- Chińczycy chcą na potęgę wykorzystywać cyfrowe technologie w więzieniach
- System ma chronić więźniów przed przemocą, a strażników przed korupcją
- Każdy ma prawo do odrobiny intymności – protestują obrońcy praw człowieka
To znamienne, że budując superwięzienia, tyrani zawsze robili to w imię wolności i bezpieczeństwa. Ich śladem idą dziś przywódcy wschodnich potęg, które z wolnością i demokracją mają coraz mniej wspólnego. Tyle że w odróżnieniu od dawnych tyranów, do budowania nowego, wspaniałego świata wykorzystują narzędzia, o jakich tamtym nawet się nie śniło – cyfrowe technologie.
Czujniki zamiast okrąglaków
Panoptikon, więzienie doskonałe, zaprojektowane w XVIII wieku przez filozofa i utylitarystę Jeremy’ego Benthama, nigdy nie został zbudowany. Ale to na jego projekcie wzorowano się przy wznoszeniu więzienia Pentonville w północnym Londynie, Presidio Modelo na jednej z kubańskich wysp (obecnie to muzeum) czy zwanego „Okrąglakiem” Aresztu Śledczego w Toruniu. Wspólnym mianownikiem tych budynków była totalna, nieprzerwana obserwacja więźniów. Najlepiej taka, by sami więźniowie nie wiedzieli, kiedy są obserwowani – a raczej by myśleli, że są podglądani bez przerwy.
Dziś Chiny i Hongkong chcą realizować tę ideę za pomocą sztucznej inteligencji. Odpowiednie systemy zaczęły już testowo wdrażać w swoich największych więzieniach. Dane będą zbierały kamery monitoringu, a docelowo również opaski na rękę, monitorujące aktywność życiową osadzonych. To właśnie z tych źródeł sztuczna inteligencja uczy się, jak być strażnikiem doskonałym. Takim, który nigdy się nie zmęczy, z nikim nie spoufali i nie skusi się na żadną łapówkę.
Cyfrowe Alcatraz
Yancheng, jedno z największych chińskich więzień, którym bezpośrednio zarządza Ministerstwo Sprawiedliwości, to więzienie dla 1600 VIP-ów: skazanych za korupcję polityków i osobistości sportu, finansistów odsiadujących wyroki za malwersacje itp. Kamery są tu w każdej celi, a system monitoringu, w którym aparaty i czujniki będą wykorzystywać technologię rozpoznawania twarzy i analizę ruchu do monitorowania więźniów, jest już prawie gotowy.
– Najnowocześniejsza technologia pozwala każdej kamerze śledzić do 200 twarzy jednocześnie – mówi Meng Qingbiao, przedstawiciel projektu Meng Qingbiao, dla „South China Morning Post”. Dlatego więzień może co prawda wtopić się w tłum, ale nigdy nie będzie w stanie się wymknąć. Ucieczka z inteligentnego więzienia będzie niemożliwa.
– Jeśli więzień zostanie zauważony w nietypowej pozie czy sytuacji, maszyna może uznać to zjawisko za podejrzane i zasugerować kontrolę strażnika – wyjaśnia Qingbiao. Wirtualni klawisze, połączeni siecią podobną do światłowodów, siedzą w każdej celi i każdym pomieszczeniu użytkowanym przez więźniów (także w toaletach i pod prysznicami). Nie wiadomo, czy więźniowie zostali o tym poinformowani; chiński rząd w tej sprawie milczy.
System wykorzystujący SI został opracowany wspólnie przez publiczne instytuty badawcze, w tym Tianjin University oraz Tiandy, jedną z największych na świecie firm zajmujących się technologią nadzoru z siedzibą w Tianjin.
Raporty na wieczność
Sieć gromadzi i przesyła dane do „mózgu”, szybkiego, zasilanego przez sztuczną inteligencję komputera. Ten rozpoznaje, śledzi i monitoruje każdego osadzonego przez całą dobę, pod koniec dnia generując obszerny raport na jego temat. W większości przypadków raporty mają być archiwizowane na wiele lat, jak dokumenty więźniów. Jeśli zostanie wykryte coś nietypowego, maszyna zgłosi alert w czasie rzeczywistym, decydując, czy do akcji powinien wejść człowiek – strażnik.
Pracownicy więzień zostaną uwolnieni od najbardziej niewdzięcznej pracy, a i więźniowie mają być bezpieczniejsi. Oficjalnie mówi się, że system ma wyeliminować przypadki samookaleczania się i samobójstw więźniów, przeciwdziałać przemocy wobec współosadzonych i zapobiegać buntom. No i uniemożliwiać łapownictwo wśród pracowników, będące chorobą chińskiego systemu penitencjarnego.
Zbrodnia, nie kara
Ale wykorzystanie cyfrowej technologii do totalnego nadzoru nad ludźmi budzi wątpliwości etyczne. Tzw. wzorcowe reguły minimalne Organizacji Narodów Zjednoczonych, dotyczące postępowania z więźniami, stanowią m.in., że „wszyscy więźniowie traktowani będą z szacunkiem wynikającym z ich przyrodzonej godności i wartości jako istot ludzkich. Wobec żadnej osoby uwięzionej nie będą stosowane tortury ani też inne okrutne, nieludzkie lub poniżające traktowanie albo karanie i wszyscy więźniowie będą przed nimi chronieni. Żadne okoliczności nie mogą stanowić usprawiedliwienia dla tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania. Przez cały czas zapewnione będzie bezpieczeństwo więźniów, dostawców usług i odwiedzających”.
Jak to się ma do systemu, który nie daje człowiekowi choćby odrobiny prywatności nawet podczas czynności fizjologicznych?
Wielki Brat psuje ludzi
„Poza pytaniami o prawa i godność uwięzionych, intensywny nadzór może zaszkodzić wysiłkom rehabilitacyjnym, tworząc atmosferę nieufności i kontroli. Badania wykazały, że budynki więzienne, w których kładzie się nacisk na stały nadzór, mogą zwiększać napięcia między pracownikami i więźniami, pogarszając problemy z zachowaniem. Wyobrażenie sobie więzienia działającego w oparciu o algorytmicznie ulepszony system podobny do Wielkiego Brata, mającego ten sam efekt, nie jest niczym trudnym. Ale to już nie jest inteligentnie zarządzane więzienie” – piszą w obszernym tekście opublikowanym niedawno w „New America” Nil Bala i Lars Trautman, specjaliści amerykańskiego R Street Institute, think tanku z siedzibą w Waszyngtonie. Bala jest dyrektorem ds. wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych i swobód obywatelskich, a Trautman to m.in. były asystent prokuratora okręgowego w hrabstwie Essex w stanie Massachusetts.
Igranie z ogniem
Bala i Trautman wskazują, że więzienia, które odniosły największy sukces w zmniejszaniu przemocy i problemów behawioralnych – między innymi w Norwegii i Niemczech – nie stosują ścisłego nadzoru. Poza tym „łączenie tak wielu informacji biometrycznych, behawioralnych i identyfikacyjnych stwarza dodatkowe ryzyko. Na przykład, co się stanie, jeśli pozbawiony gotówki dział serwisujący system, który zachowa te informacje, zdecyduje się sprzedać skarbnicę danych?” – pytają.
Z kolei prof. Zhang Xuemin z Pekinu, specjalizujący się w zachowaniu ludzi w ekstremalnych środowiskach, twierdzi, że kamery i sztuczna inteligencja „zdecydowanie wpłyną” na życie więźniów i ich stan psychiczny. Niektórzy świadomi i inteligentni więźniowie mogą nauczyć się nowych sposobów oszukiwania sztucznej inteligencji i wykorzystywania słabości maszyn do własnych celów.
Pętla panoptikonu
Bentham, znany ekscentryk, zażyczył sobie w testamencie, by jego ciało wystawiono na widok publiczny. I tak się stało: posadzono je na stołku w jednej z gablot Uniwersytetu College w Londynie, skąd do dziś wpatruje się w przechodzących studentów.
W latach 2015-2016, gdy uczelnia realizowała projekt związany z algorytmami nadzoru, nad woskową głową martwego filozofa umieszczono kamerę podłączoną do internetu. Każdy mógł zobaczyć to, co „widzi” martwy Bentham.
Zastosowanie systemu, który identyfikował i liczył osoby przechadzające się przed szklaną szafą, wywołało dyskusję o bezpieczeństwie danych, prywatności i iluzji naszej anonimowości w sieci.