CDC i Microsoft stworzyły chatbota, który ma odciążyć amerykańską służbę zdrowia na pierwszej linii frontu w walce z pandemią koronawirusa

Ponad 426 tysięcy potwierdzonych przypadków zakażenia wirusem SARS-CoV-2 na świecie, w tym ponad 55 tysięcy w USA (dane ze środy 25 marca, ok. godz. 11). Dziesiątki tysięcy Amerykanów rozpoznają u siebie niepokojące objawy i szukają porady specjalisty (o prognozie dotyczącej rozprzestrzeniania się epidemii w USA czytaj w ramce na dole tekstu).

Jak czytamy w oświadczeniu na stronie Microsoftu, problemem są pacjenci, którzy mają objawy przypominające grypę. Duża część z nich nie jest zakażona koronawirusem, a ich obecność w przychodniach może doprowadzić do przeciążenia systemu opieki medycznej.

I tu wchodzi Clara – chatbot, który jest owocem współpracy CDC (Centra Zapobiegania i Kontroli Chorób) i Microsoftu. System został zaprojektowany tak, żeby określić stopień ryzyka zarażenia koronawirusem bez wychodzenia z domu.

Jak to działa? Clara to prosty chatbot, który zadaje nam pytania tekstowe i prosi o zaznaczenie odpowiedzi. Najpierw pyta o nasz wiek i płeć. Następnie pada pytanie, czy mamy jakieś zagrażające życiu objawy – poważne duszności, sine usta, silny ból w klatce piersiowej i tak dalej.

Na podstawie naszych odpowiedzi system szacuje ryzyko, że zostaliśmy wystawieni na działanie koronawirusa, i przekazuje nam zalecenia

Po wykluczeniu bezpośredniego zagrożenia chatbot przechodzi do wywiadu. Pyta o symptomy choroby i ich nasilenie. Skupia się na objawach najczęstszych dla zakażenia koronawirusem, jak problemy z oddychaniem, ale uwzględnia także objawy popularnej grypy lub przeziębienia, które w przypadku COVID-19 (czyli choroby powodowanej przez SARS-CoV-2) występują rzadko, jak katar.

Bot zadaje też pytania o środowiskowe czynniki możliwego zakażenia. Czy w ciągu ostatnich dwóch tygodni mieliśmy do czynienia z osobą zakażoną lub byliśmy w miejscu wskazanym jako ognisko zakażenia? Czy pracujemy lub odbywamy wolontariat w szpitalu, pogotowiu, domu opieki?

Na podstawie naszych odpowiedzi system szacuje ryzyko, że zostaliśmy wystawieni na działanie koronawirusa, i przekazuje nam zalecenia – czy należy zgłosić się jako potencjalny nosiciel, czy może wystarczy leczyć się w domu?

– Uważam, że to fantastyczny pomysł. Ludzie nie mają jak się zdiagnozować. Służba zdrowia jest przeciążona, a pacjenci zagubieni. Taki chatbot mógłby być pierwszą bramką na drodze do lekarza, a potem testu – uważa Jakub Bierzyński, socjolog specjalizujący się w statystyce, analizie danych i metodologii badań ilościowych.

System powstał na bazie stworzonej przez Microsoft usługi Microsoft Healthcare Bot na platformie Microsoft Azure. Usługa pozwala firmom i instytucjom tworzyć własne chatboty asystujące w usługach medycznych. Microsoft w oświadczeniu przesłanym do TechCrunch poinformował, że w tej chwili chatboty na platformie udzielają w sumie około miliona odpowiedzi dziennie osobom, które mają obawy związane z zakażeniem COVID-19. Firma przewiduje, że liczba zapytań będzie rosła lawinowo.

Bot jest dostępny TUTAJ. Porozumiewa się po angielsku i teoretycznie jest przeznaczony jedynie dla użytkowników znajdujących się na terenie Stanów Zjednoczonych. Na początku wywiadu pyta nawet, czy jesteśmy w USA, ale w żaden sposób nie weryfikuje naszej odpowiedzi.

To niejedyny chatbot uruchomiony w ramach walki z pandemią. Na podobny krok zdecydowała się Światowa Organizacja Zdrowia. Chatbot WHO ma działać w ramach aplikacji WhatsApp i ma szanse dotrzeć do dwóch miliardów ludzi.

USA – czarny scenariusz

System krakowskiej spółki ExMetrix, o którego prognozie dotyczącej rozprzestrzeniania się koronawirusa w Polsce, napisaliśmy TUTAJ, 25 marca wyliczył szacunki dla USA.

Najszybszy wzrost liczby zarażonych osób może wynosić tam nawet 10 tysięcy przypadków dziennie. Model pokazuje, że liczba osób zarażonych w USA może wzrosnąć do 160 tysięcy przypadków i prawdopodobnie zostanie osiągnięta około 15 kwietnia.

Przewiduje też, że czas jej trwania w USA będzie dłuższy niż w Chinach, ale jej dynamika będzie miała inny charakter. Po bardzo długim okresie stosunkowo niewielkiej liczby przypadków następuje okres szybkiego wzrostu o znacznie większym nachyleniu niż w Chinach. Najszybszy wzrost liczby zarażonych osób nastąpi w okresie od 22 marca do 3 kwietnia. Potem liczba przypadków powinna rosnąć wolniej, a bardzo wyraźne zahamowanie powinno być widoczne około 10 kwietnia.

Jak informuje ExMetrix, w budowie modelu przebiegu epidemii wirusa zostały uwzględnione następujące obszary informacyjne:

  • Dotychczasowy przebieg pandemii w wielu krajach;
  • czynniki meteorologiczne;
  • stan opieki zdrowotnej w danym kraju;
  • stan kondycji zdrowotnej społeczeństwa, ze szczególnym uwzględnieniem czynników ryzyka takich jak, choroby onkologiczne, kardiologiczne, cukrzyca, i otyłość;
  • struktura demograficzna społeczeństwa, zwłaszcza odsetek ludzi w podeszłym wieku;
  • poziom restrykcji stosowanych przez władze i przestrzeganie ich przez obywateli.

Jeśli chodzi o zmienne brane pod uwagę w modelowaniu, w przypadku USA okazało się, że znaczący wpływ na wyniki (najwyższy odsetek wśród badanych krajów) mają nadwaga lub otyłość zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet.

– Budując nasze modele, opierające się o zastrzeżone sieci neuronowe i symulowane wyżarzanie, przyjęliśmy, że statystyki w krajach dotkniętych COVID-19 nie były ukryte ani sztucznie modyfikowane – zastrzega prezes ExMetrix Zbigniew Łukoś.

Opracowała Anna Zagórna