliktowość.
Prof. Samantha Joel do analizy romantycznych relacji użyła rzadko używanego w tej sferze narzędzia – sztucznej inteligencji.
Nie są to pierwsze badania związków z wykorzystaniem SI. W 2017 roku na Uniwersytecie Południowej Kalifornii wykorzystano analizę głosów z sesji terapeutycznych par. Algorytmy uczenia maszynowego po odpowiednim treningu były w stanie przewidzieć tylko na podstawie sposobu ich mówienia, a nie treści wypowiedzi, czy terapia się powiedzie i czy para się rozstanie, czy nie, z bardzo wysoką trafnością – około 80 procent.
Projekt Joel polegał jednak na czymś innym. Do dyspozycji miała ogromną bazę: 43 zestawy danych z 29 laboratoriów, dotyczące 11 196 par z USA, Kanady, Izraela, Nowej Zelandii, Szwajcarii i Holandii.
Cała prawda o drugiej połówce
Co się okazało, kiedy algorytm uczenia maszynowego przemielił ich dane?
Otóż zdecydowanie ważniejsze okazały się cechy naszej relacji, a nie nas samych. To one w 45 procentach odpowiadają za to, czy nasz związek przetrwa, a my będziemy szczęśliwi. Najistotniejszym czynnikiem okazało się przekonanie o zaangażowaniu naszego partnera w związek. A zaraz po nim – poczucie bliskości, docenienia i satysfakcji seksualnej.
W mniejszym stopniu – w 21 procentach – na powodzenie związku wpływa nasza osobowość. Najważniejszą rolę grają tu: poziom ogólnego zadowolenia z życia, siła negatywnych emocji, stopień depresyjności, lękliwości i niechęci do wchodzenia w bliskie relacje. Osobowość partnera ma niewielkie znaczenie – tylko 5 procent. Czyli dokładnie odwrotnie, niż zwykliśmy przypuszczać, obarczając naszą „drugą połówkę” winą za kłopoty w związku… Innymi słowy, rodzaj relacji jest ważniejszy dla naszego „szczęścia” mierzonego wysokim poziomem zadowolenia i niskim poziomem lęku niż nasze cechy indywidualne. Niektóre z nich mogą co prawda zwiększać ryzyko, że będziemy nieszczęśliwi w związkach, ale jeśli mimo wszystko uda się nam nawiązać z kimś dobrą relację, to ma ona duże szanse na sukces. Indywidualne czynniki ryzyka tracą wtedy na znaczeniu, usuwają się w cień.
Mówi się, że inteligencja jest sexy – okazuje się, że nie bardzo, w każdym razie nie ta poznawcza; jeśli już, to ważna jest inteligencja emocjonalna – komentuje wyniki badań dr Konrad Maj z Centrum HumanTech Uniwersytetu SWPS
Do dobrego związku nie trzeba więc „idealnego” partnera. Najistotniejsze jest podejście do związku, nasze zachowanie wobec siebie: dobre nawyki, sympatia, szacunek, jakim się darzymy, przyjemność, jaką staramy się sobie nawzajem sprawiać.
Oczywiście nie oznacza to, że możemy wybrać kogokolwiek; w końcu pożądane cechy związku nie biorą się znikąd.
– Partnerzy kształtują cechy swojego związku, także te, które okazują się tak ważne dla jego przetrwania – zaangażowanie, bliskość czy brak konfliktów – mówiła Joel w wywiadzie dla Tech Explore.
– Nie dziwią mnie wyniki tych badań – komentuje dr Konrad Maj, psycholog z Centrum HumanTech Uniwersytetu SWPS. – Potwierdzają się tezy klasycznej psychologii, że kluczowe jest zaangażowanie partnera i że ważniejsze są dla nas cechy relacyjne, a nie osobowe. Nie tyle to, jaki ktoś jest, ile jaki ktoś jest w stosunku do mnie. Często ktoś się nam podoba, ale od razu widzimy, że z tym człowiekiem nie zbudujemy relacji, bo nie będziemy mogli liczyć na jego zaangażowanie – mówi.
W klasycznej psychologii mówi się o trzech elementach miłości: intymności, namiętności i zaangażowaniu. Na początku dominuje namiętność, potem pojawia się bliskość, podobnie jak w przyjaźni, i wreszcie zaangażowanie, które pozwala nam planować wspólną przyszłość. Badania prof. Samanthy Joel to potwierdzają.
Szczęśliwy związek w dużej mierze wpływa na jakość całego naszego życia. Jak znaleźć szczęście w miłości? – to pytanie odwieczne. Co wniosła do badań nad miłością sztuczna inteligencja?
Inteligencja nie jest sexy?
– Zaskoczyło mnie to, jakie dokładnie cechy indywidualne są najistotniejsze dla przetrwania związku – mówi dr Konrad Maj. – Okazuje się, że liczą się przede wszystkim nasze emocje – emocjonalny rys naszego charakteru, a nie jakiekolwiek poznawcze właściwości naszego intelektu. Mówi się, że inteligencja jest sexy – okazuje się, że nie bardzo, w każdym razie nie ta poznawcza; jeśli już, to ważna jest inteligencja emocjonalna. Być może nie dowiedzielibyśmy się tego, gdyby nie sztuczna inteligencja. Punktem wyjścia klasycznych badań naukowych jest zawsze jakaś hipoteza – teoria, którą badania potwierdzają lub obalają. W uczeniu maszynowym nie ma hipotez budowanych na naukowych teoriach, brak wcześniejszych założeń; są czyste dane, na podstawie których algorytm sam wyszukuje zależności. W pewnym sensie algorytm jest bardziej bezstronny. Z drugiej strony wszystko zależy tu od danych, które wcale nie muszą być „czyste”; mogą być obarczone błędem, więc do wyników powinniśmy jednak podchodzić z pewną ostrożnością.
– Czy przydałoby się nam narzędzie, które potrafiłoby w początkowej fazie relacji podpowiedzieć nam, czy warto inwestować w nią czas i emocje, czy lepiej szybko się wycofać, póki sprawy nie posuną się zbyt daleko? – pytam. – To mogłoby bardzo uprościć nasze życie uczuciowe.
– Być może takie narzędzie mogłoby być pomocne w terapiach – mówi dr Maj. – To może być podpowiedź, na czym warto się skupić, co jest faktycznym problemem. Ale ja zawsze się boję takich łatwych sposobów prognozowania. Zdarzają się przecież związki, które teoretycznie nie powinny istnieć. Na relację może wpłynąć wszystko – nagła zmiana sytuacji zdrowotnej, ekonomicznej, społecznej; wszystkiego nie da się przewidzieć. Z pewnością nie traktowałbym podobnych prognoz jak wyroczni. Mimo wszystko trudno coś takiego jak miłość zamknąć w ramach algorytmu, choć o naukowych podstawach miłości wiemy coraz więcej, i – jak się okazuje – pomaga nam w tym ostatnio sztuczna inteligencja.