Żaden zawód nie jest wieczny. Minione stulecia były świadkami bezpowrotnego zaniku wielu profesji oraz narodzin zupełnie nowych. Dziś maszyny wykonują za nas coraz więcej prac, także tych zaawansowanych. Czego i jak się uczyć, by nie przegrać w wyścigu z robotem?

Klasyczna edukacja uniwersytecka przez wieki opierała się na starożytnym modelu sztuk wyzwolonych, czyli artes liberales. Składały się nań dwie grupy nauk: słowne, obejmujące gramatykę, retorykę i logikę (zwaną też dialektyką), oraz matematyczne, w których skład wchodziła arytmetyka, geometria, astronomia i muzyka. Starożytni uważali sztuki wyzwolone za godne człowieka wolnego w przeciwieństwie do tych wykonywanych w celach zarobkowych.

Z czasem model ten ulegał stopniowym modyfikacjom, głównie w wyniku rozwoju gospodarki i rosnącego zapotrzebowania na specjalistów w coraz to węższych dziedzinach. Dawny cel edukacji, jakim był rozwój jednostki, zastąpiło kształcenie ukierunkowane na postęp społeczny i gospodarczy. Kolejne rewolucje przemysłowe tylko nasilały tę tendencję.

Pewność niepewności

Dziś jesteśmy świadkami kolejnej zmiany. Cyfrowa rewolucja przeobraża rzeczywistość w niemal wszystkich wymiarach. Właściwa kapitalizmowi radykalna innowacyjność (disruptive innovation) stale nabiera tempa, diametralnie zmieniając rynkowy układ sił. Nie chcąc zostać w tyle, musimy uczyć się grać według nowych zasad, które same często ulegają zmianom. Ta konieczność dotyczy także edukacji, o ile uniwersytety nie chcą przekształcić się w szacowne skanseny.

W dobie automatyzacji i sztucznej inteligencji zagrożone są nie tylko niskopłatne prace niewymagające specjalistycznych umiejętności. Coraz częściej mówi się o wpływie maszyn także na zawody kojarzone z klasą średnią. Zasada jest prosta: wszystkie rutynowe czynności – bez względu na ich zaawansowanie – są względnie łatwe do zautomatyzowania. Co robić w takiej sytuacji?

Postawić na to, w czym jesteśmy lepsi od maszyn.

Przeciw sformatowaniu

W wieku XIX i XX gospodarka przemysłowa potrzebowała pracowników do wykonywania jasno określonych zadań. Uczelnie dostosowywały więc do tego zapotrzebowania swoje programy nauczania, tak by na rynek pracy trafiali dobrze „sformatowani” absolwenci, którzy mogli z powodzeniem wykonywać przypisane sobie role.

Dziś w takich „sztywnych” zadaniach coraz lepsze okazują się maszyny. Dlatego musimy zmienić sposób myślenia o ludzkich talentach i atutach. Zamiast myśleć jednowymiarowo o kształceniu „na pracownika”, potrzeba nam szerszego spojrzenia i kształcenia elastycznych twórców. Kreatywność, pomysłowość, zdolność tworzenia nowych rozwiązań – oto pożądane dziś cechy. Tylko one mogą zapewnić ludziom konkurencyjność wobec maszyn.

No dobrze – ale jak to zrobić systemowo?

Humanika

Joseph E. Aoun, rektor Uniwersytetu Northeastern w Bostonie i autor książki „Robot-Proof. Higher Education in the Age of Artificial Intelligence”, przekonuje, że tzw. roboodporność (czyli odporność na robotyzację) wymaga gruntownej zmiany obecnego modelu kształcenia akademickiego. Nauczono nas myśleć, mówi Aoun, że wykształcenie to zdobycie określonego zasobu wiedzy oraz profesjonalnego nastawienia. Dziś potrzebujemy nowego programu: połączenia wiedzy z typowo ludzkimi kompetencjami. Aoun nazywa go humaniką (humanics).

W humanice, obok twardych kompetencji dostosowanych do współczesnych czasów, ważne jest osadzenie wiedzy w praktyce (często bardzo zindywidualizowanej), a także rozwinięcie umiejętności twórczego rozwiązywania problemów.

Zacznijmy od kompetencji i ich aktualizacji. Zdaniem Aouna niegdysiejsze kluczowe umiejętności, czyli czytanie, pisanie i liczenie, są nadal pierwszorzędne. Trzeba je tylko uzupełnić o trzy kolejne:

• umiejętność pracy z danymi,
• znajomość technologii (np. programowania),
• znajomość ludzi (kompetencje komunikacyjne).

Ten rozbudowany pakiet wiedzy to – ujmując rzecz słowami Aouna – niezbędne wyposażenie umysłowe dzisiejszego absolwenta.

Architektura myślenia

Równie ważna jest jednak także właściwa architektura umysłu, na której owo wyposażenie można zainstalować. O co dokładnie chodzi? O możliwości poznawcze, czyli odpowiednie sposoby myślenia. Z twardymi kompetencjami, gwarantującymi rozumienie świata, muszą iść rozbudowane kompetencje miękkie, tak by to, co wie jednostka, mogło być wykorzystane twórczo i adekwatnie do okoliczności.

To przede wszystkim myślenie systemowe, czyli zdolność do widzenia rzeczywistości (firmy, urządzenia czy problemu) całościowo, w sposób zintegrowany.

Po drugie, przedsiębiorczość, czyli twórcze podejście do sfer gospodarki i społeczeństwa.

Po trzecie, zdolność działania w zróżnicowanym globalnym środowisku, do czego niezbędna jest kulturowa elastyczność.

Po czwarte wreszcie, krytyczne myślenie: zdolność obserwacji, refleksji, łączenia faktów i używania wyobraźni.

W teorii pięknie to brzmi. Jak jednak sprawić, by postulowane przez Aouna zmiany rzeczywiście zaistniały w uczelnianych programach?

Bliżej świata

Aoun nie ukrywa, że taka zmiana to ogromne wyzwanie dla uniwersytetów. Aby móc ją przeprowadzić, uczelnie nie mogą funkcjonować w oderwaniu od świata rzeczywistego. Bardzo ważnym komponentem owego modelu kształcenia jest bowiem nauka przez doświadczenie.

W sali wykładowej student zdobywa podstawy wiedzy. Następnie musi ją jednak ugruntować w praktyce w realnym kontekście. A to wyzwanie nie tylko dla uczelni, ale również przedsiębiorców. W wielu przypadkach właściwy kontekst do zdobywania doświadczenia studenci znajdą bowiem dopiero za murami uczelni. Bez czynnej współpracy firm kluczowy element tego nowego modelu edukacji może nie wypalić.

Kreatywność, pomysłowość, zdolność tworzenia nowych rozwiązań – oto pożądane dziś cechy. Tylko one mogą zapewnić ludziom konkurencyjność wobec maszyn

Inna ważna kwestia to ramy formalne, w jakich odbywa się nauczanie. Najbardziej rozpowszechniony dziś model studiów, czyli studia licencjackie i magisterskie, skierowany jest przede wszystkim do młodych ludzi tuż po szkole średniej. Taki model przestaje mieć już jednak rację bytu, twierdzi Aoun.

W świecie nieustannej zmiany nikt nie może już liczyć na to, że zdobyte za młodu wykształcenie zapewni mu trwałe i bezpieczne miejsce na społecznej drabinie. Dziś regularne dokształcanie się to powszechny wymóg. Dlatego uczelnie muszą dostosować swoją ofertę do zmieniającej się dynamicznie rzeczywistości. Co więcej, nowy kształt oferty edukacyjnej musi być na tyle elastyczny, żeby można go względnie łatwo aktualizować i personalizować.

Każdemu indywidualnie

Ofertę skierowaną do młodych ludzi uczelnie muszą więc teraz poszerzyć o programy adresowane do osób na różnych etapach kariery zawodowej. Wiąże się to z większą otwartością na personalizację i modularyzację nauczania. Ludzie z doświadczeniem zawodowym będą bowiem potrzebowali innych kursów niż osoby dopiero rozpoczynające naukę czy karierę zawodową.

Co więcej, różnice będą też widoczne pomiędzy osobami znajdującymi się na podobnym etapie rozwoju. Dlatego wspólny dla wszystkich program nauczania musi zostać uzupełniony rozwiązaniami bardziej elastycznymi, dającymi się dostosować do potrzeb indywidualnych grup czy wręcz pojedynczych osób.

Takie nowe formy kształcenia wiążą się bezpośrednio ze wspomnianą wcześniej koniecznością zaangażowania w edukację firm czy instytucji spoza uniwersytetu. Muszą one czynnie współpracować z uczelniami przy kształtowaniu i realizacji programu edukacji dla swoich pracowników. Przede wszystkim jednak same muszą dostrzegać wartość w rozwijaniu ich kompetencji.

Edukacja z przyszłością

Przekształcenie edukacji zgodnie z obrazem zarysowanym przez Aouna nie będzie ani proste, ani nie odbędzie się natychmiastowo. Oprócz zmiany na samych uczelniach będzie również wymagało woli współpracy między światem nauki a biznesem. W realiach amerykańskich, w których funkcjonuje autor omawianej książki, więzi łączące przedsiębiorców i świat nauki są dużo silniejsze niż w Polsce. U nas szeroko zakrojona współpraca obu środowisk dopiero powoli nabiera tempa.

Czy jednak mamy jakąś inną drogę? Trzymanie się kurczowo rozwiązań sprawdzonych w minionych epokach bez względu na zmieniające się okoliczności nie wydaje się dobrą receptą na sukces. Sam Aoun zresztą nie postuluje wcale odwrotu od tradycyjnego modelu nauki. W pewnym sensie nawet do niego nawiązuje. Humanika to bowiem raczej próba odejścia od nowoczesnego podziału na nauki humanistyczne oraz ścisłe i ich ponownego zintegrowania w świecie, gdzie roboty dorównują nam w wielu obszarach poza tym najważniejszym: byciem człowiekiem.

Aoun wierzy, że właściwe wykształcenie pozwoli ludziom jeszcze długo cieszyć się zatrudnieniem i satysfakcją z wykonywanej pracy. Rzeczywistość to przecież wciąż w dużym stopniu ziemia nieznana, czekająca na kolejne pokolenia naukowców, lekarzy, społeczników czy artystów. A wykształcenie zawsze pozwalało ludziom podnosić swój status społeczny. Dlatego kształćmy się odpowiednio do nowych czasów, przekonuje Aoun.

By dobrze to robić, musimy jednak nie tylko zrozumieć, co i jak może dziś robić technologia. Przede wszystkim powinniśmy poznać to, czego technologia nie potrafi. I właśnie ta wiedza powinna ukierunkować nasze myślenie.


Joseph E. Aoun, Robot-Proof. Higher Education in the Age of Artificial Intelligence, London 2018.