Krittika d’Silva od początku swojej pracy naukowej konsekwentnie zajmuje się projektowaniem technologii mających pomagać ludziom. Również tym, których od świata Doliny Krzemowej dzieli przepaść
Są takie miejsca na Ziemi, w których wydaje się, że czas zatrzymał się w miejscu zbyt dawno temu. Brakuje tu nie tylko internetu, ale także wody i prądu, szkół i miejsc pracy, dróg i mediów, opieki zdrowotnej i pieniędzy. Z perspektywy mieszkańców tych okolic najnowsze technologie rodem z Doliny Krzemowej: sztuczna inteligencja, autonomiczne samochody czy humanoidalne roboty, które opiekują się ludźmi – to czysta utopia. Utopia, która leży tysiące jednostek czasoprzestrzeni od nich.
Tak ogromne różnice pomiędzy różnymi częściami świata są nie tylko niesprawiedliwe, ale i niebezpieczne. Coraz głośniej mówi się więc o społecznej odpowiedzialności liderów najnowszych technologii, a ci coraz częściej inwestują w projekty, które mają choć trochę zasypać przepaść, jaka dzieli od nich najbardziej zacofane regiony świata.
Czy najnowsze narzędzia, ze sztuczną inteligencją na czele, mogą jakoś pomóc? Wydaje się, że na przykład telemedycyna w regionach, w których brakuje szpitali i lekarzy, byłaby jak znalazł. Ale jak ma funkcjonować w miejscach, w których brakuje internetu? Trzeba zaprojektować systemy, które wezmą pod uwagę konkretne ograniczenia, z jakimi borykają się mieszkańcy danej społeczności.
Pełne ręce roboty
Z takimi wyzwaniami próbuje się mierzyć m.in. Krittika d’Silva – stypendystka Gatesa i doktorantka trzeciego roku w Computer Laboratory na Uniwersytecie w Cambridge, która zwyciężyła w kategorii młodych talentów (Rising Star – ang., dosł. wschodząca gwiazda) w pierwszej edycji konkursu Women in AI. Konkurs organizowany jest przez amerykańską platformę technologiczną VentureBeat, a nagrody wręczono 11 lipca podczas gali Transform 2019 w San Francisco.
Coraz głośniej mówi się o społecznej odpowiedzialności liderów najnowszych technologii, a ci coraz częściej inwestują w projekty, które mają choć trochę zasypać przepaść, jaka dzieli od nich najbardziej zacofane regiony świata
D’Silva, absolwentka bioinżynierii i inżynierii komputerowej na uniwersytecie w Waszyngtonie, od początku swojej pracy naukowej konsekwentnie zajmuje się projektowaniem technologii, które mają pomagać ludziom, którzy szczególnie tej pomocy potrzebują. Zajmowała się m.in. projektowaniem gniazd protetycznych dla osób z amputacjami kończyn dolnych. We współpracy z ICTD projektowała technologie dla regionów, w których brakuje dostępu do internetu i innych zasobów: energetycznych, finansowych, ludzkich. W 2018 roku pracowała dla ONZ w Indonezji, również tworząc technologie zaangażowane społecznie. W tej chwili buduje dla NASA modele sztucznej inteligencji, które będą monitorować zdrowie astronautów.
Jednak w uzasadnieniu nagrody Women in AI na plan pierwszy wybił się inny projekt, w którym d’Silva zagrała pierwsze skrzypce.
Przemilczana wojna
O problemach mieszkańców Chhattisgarh, jednego ze środkowych indyjskich stanów, rzadko można usłyszeć w oficjalnych mediach. Region, pokryty w przeważającej części dżunglą, stanowi część Gondwany – centrum Indii zamieszkiwanego przez autochtoniczną ludność – Adiwasi, mniejszość etniczną, która posługuje się językiem gondi. Szacuje się, że 80 milionów mieszkańców tego regionu nie ma dostępu do żadnych mediów.
Pewnie dlatego o wojnie domowej, która od pół wieku toczy się w Chhattisgarh, prawie nikt nie słyszał. Tło konfliktu jest takie: w tutejszych dżunglach kolejne rządy od dekad stawiały kopalnie, elektrownie i fabryki, eksploatując i przetwarzając bogactwa naturalne. Nie przysporzyło to korzyści miejscowej ludności. Mieszkańców pozbawiano ziemi, likwidowano wsie. Brakuje tu wszystkiego: dostępu do czystej wody i internetu, miejsc pracy i nauczycieli w szkołach.
W latach 60. XX wieku powstała tu maoistowska partia naksalitów, która obiecywała miejscowym poprawę warunków życia. Zdelegalizowana, przeistoczyła się w partyzantkę, która sięgnęła po przemoc. Państwo, zamiast likwidować podłoże problemu – biedę i zacofanie, zwalcza zbrojnie partyzantów. Ci twierdzą, że walczą o sprawiedliwość społeczną i prawa dla rdzennej ludności, ale na całym konflikcie jak zwykle najgorzej wychodzą zwykli ludzie.
Od kilku lat mają jednak niespodziewanego sprzymierzeńca: apkę w telefonie. Powstała dzięki współpracy byłego dziennikarza brytyjskiej telewizji BBC Shubhranshu Choudhary’ego i Krittiki d’Silvy – wówczas jeszcze studentki bioinżynierii i inżynierii komputerowej na Uniwersytecie w Waszyngtonie.
Powrót do domu
Shubhranshu Choudhary pochodzi z Indii, wychował się właśnie w stanie Chhattisgarh. Jako dziecko chodził do lokalnej szkoły, mimo że jego rodzina pochodziła z wyższej kasty i była dobrze sytuowana. Skończył antropologię i dostał prestiżową pracę w telewizji BBC. W latach 90. i w pierwszej dekadzie XXI wieku pracował jako reporter BBC w Azji Południowej, relacjonując konflikty na Sri Lance, w Pakistanie, Nepalu, indyjskim Kaszmirze czy Afganistanie. Rozmawiał z lokalnymi liderami, politykami, działaczami organizacji pomocowych. Uprawiał, jak później to określał, dziennikarstwo arystokratyczne.
Wiedział o tym, co się dzieje w jego rodzinnych stronach.
– Nie chciałem wtedy tego słuchać – opowiada magazynowi „National Geographic”. – Bardziej interesowały mnie relacje z wielkich wojen, to one przykuwały uwagę widzów.
Kiedy jednak partyzanci zabili w terrorystycznym ataku 76 hinduskich policjantów, konflikt w zapomnianym zakątku Indii trafił wreszcie na czołówki newsów BBC. Choudhary został korespondentem w swojej ojczyźnie, co okazało się przełomowym dla niego doświadczeniem. Bo to już nie była obca wojna; to był konflikt w rejonie, który znał od podszewki, w którym miał kontakty jeszcze z czasów dzieciństwa. Dotarł do partyzantów, a słowa, które od nich usłyszał, kazały mu przedefiniować pojęcie dziennikarstwa.
– Zdałem sobie sprawę, że toczą się tu dwie wojny – opowiada. – Jedna to wojna małej grupki fanatycznych terrorystów faktycznie dążących do komunizmu. I druga, którą prowadzi przytłaczająca większość partyzantów, to wojna biedaków z najniższej kasty, którzy chwycili za broń i przyłączyli się do komunistów, ponieważ w żaden inny sposób nie mogli się doprosić uwagi. Nikt nie zważał na ich skargi: na biedę, brak opieki zdrowotnej, złe warunki sanitarne, przestępczość, korupcję i niewypłacane wynagrodzenia. Oni nie chcą komunizmu; chcą, żeby wreszcie ktoś potraktował ich poważnie.
Choudhary zrozumiał, że oficjalne indyjskie media są dramatem tych ludzi w ogóle niezainteresowane. Uznał, że najważniejsze jest to, żeby tym ludziom dać głos, żeby stali się słyszalni. I że na tym powinno polegać prawdziwe, demokratyczne dziennikarstwo.
Pytanie: jak to zrobić? Wiedział, że rozwiązanie musi być proste, tanie i posługujące się lokalnym językiem gondi, a nie hindi lub angielskim.
Radio byłoby idealne, gdyby nie to, że w Indiach radio jest w Indiach pod kontrolą państwa. Gazety? Wykluczone z powodu wysokiego poziomu analfabetyzmu. Internet? Tylko 0,7 procent domów w Chhattisgarh miało dostęp do internetu. Jedyną technologią, która funkcjonowała w tym stanie, była telefonia komórkowa. Choudhary wpadł na pomysł, żeby to na niej oprzeć nowe medium.
Stworzył więc CGNet Swara – pierwszą na świecie platformę medialną opartą na telefonii komórkowej, która miała umożliwić zwykłym obywatelom zgłaszanie i omawianie ich lokalnych spraw. CG oznacza centralną Gondwanę; swara w sanskrycie – głos. System został pierwotnie zaprojektowany przez Massachusetts Institute of Technology, a obecnie jest wspierany przez Janastu, Microsoft Research India i wielu wolontariuszy.
Głos niesłuchanych
Krittika d’Silva także pochodzi z Indii, choć od ósmego roku życia mieszka w Kanadzie. Latem 2014 roku razem z zespołem Technology for Emerging Markets w ramach Microsoft Research przyjechała do Indii, żeby pracować nad tworzeniem i pilotażowym wdrożeniem aplikacji mobilnej dla CGNet Swara.
Dostajemy informacje o łapówkach zwracanych przez lokalnych urzędników mieszkańcom wsi, gdy tylko zostaną zgłoszone w aplikacji CGNet
Shubhranshu Choudhary, współtwórca systemu CGNet Swara
Sposób działania aplikacji jest prosty. Trzeba zadzwonić na numer +91 80 500 68 000; nacisnąć 1, aby nagrać nową wiadomość, a 2, aby odsłuchać wiadomości, które zostały nagrane przez innych. Tu każdy może opowiedzieć o swoim problemie: o łapówce, jaką wymusił skorumpowany policjant, niewypłaconej pensji lub zepsutej pompie wodnej w wiosce. Na dowód można dołączyć zdjęcie lub wideo. Wiadomość jest nagrywana, nie potrzebuje więc stałego dostępu do internetu. Gdy tylko telefon znajdzie się w zasięgu sieci, raport automatycznie przesłany zostaje przez aplikację do centrali CGNet w Bangalore.
Przeszkoleni dziennikarze przeglądają i zatwierdzają raporty, które są następnie udostępniane na stronie internetowej CGNet Swara, skąd można je odsłuchać także telefonicznie. Jest to rozwiązanie tanie, oferuje dostęp offline do pobieranej zawartości oraz możliwość załączania zdjęć i plików wideo.
Do raportów często dołączane są numery telefonów urzędników odpowiedzialnych za daną sprawę, tak żeby zainteresowani mogli dzwonić się do nich bezpośrednio.
Zaraźliwa demokracja
Jako przykład działania aplikacji d’Silva w swojej pracy na ten temat przytacza jedną z wielu historii. W jednej z wiosek zepsuła się pompa wodna. Urzędnicy przez wiele miesięcy nie reagowali na skargi mieszkańców. Kobiety czerpały wodę z odległej o kilka kilometrów rzeki. Woda w rzece była zanieczyszczona, ludzie zaczęli chorować. Kiedy raport o tej sprawie został zamieszczony na CGNet, reakcja urzędników była natychmiastowa. Pompa została naprawiona, ludzie przestali chorować.
– Dostajemy informacje o łapówkach zwracanych przez lokalnych urzędników mieszkańcom wsi, gdy tylko zostaną zgłoszone w CGNet, i o urzędnikach zachęcających ludzi, aby dzwonili do nich bezpośrednio w celu rozwiązania ich problemów – cieszy się Choudhary.
Niektóre z raportów tłumaczone są na hindi i angielski, skąd trafiają do oficjalnych mediów w Indiach i za granicą. To prawdziwe, demokratyczne, obywatelskie dziennikarstwo.
Śladem Choudhary’ego i d’Silvy poszli aktywiści społeczni z innych krajów. Podobne serwisy informacyjne oparte na telefonach komórkowych powstały m.in. w Somalii i na Borneo.
D’Silva dostała nagrodę Woman in AI; Choudhary – Google Digital Activism Award 2014.
– Jeśli chcemy żyć w spokojnym społeczeństwie, nie wystarczy, aby nasze wybory były demokratyczne – mówił podczas gali. – Potrzebujemy także demokratycznych mediów, tak aby każdy z nas mógł zabrać głos i uczestniczyć w podejmowaniu decyzji. A nie tylko właściciele mediów i paru wybranych dziennikarzy.