68 tysięcy zakażeń we wrześniu? Znoszenie obostrzeń i nasza beztroska zwiększają prawdopodobieństwo takiego scenariusza. A prawie pewna jest także druga fala COVID-19
Krakowska firma ExMetrix zajmuje się prognozowaniem ekonomicznym i społecznym. Tworzy oprogramowanie wykorzystujące najnowsze modele statystyczne i numeryczne oparte na uczeniu maszynowym, sztucznej inteligencji i sieciach neuronowych. Po wybuchu pandemii COVID-19 przedstawiła model, który prognozuje rozprzestrzenianie się w Polsce koronawirusa SARS-CoV-2 wywołującego tę chorobę.
Ostatnio firma pokazała nowe szacunki. Prognoza z 29 lipca nie jest optymistyczna. Według niej liczba zakażonych we wrześniu może sięgnąć nawet 68 tysięcy. W tej chwili (30.07) nie przekracza jeszcze 45 tysięcy.
Pełzające ogniska
W tej chwili sytuacja epidemiczna najgorzej wygląda na Śląsku – ok. 35 procent nowych zakażeń (choć niedawno było to ponad 70 procent). Niezbyt dobrze jest też w Małopolsce, gdzie jest ok. 19 procent nowych zakażeń.
W stosunku do sytuacji sprzed tygodnia poprawia się sytuacja na Mazowszu. Obecnie najlepiej jest w województwach: lubuskim, lubelskim, podkarpackim, podlaskim, świętokrzyskim, warmińsko-mazurskim.
Warto jednak zwrócić uwagę na charakter rozprzestrzeniania się epidemii.
– Trzeba zauważyć, że mamy w coraz większym stopniu do czynienia z ogniskami zakażeń, czyli udział tej rozproszonej transmisji zakażeń z ulicy maleje na rzecz ognisk, i tutaj właśnie w pierwszej kolejności na taką dużą skalę pojawiło się właśnie w województwie śląskim – komentuje Ryszard Łukoś, główny analityk ExMetrix. – Natomiast w tej chwili te ogniska są już w dowolnym miejscu, ponieważ ich charakter też się trochę zmienił. Najpierw były one stacjonarne, na początku w domach pomocy społecznej , potem doszły zakłady pracy, jak kopalnie. Natomiast teraz coraz więcej jest ognisk związanych z imprezami masowymi, jak wesela, pogrzeby, skupiska osób z różnych okazji – zaznacza.
Przykładami są pogrzeb słynnej góralki Zofii Karpiel-Bułecki, który odbył się 2 lipca w Zakopanem i odnotowano po nim kilkadziesiąt zakażeń, czy impreza na kilkaset osób na katamaranie w Zatoce Gdańskiej 12 lipca, odpowiedzialna już za niemal 20 zakażeń.
Tymczasem poziom restrykcji epidemiologicznych w Polsce został kolejny raz obniżony od 21 lipca 2020 roku (m.in. zmniejszenie obowiązującego dystansu społecznego z 2 do 1,5 metra, podwyższenie limitu uczestników i publiczności na wydarzeniach i zajęciach sportowych, a także zmiany dotyczące wydarzeń biznesowych i kulturalnych).
Jak już ludzie wrócą z tych podróży, to będziemy mieli podobną sytuację jak na początku pandemii, kiedy zanotowaliśmy dużą liczbę zakażeń wynikającą z wylotów na narty w Alpy
Ryszard Łukoś, główny analityk ExMetrix
Niestety, o ile do tej pory obostrzenia, typu noszenie maseczek czy trzymanie dystansu społecznego, były dość ściśle przestrzegane, o tyle ostatnio mamy z tym coraz większy problem.
Zdaniem firmy ryzyko istnieje więc w każdym miejscu w Polsce, takie ognisko może wybuchnąć właściwie w każdej chwili, zwiększając udział tego typu przypadków w ogólnej liczbie zakażeń.
Sytuacja w poszczególnych województwach różni się jeszcze dość mocno, ale jest coraz bardziej wyrównana. W województwie śląskim liczba zakażeń w końcu dość wyraźnie spada. Niestety, łódzkie, mazowieckie, i wielkopolskie nadal dostarczają dość sporo nowych zakażeń.
Model uchwycił rzeczywistość w momencie, gdy dla całej Polski dobowy wzrost utrzymywał się w pobliżu 300 przypadków. Czyli nie objął ostatniego wysypu zakażeń, gdy ich średnia zaczęła przekraczać 400 (w czwartek 30 lipca Ministerstwo Zdrowia poinformowało o rekordowych 615 przypadkach).
Druga fala
Ogniska to jedno, natomiast zagrożenie związane z tzw. drugą falą to już zupełnie inna sprawa. Co prawda w Polsce jeszcze tego nie widzimy, ale biorąc pod uwagę informacje z Korei Południowej, można niemal ze 100-procentową pewnością stwierdzić, że czeka nas kolejny wzrost zachorowań. W kwietniu 2020 roku w Korei notowano ponad 900 zakażeń dziennie, następnie poinformowano o stopniowym wygaszaniu pandemii. Tymczasem w czerwcu liczba zakażeń zaczęła rosnąć, a władze kraju oficjalnie poinformowały o rozpoczęciu drugiej fazy. Ten scenariusz może powtórzyć się w Polsce.
Model ExMetrix jest oczywiście uzupełniany. Dodawane są również zmienne dotyczące na przykład obostrzeń. Świetnym przykładem są maseczki. Najpierw nie było nakazu ich noszenia. Potem wprowadzono je wszędzie, a więc mieliśmy poziom maksymalny ochrony, a teraz mamy obowiązek je nosić w przestrzeniach zamkniętych, a nie trzeba tego robić na zewnątrz.
Im dłużej trwa epidemia, tym trudniej jest dopasować czy nauczyć ten model
Ryszard Łukoś, główny analityk ExMetrix
– My to musimy w modelu uwzględniać – twierdzi Łukoś. – Oczywiście odrębną kwestią jest przestrzeganie tych obostrzeń. O ile jeszcze w kwietniu czy maju ludzie się jeszcze obawiali zakażenia i stosowali się do regulacji, to w tej chwili jest totalne rozprzężenie i wprowadzanie kolejnych luzowań zbiega się jeszcze ze wzmożony podróżowaniem. Nie tylko w kraju, ale i za granicą, ponieważ loty są też częściowo przywrócone i można wyjechać, chociaż z pewnymi trudnościami. Natomiast jak już ludzie wrócą z tych podróży, to będziemy mieli podobną sytuację jak na początku pandemii. Czyli ten moment, kiedy zanotowaliśmy dużą liczbę zakażeń wynikającą z wylotów na narty w Alpy – dodaje ekspert.
Biorąc pod uwagę sezon urlopowy i brak maseczek podczas odpoczynku nad morzem czy w górach, wyjazdy i wyloty zagraniczne Polaków, powrót dzieci do szkoły, a rodziców do pracy oraz sezon grypowy, można się spodziewać potężnej drugiej fali zachorowań.
Ryszard Łukoś nie chciał komentować, na jakim poziomie może być druga fala zachorowań na jesieni, ale też uspokaja, że jest to naturalny proces, przebiegający na całym świecie. Algorytmy sztucznej inteligencji na podstawie danych oszacują go zapewne skutecznie.
– Uważam jednak, że wdrożenie obostrzeń i stosowanie się do nich spowoduje, że zarówno szacunki, jak i realna liczna zakażeń będą o wiele niższe niż przy braku zachowania jakichkolwiek ograniczeń i pełnym luzowaniu wytycznych dla ludzi – zauważył Łukoś.
O model trzeba dbać
Model predykcyjny na bieżąco zasilony jest nową wiedzą, jeśli chodzi o rozwój epidemii. Prócz danych dotyczących zakażeń uwzględniane są też zmienne, które mają charakter długoterminowy, jak planowany powrót do szkoły czy pracy, planowane obostrzenia czy poluźnienia wobec polityki „antycovidowej”.
Sam model od kwietnia był już kilka razy reestymowany. Co to znaczy? Jeżeli błąd modelu wzrasta, to pokazuje, że jego aktualne parametry przestają być adekwatne do napływających nowych danych. Wówczas należy zweryfikować wartości parametrów modelu, by poprawić jakość dopasowania prognoz do nowych danych.
– Im dłużej trwa epidemia, tym trudniej jest dopasować czy nauczyć ten model – mówi Ryszard Łukoś. – Z równań różniczkowych dla modelu SEIR wynika określona postać funkcji dopasowującej prognozy do danych rzeczywistych. Niestety dane rzeczywiste (na przykład dobowe przyrosty zakażeń) nie zawsze „chcą” odpowiadać założeniom teoretycznym. Dlatego w trakcie epidemii może zaistnieć konieczność uwzględnienia innej postaci zależności, niż początkowo zakładano. Wielu badaczy na świecie zakładało, że to będzie rozkład taki czy inny, krzywa będzie taka, a nie inna. Tymczasem trzeba podchodzić do tego w nieco inny sposób. Myśmy się też na początku posługiwali głównie tym układem równań różniczkowych, zoptymalizowaliśmy po prostu parametry tych równań – tłumaczy.
Dotychczasowe prognozy ExMetrix – jak zapewnia firma – sprawdzały się nawet w ponad 95 procentach.
Link do aktualizowanych prognoz: http://www.exmetrix.com/pl/posty/koronawirus-w-polsce-aktualna-prognoza-exmetrix/
Źródło danych o liczbie zakażeń pochodzą z Johns Hopkins University. Z kolei źródła danych opisujących poszczególne obszary uwzględnione w modelu z OECD oraz Banku Światowego.