Niektóre zawody nie przetrwają w starciu z rozwijającymi się technologiami, a w większości przypadków zmieni się charakter naszej pracy. O kompetencjach, które będą nam potrzebne w dobie sztucznej inteligencji z dr. Maciejem Jakubowskim ekonomistą i socjologiem UW rozmawia Monika Redzisz

Monika Redzisz: Dzisiaj na rynku pracy wygrywają ci, którzy umieją programować. Programowanie będzie kompetencją przyszłości?

Maciej Jakubowski*: Nie jestem o tym przekonany. 30 lat temu, kiedy zaczynałem programować, wszystko trzeba było napisać samemu. Dzisiaj programista składa z klocków, skleja oprogramowane już elementy. Programowanie też podlega automatyzacji, to coraz bardziej rutynowa czynność. Być może w przyszłości programista stanie się raczej projektantem, który będzie dbał o to, by wszystko dobrze wyglądało i było odbierane przez użytkownika jako innowacyjne, przyjazne, użyteczne. Bo tego komputer jeszcze długo nie zrobi.

Co w takim razie jest kompetencją przyszłości?

Umiejętność zrozumienia tego, jak to wszystko działa.

Kto będzie w stanie to zrozumieć?

I tu dochodzimy do kluczowej sprawy. Ja uważam, że ten, kto ma dobre podstawy. Weźmy sztuczną inteligencję: to jest trochę inna aplikacja tego, co znam z matematyki i statystyki. Paru rzeczy musiałbym się douczyć; zajęłoby mi to, powiedzmy, pół roku. Znam angielski, więc mogę sobie wykupić na przykład kurs Harvardu online na ten temat. I już. Ale gdybym nie znał podstaw matematyki i angielskiego, miałbym problem. Wracamy więc do podstawowych, twardych kompetencji: matematyki, czytania tekstu ze zrozumieniem i znajomości angielskiego. Czyli tego, czego uczymy dzieci w szkole.

Polska szkoła jest krytykowana za archaiczny model nauczania. Wszystko na pamięć, mnóstwo testów…

To bardzo krzywdzące. Polskie szkoły są dobre, dzieci mają bardzo dobre wyniki w międzynarodowych testach. Za taką krytyką idzie fałszywe założenie, że podstawowa wiedza, matematyka i uczenie się na pamięć nie są nam potrzebne.

Tyle że jeśli ktoś wie, jak działa mózg człowieka, rozumie, że ćwiczenie pamięci jest kluczowe. Jesteśmy kreatywni i myślimy analitycznie tylko wtedy, kiedy możemy zwolnić pamięć krótkotrwałą. Nie potrafimy myśleć o kilku rzeczach naraz; mózg człowieka w danym momencie przerabia tylko jedno zadanie kognitywne. Upraszczając, nie ma kreatywności bez wiedzy i schematów zakodowanych w pamięci długotrwałej.

dr Maciej Jakubowski

Testy też są potrzebne. Nie ma lepszego sposobu na pomiar znajomości matematyki i czytania ze zrozumieniem, czyli najważniejszych kompetencji przyszłości. Jest taki mit, że w Finlandii, która ma jeden z najlepszych systemów edukacyjnych na świecie, nie ma testów. To nieprawda. Oni testują uczniów cały czas, tyle że nie mają egzaminów zewnętrznych. Testują, aby diagnozować a nie żeby robić rankingi. Gdy zobaczą, że uczeń ma problem – szybko mu pomagają. Dlatego w Finlandii wszyscy mają podstawowe kompetencje. Ten system opiera się o te same testy tylko mądrze wykorzystane.

Tymczasem w Polsce mamy problem właśnie z najsłabszymi. W 2000 roku 80 proc. uczniów szkół zawodowych nie potrafiło czytać ze zrozumieniem! Wprowadzenie gimnazjów bardzo poprawiło sytuację i udało się znacznie zmniejszyć liczbę uczniów bez podstawowych kompetencji. Podobny efekt przyniosą reformy wczesnej edukacji, chociażby to, że mamy więcej małych dzieci w przedszkolach. Wciąż jednak nie udaje nam się to, co udaje się w Kanadzie, Estonii czy Finlandii, gdzie praktycznie każdy uczeń opuszcza szkołę z podstawowym poziomem kompetencji. To ma coraz większe znacznie, bo osoby z niskimi kompetencjami, które dzisiaj wykonują proste prace manualne, będą tracić zatrudnienie, ponieważ zostaną zastąpione przez maszyny.

Mogą podnosić swoje kwalifikacje.

Tak. Ostatnie badania pokazują, że mózg jest niesamowicie elastyczny i uczy się przez całe życie. Jednak tym ludziom brakuje podstaw, mają często niskie poczucie własnej skuteczności w nauce lub niską motywację, więc zazwyczaj sami się nie douczą. Wiele osób w Polsce żywi przekonanie, że starsi ludzie są lepiej wykształceni. A z badań wynika, że wcale nie. Badanie PIAAC, jedyne międzynarodowe badanie umiejętności dorosłych – pokazało, że 20 proc. Europejczyków nie potrafi czytać ze zrozumieniem. W Polsce takich osób jest jeszcze więcej. Nie potrafią zrozumieć nawet instrukcji obsługi pralki! Z matematycznymi umiejętnościami dorosłych jest jeszcze gorzej. Młodzi Polacy to jedyna grupa wiekowa, która ma lepsze wyniki niż średnia rówieśników w krajach OECD.

Badanie PIAAC sprawdzało także umiejętności rozwiązywania problemów w środowisku cyfrowym. Uczestnicy mieli wykonać relatywnie proste zadania na laptopach, np. wyszukać w bazie maila i go wysłać. Polacy wypadli tu bardzo słabo i to nie tylko dorośli – także wielu młodych nie poradziło sobie z tymi zadaniami. Badania z USA pokazują, że najbardziej rośnie zatrudnienie osób ze średnim poziomem umiejętności cyfrowych, które można określić jako kreatywne wykorzystanie Office’a. Mam dane, wrzucę je do Excela, przesortuję, znajdę coś, policzę i zrobię raport. Takie umiejętności są potrzebne i właśnie ich nie mamy. A nasi pracodawcy nie chcą płacić za dokształcanie. Wbrew temu, co deklarują.

Czyli w polskich szkołach brakuje nowych technologii.

Technologia powinna być używana w szkole, ale z umiarem i w sensownej postaci. I nie tylko na lekcjach informatyki, ale też na przykład na lekcjach polskiego do krytycznej analizy tekstu, który znajdziemy w internecie. Ale przekonanie, że jak dzieci będą miały w klasie tablety, to będzie lepiej, jest fałszywe. W Dolinie Krzemowej powstają szkoły, gdzie w ogóle nie ma technologii, bo tam już dobrze wiedzą, co technologia robi z naszymi mózgami. Technologia nas rozprasza. Obecność smartfona w pokoju, nawet odwróconego ekranem w dół, powoduje, że spada nasza skuteczność w rozwiązywaniu zadań kognitywnych. A istoty algorytmicznego myślenia można nauczyć się na sznurkach.

Wracając do dorosłych: jak cyfrowa rewolucja zmieni nasz rynek pracy?

Niektóre zawody nie przetrwają a w większości przypadków zmieni się charakter naszej pracy. Na przykład księgowi; automatyczna księgowość już jest w wielu krajach i zatrudnienie mają osoby zarządzające tymi systemami, a nie wykonujący proste zadania. U nas jeszcze się to nie opłaca, bo oprogramowanie wciąż jest droższe niż nasza praca. Zniknie też mechanik samochodowy w dawnym stylu, który potrafi jedynie posługiwać się śrubokrętem i młotkiem. Współczesny mechanik samochodowy, jeśli chce dobrze zarabiać, to musi obsługiwać komputer i znać angielski. Trzeba się uczyć, adaptować do nowych warunków. Jak dotąd, wszystkie rewolucje technologiczne przechodziły okres trwający zwykle 20-30 lat, w którym był spadek zatrudnienia. Ale później powstawały nowe profesje.

Co stanie się z tymi, którzy nie będą w stanie przystosować się do nowych warunków, nabyć nowych kwalifikacji? Co będzie z wykluczonymi?

W tym przypadku jakimś rozwiązaniem pozostaje dochód podstawowy. Każdy – niezależnie od tego, czy pracuje czy nie – dostaje pieniądze, które zapewniają mu byt. Jeszcze 10 lat temu gdy ktoś o tym mówił, był wyzywany od lewaków. Dziś zastanawiają się nad tym najtwardsi ekonomiści i neoliberałowie, postulują to giganci technologiczni z Doliny Krzemowej.

Wszyscy boją się rewolucji. W USA dochody nie rosną od kilkudziesięciu lat, wciąż są na poziomie lat 60. i 70. Rosną tylko dochody elity, ale jej skład się bardzo zmienia – 20 lat temu ton nadawał Walmart i jemu podobni, teraz mamy gigantów technologicznych.

Te nierówności będą rosły. Kiedyś w fabryce pracowało parę tysięcy ludzi, dziś w takiej firmie jak WhatsApp, wartej miliardy, pracuje pewnie ze 200 osób. Trzeba wprowadzić nowe rozwiązania społeczne. Wkrótce będzie za dużo ludzi w stosunku do pracy, którą trzeba będzie wykonać. Będziemy musieli sobie wymyślać hobby.

Mówi się, że dziś liczą się bardzo tak zwane kompetencje miękkie.

One zawsze się liczyły i zawsze będą liczyć. Zawsze będzie ważne to, czy lekarz potrafi nawiązać dobry kontakt z pacjentem, przekonać go do najrozsądniejszej terapii. Ale czy to znaczy, że nie liczą się już kompetencje twarde, jego wiedza? To przecież byłby absurd! Niech sobie pani wyobrazi, że lekarz nie ma żadnej wiedzy, tylko opiera się na tym, co podpowiada mu komputer wyposażony w sztuczną inteligencję. Pacjent pyta: „Jak mam się leczyć?”, a lekarz odczytuje z ekranu: „Oto terapia…”. Jeśli lekarz ma leczyć, musi mieć wiedzę, także po to, żeby rozumieć i potrafić interpretować to, co podpowiada maszyna. Świetnie byłoby gdyby także rozumiał, jak działają algorytmy, które dostarczają mu danych.

Ale o ile w polskich szkołach uczy się wiedzy, o tyle nie słyszałam, by kładziono szczególny nacisk na empatię czy współpracę.

Rzeczywiście tego brakuje. Dziś zrobi karierę ten informatyk, który potrafi pracować w zespole. Trudno oczekiwać, by aplikacje w medycynie były pisane przez programistów, którzy jednocześnie ukończyli medycynę, bo takich ludzi nie ma. Potrzebny jest interdyscyplinarny zespół. To fakt: nie uczymy się współpracy. I nie uczymy się, jak się uczyć. Ani tego, jacy jesteśmy, jaką mamy osobowość. A samoregulacja to jest rzecz kluczowa i w uczeniu się i w karierze.

*Dr Maciej Jakubowski jest ekonomistą i socjologiem, pracuje na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW oraz jest założycielem Fundacji Naukowej Evidence Institute. W latach 2012-2014 był wiceministrem edukacji. Wcześniej pracował w zespole zarządzającym badaniem PISA w siedzibie OECD w Paryżu. Współpracuje jako konsultant z Bankiem Światowym, UNDP, UNESCO, Komisją Europejską, a także rządami w Europie i Azji. Prowadził badania na University of Pittsburgh w USA, Ludwig Maximilian University w Niemczech oraz European University Institute we Włoszech.

Obecnie zajmuje się badaniami edukacji i rynku pracy oraz promowaniem ich wyników w celu większego oparcia polityki i praktyki o badania. Rozwija także platformę edukacyjną, która łączy testy online ze scenariuszami lekcji rozwijającymi efektywne techniki nauczania i uczenia się. Jest współtwórcą metody edukacyjnej wartości dodanej w Polsce, autorem i współautorem kilkudziesięciu publikacji badawczych. W pracy naukowej zajmował się przede wszystkim analizą wpływu zmian w polityce edukacyjnej na postępy uczniów.