Protestujący w Hongkongu walczą z technologią, która pomaga ich śledzić. W kontynentalnych Chinach nikt nie śmie protestować
Pierwsze demonstracje przeciw planowanej ustawie pozwalającej na ekstradycję obywateli Hongkongu do kontynentalnych Chin odbyły się pół roku temu. Od tamtego czasu, choć prace nad prawem o ekstradycji zawieszono, zamieszki wybuchają z różną siłą niemal codziennie. Demonstrujący domagają się już nie tylko całkowitej rezygnacji z projektu, ale uwolnienia aresztowanych podczas starć z policją, śledztwa w sprawie jej działań podczas demonstracji i dymisji gubernator Carrie Lam.
Precz z algorytmami!
Co jednak najważniejsze, wydarzenia w Pachnącym Porcie (bo to oznacza chińska nazwa miasta, Xiānggǎng) nie przypominają już tradycyjnych protestów politycznych. Protestujący nie stanowią zorganizowanej grupy, nie mają liderów, nie używają Facebooka jako narzędzia oporu. Pokojowe protesty zamieniły się w zamieszki i cyfrową partyzantkę. Na demonstracje uczestnicy zwołują się za pomocą smartfonowych aplikacji i walczą z algorytmami.
Głównie z algorytmami rozpoznawania twarzy, które w Chinach są stosowane dość powszechnie. Na podstawie nagrań z kamer ulicznego monitoringu policja może zidentyfikować każdego. Demonstranci szybko się o tym przekonali, gdy do ich drzwi zaczęli pukać policjanci z nakazami aresztowania. Od tego czasu protestujący zakrywają twarze kominiarkami, kominami i ciemnymi okularami. Odkryli też, że kamery można oślepić za pomocą laserowych wskaźników. Mieszkańcy Hongkongu obalili też słup z kamerami systemu rozpoznawania twarzy.
Wymarzone narzędzie reżimu
Symbolicznym zbiegiem okoliczności tego samego dnia wniosek o dopuszczenie do oferty publicznej złożyła chińska spółka Megvii, która chce wejść na giełdę w Hongkongu. Właśnie ta firma opracowała stosowany powszechnie w Państwie Środka algorytm rozpoznający twarze o nazwie Face++. Chiny wyznaczyły sobie cel stania się liderem w dziedzinie sztucznej inteligencji do 2030 roku. Idzie im całkiem nieźle, a Megvii i jego algorytmy są sztandarową spółką tego projektu. Spółka wyceniana jest na miliardy dolarów, co dziwić nie powinno. Żadne państwo nie inwestuje tyle co Chiny w tę technologię i żadne w takim stopniu jej nie wykorzystuje.
A gdzie indziej technologia wzbudza duże kontrowersje – w USA kolejne miasta jej zabraniają, w Wielkiej Brytanii opinia publiczna coraz częściej dowiaduje się o jej powszechnym stosowaniu. Do regulacji dotyczących rozpoznawania twarzy przymierza się też Unia Europejska.
Jednak mieszkańcy Chin są inwigilowani codziennie i na znacznie większą skalę. Sztuczna inteligencja i rozpoznawanie twarzy to narzędzia wprost wymarzone dla autorytarnych reżimów. Algorytmy mogą rozpoznawać twarze, zbierać i analizować dane o lokalizacji obywateli z ich telefonów komórkowych, z internetu zaś o ich zakupach, nawykach, a nawet nałogach i słabościach. Mniej więcej to właśnie robi chiński rząd. Z doniesień dziennikarzy BBC i Guardiana wynika, że licząca 25 milionów mieszkańców (z czego połowa to muzułmańscy Ujgurowie) prowincja Sinkiang przypomina elektroniczne więzienie strzeżone przez algorytmy rozpoznawania twarzy.
Siedem milionów twarzy
O ile kontynentalne Chiny to rozległy kraj z ponad miliardem mieszkańców, malutki Hongkong ma ich tylko siedem milionów. Stosunkowo szybko można stworzyć bazę danych zawierającą wszystkie twarze mieszkańców. Łatwo będzie ich też monitorować, jak to się dzieje na kontynencie. Chińska Republika Ludowa już dziś jest dystopią, Hongkong – była brytyjska kolonia będąca od 1997 roku Specjalnym Regionem Administracyjnym ChRL z zagwarantowaną na pół wieku na mocy umowy z Brytyjczykami autonomią – jeszcze się opiera.
Trzeba przyznać, że demonstrujący również wykorzystują technologię. Wyszukują policjantów w mediach społecznościowych, ostrzegają się przed nimi za pomocą aplikacji, w ten sam sposób też skrzykują na protestacyjne akcje. Jednak w starciu z autorytarnym reżimem, który ma gigantyczną władzę i pieniądze, wydają się na straconej pozycji. Zdawałoby się, że jedyne, co mogą zrobić, to zakrywać twarze i nie korzystać z telefonów.
Tymczasem z algorytmu Face++ korzystają już smartfony Huawei i Xiaomi, laptopy Lenovo, popularna w Chinach aplikacja taksówkowa, terminale do „płacenia twarzą” (rozpoznawania jej do przeprowadzenia transakcji z powiązanym kontem bankowym) czy popularna aplikacja randkowa. A przede wszystkim – Wielki Brat zza Wielkiego Muru.