Naukowcy i przedsiębiorcy nie garną się do wspólnych projektów, które rozwijałyby sztuczną inteligencję w Polsce. Jedni nie rozumieją potrzeb drugich, dzielą ich wzajemne pretensje. Odpowiedzialnością za to, że liczba innowacji wykorzystujących SI jest u nas znikoma, naukowcy obarczają głównie przedsiębiorców.

Co więc można zrobić? Wyjściem jest długofalowa współpraca – nie tylko w dziedzinie badań i rozwoju (B&R), ale i edukacji. Dopiero wtedy oba światy będą mogły się porozumieć.

Taki jest główny wniosek z lektury pierwszej części raportu z rozbudowanego badania „Rozwój sztucznej inteligencji w sektorze nauki w Polsce”, przeprowadzonego przez Ośrodek Przetwarzania Informacji – Państwowy Instytut Badawczy.

Raport powstał na podstawie pogłębionych wywiadów z dziewięciorgiem naukowców zajmujących się rozwojem sztucznej inteligencji w instytucjach naukowych w Polsce (uczelniach, instytutach PAN oraz instytutach badawczych). Ich specjalizacje dotyczą różnych obszarów sztucznej inteligencji: rozpoznawania obrazu, uczenia maszynowego, logiki rozmytej, systemów wspomagania decyzji, przetwarzania języka naturalnego, robotyki i społecznego wymiaru rozwoju SI. Część naukowców prowadziła także własne firmy lub współpracowała z przedsiębiorstwami.

Strach i nieufność

Biznes boi się inwestować w ryzykowne projekty – narzekają uczeni. Według nich firmy w Polsce chętniej decydują się na sprawdzone rozwiązania od międzynarodowych dostawców niż współpracę z krajowym środowiskiem naukowym.

Innym problemem jest nieufność biznesu wobec projektów finansowanych ze środków publicznych. Mniejsze firmy obawiają się kłopotów przy ich rozliczaniu, a własnych pieniędzy na kosztowne inwestycje z obszaru B&R po prostu nie mają.

Drenaż mózgów

Położenia środowiska naukowego jako potencjalnego partnera dla biznesu nie poprawia według badaczy pokutujące wśród przedsiębiorców przekonanie, że instytucje naukowe działają mało elastycznie i grzęzną w procedurach. W takiej sytuacji firmy wolą współpracować z poszczególnymi naukowcami niż z całymi instytucjami.

Tyle że udział naukowca w projekcie komercyjnym często kończy się jego odejściem z uczelni. Powód? W biznesie są wyższe zarobki, a wiele ośrodków naukowych nie godzi się na to, by ich badacze łączyli pracę naukową z komercyjną. W efekcie rozziew między oboma światami pogłębia się i coraz więcej osób rezygnuje z nauki na rzecz biznesu.

Naukowcy narzekają też na to, że przedsiębiorcy często traktują współpracujące z nimi zespoły badawcze jak podwykonawców, a nie pełnowartościowych partnerów. To z kolei przekłada się na trudności z publikowaniem wyników badań. Publikacje, które dla naukowców są podstawowym kryterium oceny ich pracy, dla przedsiębiorców bywają równoznaczne z ujawnieniem tajemnicy handlowej.

Trzeba nowych standardów

Najskrajniejszy przykład braku porozumienia na linii biznes – nauka? Fikcyjna współpraca służąca wyłącznie pozyskaniu pieniędzy z programów wspierających partnerstwo publiczno-prywatne.

Wniosek? Sytuację może uzdrowić tylko radykalna zmiana w relacjach obu środowisk – przyznają zgodnie uczeni.

Po pierwsze, współpraca musi być przejrzysta i korzystna dla obu stron.

Po drugie, nie powinna się ona ograniczać do jednorazowych projektów. Partnerstwo musi być długoterminowe i obejmować działalność edukacyjną. Uczelniom da to gwarancję stabilności kadry naukowej, a firmom odpowiednio wykształconych absolwentów.

Po trzecie, przedsiębiorcy muszą zrozumieć, że prawdziwe nowatorstwo wiąże się z ryzykiem. Bez niego można tylko kopiować cudze pomysły.

I najważniejsze: obie strony powinny próbować się nawzajem zrozumieć. Bo wtedy łatwiej będzie spojrzeć ponad plany kwartalne i zobaczyć współpracę jako opłacalną inwestycję strategiczną.

Pełny raport na ten temat OPI PIB (wydawca portalu Sztuczna Inteligencja) opublikuje w grudniu.