• Trwa wyścig o nominację Demokratów w przyszłorocznych wyborach na prezydenta USA
  • W debacie kandydatów pojawia się temat automatyzacji i jej wpływu na rynek pracy
  • Inne „technologiczne” tematy to dezinformacja i monopole gigantów

Zanim poznamy wynik wyborów prezydenckich w USA, upłynie jeszcze ponad 13 miesięcy, ale proces wyborczy już jest w toku. Amerykańscy politycy poruszają w kampanii wiele tematów, które siłą rzeczy wykraczają poza granice Stanów Zjednoczonych i mają zasięg globalny. Szukają też rozwiązań gospodarczych i społecznych, którym warto się przyglądać w kontekście rozwoju nowych technologii i sztucznej inteligencji. Te pytania wcześniej czy później będziemy musieli sobie zadawać także u nas.

Czwarta z dwunastu debata demokratycznych kandydatów na prezydenta USA (patrz ramka na końcu tekstu) toczyła się w Ohio, stanie, w którym od 50 lat często przechyla się szala zwycięstwa – historia uczy choćby tego, że żaden kandydat Republikanów nie wygrał wyborów, nie zdobywając tam wystarczającego poparcia.

Widmo automatyzacji krąży po USA

Dwunastka pretendentów do nominacji zgodnie z przewidywaniami poddawała miażdżącej krytyce politykę prezydenta z przeciwnego obozu – Donalda Trumpa. Mocno zaistniały tematy: opieki zdrowotnej, zmian klimatu, reformy wymiaru sprawiedliwości, praw kobiet i sytuacji w Syrii oraz stosunków z Rosją.

Ale sporo uwagi poświęcono też nowym technologiom, gigantom internetowym i automatyzacji. Przewaga USA w wyścigu technologicznym to dla amerykańskiej gospodarki nie tylko powód do dumy, ale i złożony problem, za którym idą pytania między innymi o zagrożenia na rynku pracy czy erozję demokracji.

Być może dlatego w debacie mocniej było słychać przedsiębiorcę Andrew Yanga, który właśnie te tematy uczynił osią swojej kampanii.

Łączy on zapaść na rynku pracy z automatyzacją. Według ostatnich badań w związku z tym trendem w przemyśle w ciągu dziesięciu lat może zniknąć około jednej czwartej amerykańskich miejsc pracy.

Yang jest propagatorem pomysłu dochodu podstawowego (UBI, Universal Basic Income) – 1 tysiąc dolarów dla każdego obywatela Stanów Zjednoczonych niezależnie od jego sytuacji na rynku pracy.

W tę też stronę przesterował odpowiedź na pytanie od prowadzących debatę dziennikarzy o impeachment prezydenta Trumpa. Yang zwrócił uwagę, że tylko w Ohio w czasie jego prezydentury zniknęło 300 tysięcy miejsc pracy.

– Sam Amazon zamyka 30 procent amerykańskich sklepów i centrów handlowych, pochłaniając 20 miliardów dolarów z biznesu i płacąc zero podatków – mówił Yang.

Kandydaci nie mogli przejść obojętnie wobec podniesionego przez niego wątku „czy roboty zabiorą nam pracę”. Część podzielała do pewnego stopnia te obawy, a niektórzy, jak były sekretarz Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast Julián Castro i członkini Izby Reprezentantów Tulsi Gabbard reprezentująca Hawaje, byli nawet otwarci na pomysł dochodu podstawowego.

Gwarancja zatrudnienia. Gdzie?

Inną odpowiedź na spodziewany kryzys zatrudnienia miał senator Vermont Bernie Sanders (na scenie pojawił się mimo problemów zdrowotnych – dwa tygodnie temu przeszedł zawał) – zaproponował federalną gwarancję zatrudnienia.

Roztoczył wizję pracy dla 15 milionów Amerykanów przy odbudowie dróg, mostów, zapór wodnych i lotnisk. Zmiany klimatyczne i nowy zielony ład spowodowany odejściem od paliw kopalnych może według niego dać pracę kolejnym 20 milionom obywateli. Ameryka potrzebuje dentystów, opiekunów dla dzieci, lekarzy i nauczycieli – przekonywał.

Najlepszym sposobem na walkę z dużymi firmami technologicznymi jest powiedzenie, że nasze dane są naszą własnością. W tej chwili nasze dane są warte więcej niż ropa

Andrew Yang

Yang ripostował, że popiera taki rozwój, ale trzeba się przyjrzeć, jak on się urzeczywistni. Jakie to będą zawody, kto będzie zarządzał, co jeśli ludzie nie będą dobrzy w tej pracy?

– Faktem jest, że większość Amerykanów nie chce pracować dla rządu federalnego. Mówienie, że taka jest wizja ekonomii XXI wieku, nie jest dla mnie wizją większości Amerykanów – przekonywał Yang.

Zwrócił uwagę na to, że pieniądze z rządu na przekwalifikowanie i tworzenie miejsc pracy skutkują tworzeniem czegoś, czego potem nikt nie chce. Gdyby ludzie dostali pieniądze w swoje ręce – promował pomysł UBI – wiedzieliby, jak je spożytkować.

– Umożliwi nam to wykonywanie pracy, którą chcemy wykonywać. Jest to rodzaj pozytywnej wizji w odpowiedzi na czwartą rewolucję przemysłową – uzasadniał Yang.

Sedno strachu

Sekretarz Castro także stwierdził, że automatyzacja w roli pozbawiającego ludzi pracy zjawiska to tylko część problemu.

– Musimy się zająć społecznościami, na które wpływa automatyzacja. Jestem nawet gotów pilotować coś takiego jak UBI i zobaczyć, jak to zadziała. Myślę jednak, że musimy się skoncentrować na zapewnieniu możliwości zatrudnienia dla ludzi w tym kraju – zauważył Castro, wtórując zwolennikom federalnej gwarancji pracy.

Yang wtrącił się, zaznaczając, że Amerykanie widzą, co się wokół nich dzieje: samoobsługowe kioski, internetowe sklepy spożywcze, autonomiczne ciężarówki…

– Co czeka 3,5 miliona kierowców i 7 milionów Amerykanów, obsługujących stacje, motele, zajezdnie? – pytał. – Jeśli damy Amerykanom maleńki udział w każdej sprzedaży Amazona, Google’a, każdej reklamy Facebooka, możemy wygenerować setki miliardów dolarów – przekonywał.

Tulsi Gabbard zgodziła się z Yangiem. – Ludzie nie wiedzą, jak automatyzacja wpłynie na ich pracę i codzienne życie, to jest sedno strachu. Uważam, że uniwersalny dochód podstawowy jest dobrym pomysłem, aby ludzie mieli swobodę dokonywania wyborów, których chcą dokonać – stwierdziła.

Senator Cory Booker z New Jersey z kolei zaproponował podniesienie płacy minimalnej.

Diagnozę (i kurację) Yanga zakwestionowała senator ze stanu Massachusetts Elizabeth Warren – jedna z faworytek wyścigu o nominację Demokratów. Niedawno napisała w Medium, że obwinianie automatyzacji utratą pracy jest „dobrą historią, ale oprócz tego, nie jest prawdą”.

Teraz została przez prowadzących wezwana do uzasadnienia tej tezy. – Głównym powodem [problemów na rynku pracy] była zła polityka handlowa. Garstka gigantycznych korporacji handluje, nie będąc lojalnymi wobec Ameryki, amerykańskich robotników i konsumentów. Są lojalni tylko w stosunku do własnych wyników – argumentowała Warren, sugerując zwiększenie uprawnień związków zawodowych podczas negocjacji umów oraz wybór zarządów korporacji z udziałem pracowników. Kandydatka zauważyła też, że wszyscy szukają sposobu na wzmocnienie klasy średniej. Senator z Massachusetts chce między innymi dodać po 200 dolarów do wypłaty każdej osobie, która otrzymuje emeryturę, zasiłek dla niepełnosprawnych (Social Security) i rentę. – To wyrwie z ubóstwa prawie 5 milionów rodzin – podsumowała.

Hakowanie demokracji

Jako pierwszy do pytania o wpływ Rosji na wybory wywołany został Andrew Yang. Podkreślił, że „hakowanie demokracji USA przez Rosję” (m.in. poprzez działania „fabrykI trolli” z Sankt Petersburga, którzy za pośrednictwem wpisów na Facebooku i Twitterze siali dezinformację) jest ilustracją zagrożeń XXI wieku. A sztuczna inteligencja, cyberbezpieczeństwo, zmiany klimatu, materiał nuklearny, drony wojskowe to zagrożenia, które będą wymagać od administracji nadrobienia zaległości technologicznych.

Senator Warren w swojej kampanii prezydenckiej postuluje rozbicie gigantów internetowych. Yang, mówiąc o problemie monopoli technologicznych, przyznał, że w „niektórych przypadkach pewnych ekscesów” nakazanie Google’owi, Facebookowi czy Amazonowi zbycia części ich działalności jest właściwym posunięciem. Ale rozbicie ich nie ożywi mniejszych firm w całym kraju, nie odciągnie dzieci nałogowo zaglądających w smartfony od ekranów. Trzeba zastosować rozwiązania XXI wieku dla problemów XXI wieku.

Nie można grać w baseball i sędziować jednocześnie. Musimy egzekwować nasze przepisy antymonopolowe, rozbić te gigantyczne firmy, które dominują, wielkie technologie, wielkie farmaceutyki, kartele naftowe

Elizabeth Warren

– Korzystanie z dwudziestowiecznych ram prawnych dotyczących ochrony konkurencji nie będzie działać. Potrzebujemy nowych rozwiązań i nowego zestawu narzędzi – zaznaczył Yang.

Warren skontrowała, że garstka monopolistów nie może zdominować gospodarki i demokracji.

– Około 8-9 procent całej sprzedaży detalicznej odbywa się w sklepach, a około 49 procent całej sprzedaży online odbywa się w jednym miejscu: to Amazon. Pobiera wszystkie informacje, a następnie konkuruje z małymi firmami – wyliczała Warren. – Nie można grać w baseball i sędziować jednocześnie. Musimy egzekwować nasze przepisy antymonopolowe, rozbić te gigantyczne firmy, które dominują, wielkie technologie, wielkie farmaceutyki, kartele naftowe – podkreślała.

Narzędzia czy wydawcy?

Senator Booker wskazał na kryzys demokracji i konkurencji związany z działalnością big techu: „Potrzebujemy regulacji i reform, przepisów antymonopolowych”.

Były kongresmen z Teksasu Beto O’Rourke dodał, że USA muszą ustanowić bardzo twarde, przejrzyste zasady, które obowiązują platformy społecznościowe, „w których my, ludzie, staliśmy się produktem, które nadużywają zaufania publicznego i robią to z niezwykłymi zyskami”.

To według niego już nie narzędzia, ale bardziej wydawcy, którzy wybierają treść, jaką widzimy, i udostępniają nasze dane innym. O’Rourke jako prezydent potraktowałby firmy od mediów społecznościowych jak wydawców, ale nie do końca jest przekonany, że to głowa państwa powinna wskazać, które firmy trzeba rozdrobnić.

Senator z Minnesoty Amy Klobuchar stwierdziła, że USA muszą powstrzymać firmy mediów społecznościowych przed wyświetlaniem płatnych reklam politycznych, w tym „opłacanych rublami” – zrobić to za pomocą ustawy o uczciwych reklamach (afera Cambridge Analytica polegała na tym, że ta firma na skutek wycieku danych osobowych 90 milionów użytkowników FB była w stanie tak sprofilować reklamy, że mogła wpłynąć na wynik ostatnich wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, to jest pomóc Donaldowi Trumpowi).

Monopole chronią przed dezinformacją?

Szef Facebooka Mark Zuckerberg twierdzi, że podział dużych firm technologicznych zwiększy prawdopodobieństwo ingerencji w wybory, ponieważ firmy nie będą w stanie współpracować, aby walczyć z dezinformacją.

Nie zgadza się z tym senator z Kalifornii Kamala Harris, która zasiada w senackiej komisji ds. wywiadu, współpracując z senator Amy Klobuchar w kwestii tego, jak zmodernizować infrastrukturę wyborczą, wiedząc o tym, jak w ostatnie wybory prezydenckie w USA ingerowała Rosja.

– Ale gdy reguły dotyczą niektórych, to ogromna niesprawiedliwość, zwłaszcza gdy zasady dotyczące bezsilnych nie dotyczą potężnych – przyznała. Harris oświadczyła, że była zaskoczona, gdy Warren nie zgodziła się z nią na temat odpowiedzialności korporacyjnej wielkich firm.

USA muszą ustawowo powstrzymać firmy mediów społecznościowych przed wyświetlaniem płatnych reklam politycznych, w tym „opłacanych rublami” – twierdzi Amy Klobuchar

Harris namawiała do zmuszenia Twittera, aby zamknął konto Donalda Trumpa obserwowane przez 65 milionów internautów. – Używa tej platformy jako prezydent Stanów Zjednoczonych do jawnego zastraszania świadków, utrudniania sprawiedliwości. On i jego konto powinny zostać usunięte – zaznaczyła.

Warren ripostowała, że to za mało, bo ona chce wypchnąć Trumpa nie tyle z Twittera, co z Białego Domu.

Dane to ropa naszych czasów

– Najlepszym sposobem na walkę z dużymi firmami technologicznymi jest powiedzenie, że nasze dane są naszą własnością. W tej chwili nasze dane są warte więcej niż ropa – mówił obrazowo Yang.

W podsumowaniu, za które Yang otrzymał oklaski, stwierdził, że to, co stało się z 4 milionami pracowników produkcyjnych w Ohio i Michigan, Pensylwanii, Wisconsin i Iowa, nie obchodziło rządzącej partii politycznej. Czwarta rewolucja przemysłowa migruje teraz pracowników produkcyjnych do handlu detalicznego, centrów telefonicznych, transportu. To będzie się dziać również wśród pracowników umysłowych, takich jak adwokaci, farmaceuci i radiolodzy.

– Donald Trump miał zestaw rozwiązań w 2016 roku. Co mówił? Powiedział, że zbudujemy ścianę, cofniemy zegar, przywrócimy stare miejsca pracy. Musimy zrobić odwrotność tych wszystkich rzeczy, przesunąć zegar do przodu, jak najszybciej przyspieszyć naszą gospodarkę i społeczeństwo. Musimy ewoluować w sposobie myślenia o sobie, naszej pracy i naszej wartości. I właśnie tam musimy zabrać kraj w 2020 roku – apelował do amerykańskich wyborców.

W sondażach po debacie sporo zyskali m.in. Warren, Sanders i Klobuchar, ale także Yang. Ten ostatni we wcześniejszych debatach kandydatów pozostawał w tyle, jednak po Ohio obsadzany jest już w okolicach środka notowań demokratycznych pretendentów do najważniejszego fotela USA. W rankingach niezachwiana wydaje się pozycja Joe Bidena, wiceprezydenta USA za prezydentury Baracka Obamy, choć inni wyszli na ostatniej debacie lepiej niż on.

Kandydaci na kandydatów, czyli debaty Demokratów

Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych odbędą się 3 listopada 2020 roku.

Demokraci organizują 12 debat, które mają pomóc w wyłonieniu najlepszego kontrkandydata dla Donalda Trumpa – sześć w bieżącym, a sześć w przyszłym roku – od stycznia do kwietnia. Potem przeprowadzone zostaną cztery debaty prezydenckie.

Pierwsza debata demokratycznych „kandydatów na kandydata / kandydatkę” odbyła się w czerwcu w Miami. Na scenie stanęło 20 z 25 pretendentów – wskazał ich Demokratyczny Komitet Narodowy. To on wyznacza sposoby kwalifikacji – pozyskiwanie funduszy, co jest liczone kwartalnie, i głosowanie.

Kolejne debaty odbywały się w Detroit i Houston, a czwarta – opisywana w powyższym tekście – mała miejsce w Westerville w stanie Ohio.

12 kandydatów, którzy weszli do tej tury, to już utrwaleni, również dzięki wcześniejszym debatom, faworyci: Joe Biden, były wiceprezydent USA, oraz senator ze stanu Massachusetts Elizabeth Warren. Do czwartej debaty wyznaczeni zostali także: senator Cory Booker z New Jersey, burmistrz miasta South Bend w stanie Indiana Pete Buttigieg, były sekretarz Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast Julián Castro, członkini Izby Reprezentantów Tulsi Gabbard reprezentująca Hawaje, senator Kalifornii Kamala Harris, senator Minnesoty Amy Klobuchar, były przedstawiciel Teksasu w Kongresie Beto O’Rourke, senator Vermont Bernie Sanders, biznesmen Tom Steyer oraz przedsiębiorca Andrew Yang.

Do kolejnej, listopadowej debaty 20 listopada w Georgii zakwalifikowali się już Biden, Booker, Buttigieg, Harris, Sanders, Steyer, Warren i Yang. Reszta oczekuje na spełnienie poszczególnych kryteriów kwalifikacji ustalonych przez Komitet.

Po stronie Republikanów nie zaplanowano na razie żadnych głównych debat – o reelekcję będzie się starał urzędujący prezydent Donald Trump.

Zdjęcia w artykule:
  • Zdjęcie zajawka: Getty Images - senator Elizabeth Warren, burmistrz South Bend w Indianie Pete Buttigieg oraz przedsiębiorca Andrew Yang rozmawiają w trakcie przerwy podczas Demokratycznej Debaty Prezydenckiej na Uniwersytecie Otterbein 15 października 2019 r. w Westerville, Ohio
  • Zdjęcie górne: Getty Images - 12 kandydatów z Partii Demokratycznej startujących w wyborach prezydenckich w USA bierze udział w debacie prowadzonej przez CNN i The New York Times na Universytecie Otterbein, 15 paździenika 2019 r. w Westerville, Ohio