- Roboty jako kelnerki sterowane przez niepełnosprawnych zdały egzamin
- Zdalni kontrolerzy mogą zarabiać, pracując wyłącznie oczami
- Maszyny współpracujące z ludźmi mogą zmienić rynek pracy
Kelnerki o wąskich, plastikowych taliach przyjmują zamówienia, serwują kawę i przekąski oraz odpowiadają na pytania klientów kawiarni, a za to wszystko zdalnie odpowiadają niepełnosprawni. Taki pomysł młodych Japończyków zaskoczył świat. Dzięki tabletom i smartfonom pracownicy przykuci do łóżek sterują robotami i zarabiają na swoje utrzymanie.
34-letnia Edyta, która od dziecka porusza się na wózku jest zachwycona pomysłem. Na co dzień stara się być samodzielna; zdała maturę, a z pomocą kolegów taterników zdobyła Sławkowski Szczyt (2452 m n.p.m.) . Jednak największym jej ograniczeniem jest brak pracy.
– My chcemy czuć się potrzebni, jak każdy zdrowy człowiek. Jest bardzo mało takich możliwości – odpowiada nam Edyta, używając internetowego komunikatora.
Kumple z pomysłami
Pomysł współpracy niepełnosprawnych z robotami zrealizował start-up Ory Lab. Firma buduje roboty wspomagające m.in. niepełnosprawnych i starszych. Nazywa je kobotami. Urządzenia mają 1,2 metra wzrostu, są białe, a ich nieruchome twarze przypominają japońskie maski, używane w muzycznych dramatach zwanych Noh.
Koboty powstały dzięki współpracy trójki przyjaciół. Wynalazca Kentaro Yoshifuji jest dyrektorem generalnym Ory Lab, Aki Yuki jest absolwentką Międzynarodowego Uniwersytetu Chrześcijańskiego, a Yoshifumi Shiiba programistą. Wcześniej Ory Lab stworzyła także rozwiązanie pozwalające wzrokowo sterować komputerem przez ciężko upośledzonych fizycznie. Narzędzie nazwano „Orihime eye”.
A jednak przełom
Roboty „z tacą” i ściereczką przewieszoną przez rękę to nie nowa koncepcja. Restauracja Naulo w miejscowości Durbar Marg w Nepalu zatrudnia też trzech humanoidalnych kelnerów zwanych „Gingers„. Jednak Ory Lab przeniósł to rozwiązanie na nowy poziom; umożliwił niepełnosprawnym kontakt ze światem. Dzięki temu roboty włączono do projektu wspierającego przeciwdziałanie izolacji społecznej.
Skąd akurat taki profil? Prezes Yoshifuji jako dziecko dużo chorował, dlatego przez kilka lat nie chodził do szkoły. Czuł się samotny i odcięty od kolegów. Opracował wtedy prototyp wózka inwalidzkiego, który płynnie pokonywał progi i krawężniki. Tym wynalazkiem zdobył w 2005 roku główną nagrodę, reprezentując Japonię w konkursie Intel Science and Engineering Fair (ISEF). Miał wtedy 17 lat. Jako naukowiec zdobył ponad 10 różnych nagród, w tym japoński „National Honor Award” dla młodzieży.
Kasa od ludzi
Pilotażowa kawiarnia Dawn ver.β (ang. Diverse Avatar Working Network) przypomina restaurację z japońskiej kreskówki z 2008 roku, w której współegzystowali ludzie i roboty. Za „wejściówkę” do kawiarni z robotami w roli kelnerek trzeba było zapłacić równowartość 34 zł (kawa jest już wliczona).
W eksperymencie wzięło udział dziesięciu niepełnosprawnych cierpiących na stwardnienie zanikowe boczne. Kelnerki o wąskich plastikowych taliach i z pełnymi elektrycznej energii zielonymi oczami przesyłały dane wideo i audio do kontrolerów, którzy sterowali nimi z domu. Roboty przyjmowały też zamówienia, dostarczały przekąski i napoje oraz odpowiadały na wszelkie pytania lub prośby.
Ich kontrolerzy zarabiali równowartość 34 złotych na godzinę, czyli powyżej japońskiej płacy minimalnej, równej 30 zł za godzinę.
Robot za ladą
Testy współpracy robotów i osób niepełnosprawnych w tokijskiej kawiarni trwały od końca listopada do 7 grudnia 2018 r. Zakończyły się sukcesem. Toteż Ori Labs zaprasza kolejnych partnerów do współpracy. Do końca 2020 roku chce uruchomić w Tokio kawiarnię z kobotami-kelnerami na stałe.
Yoshifuji uważa, że roboty sterowane przez niepełnosprawnych pojawią się jako sprzedawcy, urzędnicy, w sekretariatach przedsiębiorstw, będą doradzać biznesmenom, pojawią się w punktach obsługi klienta, a nawet na deskach teatru. Zapewni to fizycznie niesprawnym niezależność, pozwoli uczestniczyć w życiu zawodowym i realizować wybrane pasje. Ponadto złagodzi problem izolacji chorych od reszty społeczeństwa. Młody wynalazca wydał na ten temat książkę pt. „Możesz wyeliminować samotność”.
W wywiadzie dla telewizji CNBC stwierdził, że wierzy, iż roboty mogą pomóc wszystkim, którzy zmagają się z wyzwaniami związanymi z jakąkolwiek nieobecnością: robot „może być używany także przez studentów, którzy nie mogą uczęszczać na zajęcia, a nawet matki, które nie mogą iść do pracy, ponieważ opiekują się dziećmi. Technologia ta może pomóc w redystrybucji siły roboczej, aby właściwa osoba mogła pracować we właściwym miejscu w bardziej płynny sposób” – dodał.
Koboty zmienią świat?
Jego teoria pokrywa się z wizją Susumu Tachi. Ten emerytowany profesor inżynierii na Uniwersytecie w Tokio już 40 lat temu wyobrażał sobie, że człowiek może wcielić się w robota gdziekolwiek na świecie. Założył start-up Telexistence Inc. i zbudował serię prototypowych robotów o nazwie TELESAR. Jeden z najnowszych modeli przenosi dotykowe, wibracyjne i termiczne odczucia na operatora za pomocą haptycznej rękawicy.
Tachi uważa, że koboty będą ważnym narzędziem dla japońskiej siły roboczej, której populacja się starzeje. Kontrolowane przez całą dobę przez pracowników w różnych krajach i strefach czasowych wpłynęłyby na zwiększenie zatrudnienia.
Szacuje się, że rynek kobotów ogółem do 2025 roku wzrośnie ze 120 milionów dolarów w 2015 r. do 12 miliardów dolarów. (raport Barclays Equity Research).
Taka kawa smakowałaby lepiej
Emilia Olejnik, ekspertka ds. komunikacji i wdrażania nowych technologii Fundacji „Aktywizacja”, wspierającej niepełnosprawnych na rynku pracy.
– „Praca wykorzystująca roboty mogłaby się stać namiastką wyjścia z domu oraz realnie wpłynęłaby na podniesienie stopy życia osób z niepełnosprawnościami. Roboty w tym przypadku prócz zatrudnienia dałyby szansę na stworzenie swojego wirtualnego avatara, który poprzez przekazanie mu pewnych cech powiązanych z osobą nim zarządzającą, nadawałby mu pewien indywidualny charakter. Czyż taka kawa nie smakowałaby od razu lepiej?
Jest też pewne zagrożenie. Sztuczna inteligencja powinna być jedynie narzędziem pracy dla tych, którzy w inny sposób nie mogą jej wykonywać. Nie powinna natomiast wypychać osób ze społeczeństwa. Polska to jednak nie Japonia, niestety dostępność technologii asystującej osobom ze znacznym stopniem niepełnosprawności jest wciąż znikoma. Sprzęt i oprogramowanie są drogie i wykraczają poza budżet domowy zainteresowanych. Co za tym idzie, nasi klienci często są wykluczeni cyfrowo, albo zniechęcają się do użytkowania nowych technologii, gdyż bariera finansowa jest dla nich nie do przeskoczenia.”