Nie zna namiętności, kto nie całował przez pudełko z gumowym ryjkiem
Jeśli rzeczywiście to potrzeba jest matką wynalazków, to co sprawia, że obok rzeczy, które naprawdę czynią nasze życie łatwiejszym, wynajdujemy także te kompletnie niepotrzebne, a czasem wręcz absurdalnie niepożądane?
W ostatnim czasie polem szczególnie wdzięcznym dla tego typu eksperymentów zdają się być sztuczna inteligencja i robotyka.
1. W kotka i myszkę
Jeśli kot niesie w pysku upolowaną mysz, szczura albo ptaka, wyszkolony na 23 tysiącach zdjęć system zablokuje mu wejście do domu. Ben Hamm, na co dzień pracownik Amazona, wykorzystał sztuczną inteligencję do kontrolowania swego kota Metrica. Platforma, którą zbudował, potrafi stwierdzić, czy stając przed „kocimi drzwiczkami”, tj. klapką w drzwiach frontowych, kot nie chce przypadkiem wnieść do środka czegoś, co upolował. Jeśli chce, mechanizm blokuje wejście. Dwa pożytki w jednym: kot nie morduje, a wynalazca ma w domu porządek. Przy okazji w poświęconej wynalazkowi prezentacji Hamm przyznaje, że jedna z takich sytuacji odwiodła go od dokończenia miłosnych igraszek z żoną.
„Wystarczy kotu przywiązać niewielki dzwoneczek do szyi”, „Morał? Nie mieć kota”. „Nic to nie da. Najprawdopodobniej kot zjada ofiarę poza domem i nie przynosi jej już, aby się pochwalić” – drwią internauci.
2. Dzień dobry. Pomidor
Japońska firma warzywno-owocowa Kagome kilka lat temu zaprezentowała światu bardzo sympatycznego robota o imieniu Tomatan. Sadza się go człowiekowi „na barana”, a gdy ten idzie lub biegnie, wdzięczny pomidorowy asystent aplikuje mu pomidory prosto do ust. „W końcu życie stało się kompletne” – konstatują jedni szydercy. „Moglibyśmy znaleźć lekarstwo na raka, ale najpierw trzeba rozwiązać pomidorowy problem” – dodają inni.
3. Kosmiczne majtki z grzywką
Janelle Shane, doktor nauk w Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego, zajmująca się badaniami optycznymi, opracowała algorytm potrafiący komponować nowe kostiumy na Halloween. Istniejący algorytm uczenia maszynowego, zwany textgenrnn, zapoznała z nazwami 7182 kostiumów obrazujących fikcyjne lub realnie istniejące postaci, występujących w amerykańskich wypożyczalniach.
Algorytm uczył się łączenia tych nazw, by projektować własne, wielce oryginalne stroje, takie jak: „Ballerina Trump” (tancerka z charakterystyczną grzywką à la Donald), „Kosmiczne majtki”, „Duch Ziemniaków” czy „Sexy Minecraft Person”.
Co doktor Shane chciała przez to osiągnąć? – zachodzili w głowę inni, i to nie tylko uczeni. Pokazać, jak błędy uczenia maszynowego mogą wpływać na proces twórczy oraz czy można zaufać algorytmom, uczącym się od zera, w poważnym życiu.
Ale wyszły kosmiczne majtki.
Na marginesie dodajmy, że Janelle Shane jest autorką systemu, wymyślającego imiona dla koni startujących w Kentucky Derby oraz dla świnek morskich.
4. Przesyła całuski (i dwie rybie łuski)
Brzmi jak nazwisko pewnego potężnego niegdyś amerykańskiego polityka, ale to zupełnie inna branża. Bo Kissenger, czyli Mobile Kiss Messenger, jest urządzeniem, które pozwala ci jednocześnie wysyłać i odbierać wrażenie, że całujesz i jesteś całowany. Opracowali je badacze z Londynu zajmujący się nauką o dotyku, wyjaśniając z powagą, że zapewnia ono „multisensoryczne doświadczenie komunikacji internetowej”.
Odbywa się to tak: rozmówcy wkładają swoje telefony do plastikowych urządzeń Kissenger (przypominają pudełka z ryjkiem) i prowadzą rozmowę wideo przez FaceTime lub Skype. Gdy mają ochotę na zdalny pocałunek, dociskają usta do silikonowych podkładek na swoich „ryjkach”, wyposażonych w czujniki. Dane przedstawiające wzór nacisku warg każdego z nich są przekazywane w czasie rzeczywistym do sprzętu drugiego, siłowniki robią swoje – i robi się intymnie. Ryjek w ryjek.
5. Szczęście, usta, mama…
Artysta i robotyk Aleksander Reben, absolwent MIT Media Lab, który kiedyś budował roboty dla NASA, postanowił stworzyć jasnowidzącą sztuczną inteligencję. Wytrenowane na tysiącach oryginalnych chińskich sentencji algorytmy przepowiadają chętnym ich los lub dostarczają aforyzmów do głębszych przemyśleń: „Bycie szczęśliwym nie jest tak poważne, jak się wydaje” albo: „Dziś zamykają się twoje usta”.
Reben szacuje, że około 90 procent tego, co generuje model, jest w miarę czytelne.
– Po prostu zapytaj mamę – radzi mi cyberwróż, gdy pytam, co mnie czeka.