Był koń, był silnik spalinowy, czas na kolejną rewolucję w transporcie
„Rewolucja transportowa” – to wyrażenie powracało jak bumerang podczas konferencji Impact mobility rEVolution’19, która odbyła się 9-10 października w Katowicach. Zjechało się na nią grono ponad 200 prelegentów z całego świata, którzy opowiadali i dyskutowali o przyszłości transportu. Jedno jest pewne: jesteśmy świadkami drastycznych zmian, które – podobnie jak kiedyś transport konny czy wynalezienie silnika spalinowego – na zawsze zmienią nasz sposób przemieszczania się.
Henrik Fisker, projektant samochodów i prezes Fisker Inc., mówił o rewolucji w przemyśle samochodowym. Według niego napędzają ją trzy czynniki, które pojawiły się równocześnie, przez co przemysłowi motoryzacyjnemu trudno sobie z tym poradzić. Są to: mobilność współdzielona, pojazdy autonomiczne i elektryfikacja.
Fisker jest przekonany, że pomimo rozwoju idei mobilności współdzielonej, inteligentnego transportu publicznego i autonomii pojazdów w przyszłości ludzie wciąż będą chcieli jeździć własnym samochodem.
– Jest dużo pięknych pomysłów na temat zachęcania ludzi do transportu zbiorowego. Jednak jeśli spojrzymy w przeszłość, ludzie lubili trzymać konie. To był dla nich powód do dumy. Wierzę, że ludzie w przyszłości będą chcieli – jeśli będzie ich na to stać – posiadać samochód – mówił Fisker. Jego zdaniem przyszłością transportu jest prywatny samochód elektryczny, którego się nie kupuje, ale korzysta z niego w modelu przypominającym abonament.
Biznes łączy siły w transporcie
Innego zdania jest Boyd Cohen z firmy iomob. Choć również zauważa, jak ważna jest elektryfikacja samochodów, i mówi o autonomicznych pojazdach elektrycznych jako o przyszłości transportu. Uważa jednak, że wygra „model europejski”, czyli współdzielona autonomiczna elektromobilność – autobusy i inne niewielkie autonomiczne pojazdy, z których korzysta wiele osób.
To przykład myślenia o transporcie, które można zawrzeć w pojęciu Mobility as a Service (MaaS) – mobilność jako usługa. W tym modelu użytkownik może dowolnie korzystać z różnych środków transportu, głównie publicznego, i łączyć je, by wygodnie i szybko dotrzeć na miejsce.
Firmy zaczęły uważać rozwiązanie mobilność jako usługa za realną alternatywę dla obecnych form transportu
– Miasta bez korków, potrafiące inteligentnie zarządzać ruchem i zachęcające do porzucenia prywatnych samochodów? To już jest do wyobrażenia, do zrobienia, m.in. dzięki autonomii i zaangażowaniu rowerów czy hulajnóg – twierdzi Petrina Steele z firmy Equinix obsługującej centra służące do przesyłu danych wewnątrz inteligentnych miast (smart cities).
W idealnej realizacji modelu MaaS wszystkie podmioty odpowiedzialne za transport w mieście dzielą się danymi. To pozwala na planowanie podróży z wykorzystaniem wszystkich dostępnych środków transportu. Konsument, korzystając z jakiejś formy aplikacji, określa, dokąd chce się przemieścić, a system ustala optymalną trasę w wykorzystaniem różnych środków transportu, z uwzględnieniem wszelkich możliwych czynników, jak ruch czy pogoda, a także odpowiada za przebieg podróży, np. zakup biletów.
Według Petriny Steele w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy firmy zaczęły postrzegać MaaS jako realną alternatywę dla obecnych sposobów przemieszczania się. Łączą się w konsorcja obejmujące kilka form transportu, a także otwierają swoje systemy informatyczne, by umożliwić swobodniejszy przepływ danych.
Przyziemne problemy
Boyd Cohen zwraca uwagę na rolę 5G w przyszłości inteligentnych miast. 5G to sieć nowej generacji zapewniająca ogromną przepustowość i – co ważniejsze – bardzo niskie opóźnienia przesyłu danych. Według Cohena mówi się o niej stanowczo za mało – głównie w kontekście autonomicznych samochodów, które dzięki tej technologii mogłyby bardziej sprawnie i bezpiecznie poruszać się po mieście. Cohen twierdzi, że tu zastosowania 5G dopiero się zaczynają. Roztacza wizję aplikacji, która dzięki technologii rozszerzonej rzeczywistości (augmented reality) pozwala zaplanować i zwizualizować podróż kilkoma środkami transportu, śledzić jej przebieg na bieżąco i modyfikować.
Kiepsko zaplanowaliśmy nasze miasta i stworzyliśmy chaos na ulicach, stworzyliśmy korki, zbyt długo trwa przeniesienie się z punktu A do punktu B. Odpowiedzią nie jest ucieczka w przestrzeń powietrzną – trzeba naprawić to, co na ziemi
Cohen zwrócił uwagę, że nie wszystkie pomysły związane z miastem przyszłości mają sens, a niektóre z nich są nie tyle rozwiązaniem, co symptomem. Przykład? Latające samochody.
– Dlaczego miejski transport powietrzny w ogóle funkcjonuje jako temat? Bo spieprzyliśmy sprawę na poziomie gruntu. Bo kiepsko zaplanowaliśmy nasze miasta i stworzyliśmy chaos na ulicach, stworzyliśmy korki, zbyt długo trwa przeniesienie się z punktu A do punktu B. Odpowiedzią nie jest ucieczka w przestrzeń powietrzną – trzeba naprawić to, co na ziemi – mówił Cohen.
Jak się zabrać do tej naprawy? – Think big, act small but quick – w ten sposób Piia Karjalainen z Ertico proponuje wdrażać nowe rozwiązania. Dobrym przykładem takiego działania jest projekt Amsterdam 4.0 zaprezentowany przez Fransa-Antona Vermasta, chief technology officera w tym mieście. Cel: Amsterdam ma wyznaczać standardy dla innych ekosystemów miejskich.
– Amsterdam 4.0 nie wykuwa się w głowie planistów, nie będzie utopią. To projekt rozwijany z woli mieszkańców i pod ich nadzorem. To na przykład bezstykowe łączenie różnych form transportu w jednej aplikacji, to też współpraca z dużymi korporacjami zasilającymi nas danymi i gotowymi rozwiązaniami – wyliczał Holender.
Uczestnicy konferencji zgodnie zauważają, że komponent smart w miastach staje się coraz istotniejszy dla ich przyszłości.
– Miasta rywalizują ze sobą o mieszkańców, te oferujące najlepszy standard życia, transportu, rozrywki, bezpieczeństwa przejmą od innych metropolii grupy najbardziej świadomych i utalentowanych mieszkańców – mówił Kazimierz Karolczak, przewodniczący Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii (GZM).
Portal Sztuczna Inteligencja był jednym z patronów medialnych konferencji Impact mobility rEVolution’19