Jest praktyczny i dobrze zorganizowany, nosi tylko niebieskie koszule i ciągle czyta. Oto Andrew Ng, ikona świata sztucznej inteligencji

Mieszka w Los Altos w Kalifornii, niedawno się ożenił, w tym roku został ojcem – na świat przyszła Nova Ng, która – jak Andrew i jego żona Carol napisali na portalu Medium – „należy do pierwszego pokolenia tubylców sztucznej inteligencji”. I która „zestarzeje się w świecie ukształtowanym przez wybory, których dokonujemy teraz”.

Najfajniejsza rzecz

Zanim został odpowiedzialnym ojcem, Andrew długo budował swoją pozycję w świecie nauki i cyfrowych technologii. Dziesiątki naukowych publikacji, udział w setkach konferencji i sympozjów, promocja rzesz magistrów, doktorantów i doktorów, dziś liczących się w świecie nauki i biznesu naukowców – to wszystko musiało trochę potrwać.

Pośród ośmiu patentów, które Ng ma na koncie, jest syntezator mowy, dopasowująca się do ciała koszula w uniwersalnym rozmiarze, energooszczędny szybkowar i automatyczny, bezdotykowy dozownik do papierowego ręcznika.

Ale sztuczna inteligencja zawsze była najważniejsza. Andrew zainteresował się nią, jeszcze gdy był nastolatkiem. „Pomyślałem, że inteligentne maszyny to najfajniejsza rzecz, jaką możesz zrobić. (…) To niesamowite, że możesz pisać oprogramowanie, które uczy się samo i dokonuje prognoz” – wyznał w wywiadzie dla „Forbesa”.

To, czego nauczyłeś się przez całą sobotę, nie sprawi, że będziesz o wiele lepszy w twojej pracy w następny poniedziałek. Ale to fantastyczna długoterminowa inwestycja

Andrew, syn imigrantów z Hongkongu, dorastał, budując algorytmy uczenia maszynowego. Ukończył Raffles Institution, renomowaną szkołę dla wybitnie zdolnych uczniów w Singapurze, a po wyjeździe z rodziną do USA studiował w prestiżowych Carnegie Mellon University (to wtedy zbudował pierwszą publicznie dostępną, automatycznie indeksowaną wyszukiwarkę do pracy naukowej w sieci, prekursorkę ResearchIndex) i Massachusetts Institute of Technology w Cambridge. Potem był doktorat w Berkeley, pod kierunkiem prof. Michaela I. Jordana uznanego w 2013 roku za najbardziej wpływowego informatyka na świecie.

Dziś Andrew Ng – informatyk, statystyk i ekonomista, ekspert światowej klasy specjalizujący się w SI i uczeniu maszynowym – jest adiunktem na Uniwersytecie Stanforda i inwestorem w Dolinie Krzemowej.

Siłownia umysłowa

Już dawno temu uznał, że nie stać go na rozpraszanie się na błahostki, dlatego w jego szafie wiszą wyłącznie niebieskie koszule w jednym rozmiarze. Powtarza, że właściwe dobre nawyki, koncentracja i systematyczność to klucz do sukcesu.

„Jedną z największych dźwigni w twoim życiu jest twoja umiejętność kształtowania użytecznych przyzwyczajeń. Kiedy rozmawiam z naukowcami, gdy rozmawiam z ludźmi, którzy chcą zaangażować się w przedsiębiorczość, mówię im: jeśli konsekwentnie czytasz artykuły badawcze, poważnie studiujesz pół tuzina prac tygodniowo i robisz to przez dwa lata, to po tych dwóch latach nauczysz się dużo” – mówił w wywiadzie dla „Huffington Post”.

By zostać ekspertem w jakiejś dziedzinie, trzeba regularnie trenować – tak jak trenują sportowcy, którzy marzą o olimpijskim medalu.

„Jeśli spędzasz całą sobotę, studiując, zamiast oglądać telewizję, nie ma nikogo, kto poklepałby cię po plecach albo powiedział, że wykonałeś dobrą robotę. To, czego nauczyłeś się przez całą sobotę, nie sprawi, że będziesz o wiele lepszy w swojej pracy w następny poniedziałek. Krótkoterminowych nagród prawie nie ma, ale to fantastyczna długoterminowa inwestycja” – uważa.

Wierzy, że sukces tworzą nawyki, codzienna nauka i ciężka praca. Dlatego na czytanie tekstów naukowych poświęca sobotnie popołudnia i codziennie przez siedem minut ćwiczy przysiady oraz skłony, gimnastykując się z aplikacją polecaną przez „New York Timesa”.

Mózg i kot Google’a

Gdy w 2002 roku zaczął na Stanfordzie doskonalić algorytmy głębokiego uczenia, problemem była skala obliczeń. Dlatego zwrócił się do Google’a, który miał wystarczająco szybkie maszyny. Owoce tej współpracy przerosły wszelkie oczekiwania: w 2011 roku Ng założył Google Brain, projekt badawczy wspierany przez ogromne zasoby mocy obliczeniowej i danych Google’a. Swoim ludziom postawił ambitne zadanie: zbudować najpotężniejszą sieć neuronową na świecie. W uczeniu maszynowym jego sieć była skokiem w nadprzestrzeń: podobnie jak ludzki mózg, sama nauczyła się rozpoznawać obiekty (koty) na obrazach i filmach.

Nie pracuję nad zapobieganiem przemianie SI w zło z tego samego powodu, dla którego nie pracuję nad zwalczaniem przeludnienia na planecie Mars. Jeszcze tam nie wylądowaliśmy!

Ku zaskoczeniu Doliny Krzemowej, po sukcesach z Google Brain Ng zdecydował się na pracę dla Baidu, technologicznego giganta z Chin specjalizującego się w sztucznej inteligencji oraz usługach i produktach związanych z internetem (Baidu to też najpopularniejsza w Azji wyszukiwarka internetowa). Andrew został tam wiceprezesem i szefem zespołu badawczego. Jego Research Artificial Intelligence Group liczyła kilka tysięcy osób. Zajęli się ulepszaniem technologii rozpoznawania mowy i obrazu. Ambicją Ng i jego ludzi było sprawić, by komputery bezbłędnie identyfikowały dźwięk, tekst i obrazy w czasie rzeczywistym. Bo na przykład rozpoznawanie mowy z 99-procentową dokładnością wywoła rewolucję w interakcji ludzi z myślącymi maszynami.

W 2015 roku systemy, które stworzył dla Baidu, działały z dokładnością 95 procent. Ale to nie wystarczy, bo w praktyce to oznacza błąd w co dwudziestym słowie.

Apokalipsy nie będzie

Jednak największą sławę Ng zawdzięcza kursom edukacji online. W 2012 roku został współzałożycielem CourseryDeeplearning.ai, platform oferujących kompleksowe kursy na temat sztucznej inteligencji*, z których korzystają miliony ludzi na świecie – na jeden tylko oryginalny kurs Stanford MOOC Nga do 2018 roku zapisało się 1,7 miliona osób. Inaczej mówiąc, Andrew Ng uczy więcej ludzi niż ktokolwiek inny na świecie.

Kursy są bezpłatne, dzięki czemu Ng stał się nieformalnym liderem w dziedzinie „demokratyzacji uczenia się sztucznej inteligencji”. Bo mówienie, że sztuczna inteligencja może przywieść ludzkość do zguby, uważa za grubą przesadę. Myślące maszyny będą jedynie zastępowały ludzi w kolejnych uciążliwych obowiązkach, więc politycy powinni nas do tego odpowiednio przygotować, choćby wprowadzając w niedalekiej przyszłości dochód podstawowy. „Nie zajmuję się zapobieganiem przemianie SI w zło z tego samego powodu, dla którego nie pracuję nad zwalczaniem przeludnienia na planecie Mars. Jeszcze tam nie wylądowaliśmy!” – zaznacza w wywiadzie dla „Huffington Post”.

Bez chłodu, głodu i picia

W ubiegłym roku Andrew założył AI Fund, fundusz inwestycyjny, którym obecnie kieruje. Jego wynoszący 175 milionów dolarów kapitał ma wspierać start-upy sztucznej inteligencji. Założył też Landing AI, który ma wzmacniać pozycję nowatorskich i ułatwiających ludziom życie przedsiębiorstw.

„To czas, by zbudować nie tylko przemysł informatyczny oparty na sztucznej inteligencji, ale też społeczeństwo oparte na sztucznej inteligencji – wyjaśnia Ng na blogu swojej firmy. – Takie, w którym nasze potrzeby fizyczne, opieka zdrowotna, transport, żywność i zakwaterowanie są łatwiej dostępne dzięki sztucznej inteligencji i gdzie każda osoba jest wolna od powtarzających się życiowych udręk”.

Wakatów w Landing AI wciąż przybywa.

Andrew Ng poleca, czyli coś na sobotnie popołudnie


*Kursy SI

Również w Polsce są dostępne powszechne kursy sztucznej inteligencji online. Ośrodek Przetwarzania Informacji – Państwowy Instytut Badawczy (OPI PIB) przygotował autorski kurs „Sztuczna inteligencja dla początkujących” dostępny na stronie portalu. Jeśli chcesz uzyskać zaświadczenie, zapraszamy na kurs „Podstawy sztucznej inteligencji” na platformie Navoica. Dla zaawansowanych polecamy kurs „Uczenie maszynowe dla dociekliwych” oraz cykl wykładów na temat SI.