– Czy ogólna sztuczna inteligencja będzie wierzyć w Boga? – zapytał jeden ze studentów. – Oczywiście. Wystarczy, że zdanie „Bóg istnieje” uzna za prawdziwe – odrzekł dr Michał Araszkiewicz tak, jak przystało na współczesnego filozofa. – A czy w takim razie będzie miała poglądy lewicowe? – drążył student…

Ta wymiana zdań miała miejsce 3 grudnia 2019 r. w Collegium Iuridicum w Warszawie, podczas debaty dotyczącej sztucznej inteligencji w świecie prawa zorganizowanej przez Studenckie Stowarzyszenie Etyki Prawniczej, Koło Naukowe Prawa Nowych Technologii WPiA UW oraz Koło Naukowe Prawa Administracyjnego WPiA UW. I wcale nie była od rzeczy.

Uprzedzony algorytm

Na jakich poglądach powinniśmy trenować algorytmy – na tych bardziej liberalnych czy tych bardziej konserwatywnych? Pamiętamy niesławny system Compas, który przewidywał, że to raczej czarno-, a nie białoskóry więzień dopuści się recydywy… Pytanie o uprzedzenia algorytmów cały czas powraca i powracać będzie, bo skąd wziąć odpowiednio czyste, nieuprzedzone dane do ich trenowania w świecie ludzi pełnych uprzedzeń? Jak SI ma być obiektywna, jeśli żaden z ludzi, którzy są dla niej wzorem, obiektywny nie jest?

Rozmawiamy o programach komputerowych, a dochodzimy do klasycznych pytań o naturę człowieka. „Sędzia jest tylko człowiekiem”, zwykło się mawiać, co ma nam uświadomić, że bywa omylny i subiektywny. Każdy z sędziów ma swoje przekonania konserwatywne lub liberalne, swoje traumy i marzenia z dzieciństwa, świadome i podświadome sympatie i antypatie. Teoretycznie powinien od nich abstrahować, ale czy to jest w ogóle możliwe? Zresztą sędziowie są w wielu kwestiach arbitralni, bo muszą – muszą coś wybrać. No bo jak to jest: wolno dokonać eutanazji czy nie wolno? Tu nie ma kompromisu. Czym właściwie mają się kierować? Poglądem, który wyznaje większość społeczeństwa? Ale przecież jednocześnie wydaje się, że powinni stawać po stronie wartości mniej popularnych, brać stronę mniejszości…

Studenci zainteresowani miejscem algorytmów w prawie

Na debatę, w której udział wzięli dr Michał Araszkiewicz z UJ i dr Jacek Piecha z UW, a którą moderował dr Paweł Skuczyński z UW, przyszło sporo studentów prawa. To oni będą nas za parę lat sądzić. Czy będą wspomagać się sztuczną inteligencją? Prawdopodobnie tak; dlatego tu przyszli. Ten temat budzi tak duże zainteresowanie, bo coraz bardziej zdajemy sobie wszyscy sprawę z tego, że ta wizja staje się realna.

Oczywiście, jeśli mieli nadzieję, że dowiedzą się podczas tego spotkania, czy sztuczna inteligencja poradzi sobie ze sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości: ze sprawami precedensowymi, rozstrzyganiem konfliktów wartości i stosowaniem klauzul generalnych – to były to płonne nadzieje. Na te pytania nie ma jeszcze odpowiedzi – dopiero czas to pokaże. Ale to nic nie szkodzi, bo wywiązała się za to ciekawa dyskusja.

– Z pewnością argumenty, jakimi będzie się kierować algorytm w ferowaniu wyroków, powinny być jawne i wyjaśnialne, a póki co – niestety nie są – mówił dr Araszkiewicz. – Powinniśmy móc zajrzeć do tej czarnej skrzynki i zobaczyć, w jakim stopniu na przykład rasa lub płeć wpłynęły na podjętą decyzję. Wtedy zaufanie społeczne do tego zjawiska z pewnością by wzrosło.

SI przeformułuje prawo?

– Jeśli dopuścimy SI do sądzenia – głos zabrał dr Jacek Piecha – prawo stanie się algorytmem, równaniem matematycznym. Prawdopodobnie będzie miało to sporo zalet – mniejsze koszty, większą bezstronność i jawność procesu podejmowania decyzji, ale będzie to wymagało przeformułowania prawa i wielu regulacji. Musimy się do tego przygotować.

Czy młodzi prawnicy chcą tego związku? Czy się nie boją takiej konkurencji?

Boją się jak wszyscy. Czuć to było w ich pytaniach, począwszy od tych najbardziej przyziemnych i szczerych, a mianowicie – co z kasą? Sprawy, zwłaszcza te gospodarcze, wiążą się ze sporym zyskiem. Komu należeć będą się pieniądze, jeśli SI „przejmie ten biznes”, jak wyraził się jeden z uczestników debaty?

Ale dr Araszkiewicz odpowiadał raczej uspakajająco. „Czy naprawdę tak bardzo zależy nam na drobiazgowym sprawdzaniu poprawności formalnej złożonych dokumentów? Czyż może być coś bardziej nudnego?” pytał. Bo istotnie – realna dzisiaj sztuczna inteligencja to nie mityczna maszyna, która znienacka zrzuci z tronu sędziego-człowieka, tylko skromne, niepozorne programy komputerowe, które najprawdopodobniej uwolnią młodych prawników od żmudnego przeszukiwania tysięcy dokumentów i orzeczeń, który to mozół stanowi w zasadzie tylko preludium do ich właściwej pracy.

To tym właśnie w najbliższym czasie zajmie się sztuczna inteligencja, a nie czystką sędziów, adwokatów i prokuratorów. Zwłaszcza, że dotyczyć to będzie na razie głównie spraw administracyjnych, a nie karnych czy cywilnych, gdzie wypada wykazać się pewną dozą ludzkiej empatii… Sztuczna inteligencja nie powinna więc póki co spędzać snu z powiek młodych prawników, bo będzie dla nich raczej wybawieniem. A może tym samym i dla nas, zwykłych petentów, latami czekających na wyroki sądu, który ugrzązł w dokumentach? Może to SI, a nie reforma sądownictwa, jak się naiwnie spodziewamy, usprawni wreszcie nasze postępowania sądowe tak, by nie ciągnęły się w nieskończoność?