Chińska propaganda w Europie Środkowo-Wschodniej może często sprawiać wrażenie nieudolnej. Nie dajmy się jednak zwieść. Państwo Środka na razie tylko sprawdza skuteczność poszczególnych taktyk – przestrzegają eksperci
Kapitalizm nie ogranicza się do liberalnej demokracji. Przykład Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL) pokazuje, że równie dobrze może się on rozwijać w państwie autorytarnym. Chiny są w tej chwili potęgą światowej gospodarki, która o palmę pierwszeństwa coraz śmielej konkuruje ze Stanami Zjednoczonymi – szczególnie pod względem cyfrowych technologii (w tym sztucznej inteligencji).
Jednak zwycięstwo w wyścigu zależy w dużym stopniu od powodzenia międzynarodowej ekspansji Chin. Dlatego dla reżimu Xi Jinpinga tak ważny jest dobry wizerunek w krajach, z którymi nawiązuje stosunki gospodarcze.
Zorganizowana przez Narodowy Instytut Cyberbezpieczeństwa w ramach GovTech Festival* debata „Chińskie wpływy w przestrzeni informacyjnej V4” była okazją do podsumowania wyników badań projektu MapInfluenCE. To wspólne przedsięwzięcie ekspertów z Czech, Polski, Słowacji i Węgier mające na celu śledzenie chińskich działań w mediach państw Grupy Wyszehradzkiej.
Projekt zainicjowano w 2017 roku. W tym okresie badaczom udało się przeanalizować przeszło 10 tysięcy treści (artykułów, programów radiowych czy telewizyjnych, materiałów dostępnych w internecie) pochodzących z ponad 90 podmiotów medialnych. Wyniki ich badań zostały udostępnione m.in. Komisji Europejskiej i przedstawicielom amerykańskiego Kongresu, a swoją uwagę poświęciły im takie tytuły, jak BBC czy „Le Monde”.
Najlepszą obroną jest atak
Autorka i koordynatorka MapInfluenCE, Ivana Karásková, podkreślała podczas debaty, że w ciągu ostatnich kilku lat chińskie podejście do mediów w krajach Europy Środkowo-Wschodniej uległo zmianie. O ile do końca roku 2019 można było mówić raczej o strategii obronnej, mającej reaktywnie poprawiać wizerunek Chin, o tyle ostatnio stała się ona bardziej dynamiczna.
Ma to zapewne związek z pandemią koronawirusa i zarzutami ze strony USA, że Chiny niewystarczająco zaangażowały się w walkę z zarazą. Dobrą ilustracją takiego sporu były publikowane w polskich mediach polemiczne artykuły ambasadorów USA i ChRL. Dyskusja dyplomatów przeniosła się następnie do mediów społecznościowych. Jak zauważyła Alicja Bachulska, koordynatorka projektu MapInfluenCE w Polsce, podobne działania przedstawicieli obcych państw obliczone na pozyskanie do swoich racji polskich obywateli były u nas do tej pory niespotykane.
Słowianie biegli w chińskim?
Jednak prezentacja własnego stanowiska w publicznej dyskusji bynajmniej nie wyczerpuje środków używanych przez Chiny, by zdobyć wpływ na sposób myślenia mieszkańców tej części Europy. Od czasu protestów w Hongkongu w 2019 roku można bowiem zaobserwować wzmożoną aktywność Chin w mediach społecznościowych, gdzie informacje sprzyjające ChRL są publikowane nie tylko na stronach reprezentujących chińskie media czy instytucje, ale także przez ich rzekomych fanów. Skąd przypuszczenie, że nie są to autentycznie zwolennicy polityki Pekinu?
Karásková podała przykład czeskiego oddziału China Radio International, które na Facebooku cieszy się zainteresowaniem niemal 900 tysięcy osób. Wynikałoby stąd, że w Czechach liczących 10 milionów obywateli niemal 10 procent populacji śledzi newsy przygotowywane przez chińską rozgłośnię. Prawdopodobne? Nie bardzo.
O tym, że w Polsce wiele kont w mediach społecznościowych deklarujących poglądy bliskie reżimowi z Pekinu jest fałszywych, świadczy też to, że publikowane na nich treści są często pisane łamaną polszczyzną, a dyskusje pod postami prowadzi się po chińsku, dodawała Bachulska. Zaznaczała zarazem, że na razie wciąż brak danych, które pozwalałyby stwierdzić, że są to działania skoordynowane. Teoretycznie może być to również przypadek lub forma trollingu, dodawała. Podkreślała jednak, że bez względu na to, z czego wynikają podobne działania, są one w Polsce przeciwskuteczne i raczej zniechęcają, niż przekonują odbiorców.
Media to podstawa
Ivana Karásková przypomniała jednak, że działania ChRL nie ograniczają się do jednego rodzaju taktyki, ale są dużo bardziej złożone i wielokanałowe.
Chiny po prostu testują, co jest najbardziej skuteczną formą propagandy. Ich nieporadność w niektórych obszarach nie powinna usypiać naszej czujności, twierdziła czeska badaczka. Chińczycy są bowiem aktywni także w inwestowaniu w lokalne ośrodki medialne oraz firmy reklamowe, przez co zyskują duży wpływ na sposób, w jaki problematyka chińska jest prezentowana w na pozór niezależnych mediach.
O ile więc próby wpływania bezpośrednio na populację danego kraju okazują się na razie mało skuteczne, zupełnie inny efekt mogą przynieść działania obliczone na zdobycie wpływu na decydentów czy lokalne media. Po chińskich inwestycjach w niektóre czeskie spółki mediowe ich przekaz dotyczący Państwa Środka zmienił się z dnia na dzień. Negatywne bądź neutralne treści zostały zastąpione wyłącznie komunikatami aprobatywnymi wobec polityki Pekinu. Nasze badania wyraźnie dowodzą, że media to sektor strategiczny, podkreślała Karásková.
*GovTech Festival to święto cyfryzacji, które trwa od 6 do 29 listopada. To w sumie 30 wydarzeń dotyczących innowacji i nowych technologii. Każde z nich jest bezpłatne i otwarte dla wszystkich chętnych.
Pomysłodawcą i organizatorem festiwalu jest GovTech Polska – działający w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów międzyresortowy zespół odpowiedzialny za wdrażanie innowacji i nowych technologii w sektorze publicznym. W festiwalu mają swój udział także liczne firmy, instytucje i organizacje, które na co dzień tworzą, wykorzystują bądź popularyzują cyfrowe technologie.
Szczegółowe informacje na temat wszystkich wydarzeń są dostępne na stronie GovTech Festival.
Portal Sztuczna Inteligencja oraz jego wydawca – Ośrodek Przetwarzania Informacji – Państwowy Instytut Badawczy – są partnerami wydarzenia.